"Wielka woda"
Cały świat oszalał na punkcie
polskiego serialu - "Wielka woda". Hit Netfliksa podbija serca widzów z
całego świata. Jedna z najlepszych polskich produkcji ostatnich lat. Fenomen
na skalę światową.
To tylko niektóre tytuły recenzji
jakie ukazały się w mediach po premierze serialu 5 października 2022 roku
na Netfiksie. 10 mln gospodarstw na świecie obejrzało polską produkcję
"Wielka woda" w ciągu tygodnia od premiery. Dzieło Jana Holoubka i Bartłomieja
Ignaciuka było drugim najchętniej oglądanym nieanglojęzycznym serialem
na platformie w rankingu top 10 Netfliksa. Serial pokazany był w 78 krajach,
w tym USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Danii, Turcji, Maroko czy Kanadzie.
W dniach 3-9 października widzowie łącznie spędzili przy "Wielkiej wodzie"
prawie 46 mln godzin. Później już nikt nie prowadził statystyk. Wiadomo
było po pierwszym tygodniu emisji, że mamy do czynienia z arcydziełem.
"Wielka Woda" to sześcioodcinkowy
dramat katastroficzny, inspirowany wydarzeniami z okresu powodzi tysiąclecia,
która nawiedziła Wrocław i okolice w 1997 roku.
Drugi tydzień lipca tamtego roku
przebiegał w południowej Polsce pod znakiem ciągle padającego obfitego
deszczu. Kilkudniowe opady doprowadziły szybko do podniesienia się poziomów
rzek. W trakcie powodzi w Polsce zginęło 56 osób, szkody oszacowano na
około 3,5 miliarda dolarów.
Serial opowiada, jak wyglądała walka
z żywiołem poprzez historie bohaterów filmu.
"Wielka woda" to bez wątpienia bardzo
solidna i świetnie zrealizowana produkcja. Reżyserski duet Jan Holoubek
i Bartłomiej Ignaciuk do spółki ze scenarzystami Kingą Krzemińską i Kasprem
Bajonem przez pierwsze dwa odcinki sprawnie budują napięcie w oczekiwaniu
na nadejście tytułowej katastrofy. Kiedy zaś fala powodziowa dociera do
Wrocławia, twórcy nie wyłączają kamery, tylko z rozmachem inscenizują walkę
o przetrwanie.
O sile serialu w dużej mierze decydują
wyraziści, niejednoznaczni bohaterowie. Jan Holoubek i spółka doskonale
zdają sobie bowiem sprawę, że bez pełnokrwistych postaci oraz wiarygodnie
utkanej siatki łączących ich relacji nie uda się zdobyć uwagi i serca widza
na ponad cztery godziny seansu. Obsada serialu błyszczy od gwiazd - zaczynając
każdy odcinek, zastanawiamy się, jaką znaną i utalentowaną twarz zobaczymy
tym razem - mówi Łukasz Muszyński, wicenaczelny serwisu Filmweb.pl.
W rolach głównych występują: Agnieszka Żulewska, Tomasz Schuchardt oraz
Ireneusz Czop. Na drugim i trzecim planie pojawiają się też same aktorskie
znakomitości: m.in. Tomasz Kot, Lech Dyblik, Anna Dymna, Jacek Beler czy
Jerzy Trela w jednej ze swoich ostatnich ról.
Skąd popularność polskiej produkcji
wśród niepolskojęzycznych użytkowników platformy? - Wskazałbym dwa składniki
sukcesu. Po pierwsze, wysoką jakość serialu zrealizowanego w dodatku z
dala od Hollywood. Po drugie, niesłabnącą fascynację widzów katastroficznymi
produkcjami. Mówiąc wprost: uwielbiamy, gdy na ekranie świat wali się na
głowę. Obserwowanie kataklizmu z bezpiecznej perspektywy domowej kanapy
dostarcza perwersyjnej frajdy - uważa Łukasz Muszyński.
Zdaniem krytyka filmowego - Łukasza
Adamskiego międzynarodowy sukces produkcja zawdzięcza bardzo dobrze skonstruowanej
fabule.
Niczym amerykańskie scenariusze do
seriali serwisów streamingowych. Z bardzo dobrze rozpisaną intrygą, świetnie
wpisaną w prawdziwe wydarzenia i - co bardzo istotne - świetnymi trzecio-
i drugoplanowymi rolami. Postacie mają swoją przeszłość, są psychologicznie
dobrze zarysowane. Krytyk zwraca uwagę na kolejne zalety "Wielkiej wody":
realizację, scenografię, zdjęcia czy wykorzystanie efektów specjalnych.
- Wszystko gra technicznie i artystycznie.
Ten serial w niczym nie ustępuje
wielu amerykańskim produkcjom.
Powiedzmy to wprost: "Wielka woda"
to najsolidniejsza warsztatowo polska produkcja dla Netflixa. Widać, że
za serial odpowiadają profesjonaliści, którzy doskonale czują medium, potrafią
opowiadać obrazem, a także budować świat przedstawiony, postacie i emocje.
Wszystko jest tu na swoim miejscu: od kostiumów i rekwizytów odtwarzających
Polskę 1997 roku przez zdjęcia po aktorów.
Agnieszka Żulewska tworzy w serialu
być może swoją najlepszą kreację w karierze - jej bohaterka Jaśmina Tremmer
to wykształcona w Holandii hydrolożka, próbująca wbrew niekompetencji lokalnych
władz i aroganckiej ignorancji starszych kolegów po fachu uratować miasto
przed zalaniem. Na ekranie dorównuje jej Tomasz Schuchardt jako Jakub Marczak
- prawa ręka wojewody, były anarchista, który zmienił się w pana z wąsem
próbującego zrobić karierę w polityce. Postać grana przez Ireneusza Czopa
wraca do rodzinnych Kęt z zagranicy, gdzie mieszka od lat i nieoczekiwanie
staje na czele zbuntowanych mieszkańców wsi, którzy nie chcą dopuścić do
zniszczenia wału przeciwpowodziowego. Jego wysadzenie mogłoby uratować
Wrocław.
Historia powodzi z 1997 to nie tylko
opowieść o tym, jak zawiodło państwo, ale także o wielkiej społecznej mobilizacji.
Zwłaszcza we Wrocławiu, gdzie mieszkańcy własnymi rękami układali worki
z piaskiem, by uchronić swoje miasto przed zalaniem. Była to największa
fala społecznej mobilizacji przed pomocą Ukraińcom na początku tego roku.
Dwa ostatnie odcinki robią największe
wrażenie pod względem wizualnym. Obrazy zalanego wodą Wrocławia, miasta
pochłanianego przez żywioł, są naprawdę imponujące. Twórcom udaje się wydobyć
na ekranie całą grozę, ale też surrealistyczne piękno obrazu zatopionego
miasta z ludźmi gromadzącymi się na dachach i łodziami rozwożącymi chleb
ulicami zamienionymi w kanały.
Wrażliwy widz przez większość seansu
serialu zadaje sobie pytanie w jaki sposób twórcom udało się pokazać zalany
wodą Wrocław, ponieważ sceny katastrofy są naprawdę zdumiewająco realistyczne.
Mówię tu nie tylko o zalanych blokowiskach
pokazywanych z lotu ptaka, ale też mniejszych lokacjach, przez które przedzierali
się bohaterowie, brodząc w wodzie aż po pas.
Odpowiedzi należy szukać w Internecie
po wpisaniu w Google: "ťWielka wodaŤ jak kręcono?" Zapewniam, że tę poza
serialową produkcję także ogląda się z biciem serca i wielkim podziwem
dla twórców serialu.
"Wielka woda" to nie tylko wzruszające
i zrealizowane z rozmachem rozpracowanie jednej z największej polskich
klęsk żywiołowych ostatnich lat. To przede wszystkim bardzo udany serial
z ciekawymi, wielowymiarowymi postaciami.
I na zakończenie jeszcze krótka recenzja
pióra Łukasza Maciejwskiego - cenionego krytyka filmowego, która ukazała
się na Facebookowej stronie autora.
"Wielka woda" - jeszcze jedno, nie
wiem, czy to jest czytelne dla każdego, ale mnie zachwyciło. Poza w zasadzie
oczywistościami: światłem, cieniem, historią, aktorstwem, scenografią,
scenariuszem, jeszcze coś - jeszcze... DOBRO.
Serial, zwłaszcza format, że tak
powiem, netfliksowy, nauczył nas, że raczej konflikt buduje sukces. Zło
się fotografuje, zło jest sexy, dobro nudnawe. W życiu akurat odwrotnie,
ale film to film.
A w "Wielkiej wodzie" wszyscy niemal
są dobrzy, chcą dobrze, bo w głównej, chociaż podprogowej instancji, dla
mnie to jest serial o dobru. O tym, że jest w ludziach. Wiem, że czasami
trzeba wielkiej wody, wielkiej siły, przewrotu (początek wojny w Ukrainie)
żeby to z siebie, z nas, wydobyć, ale ta siła jest, istnieje. Serial Jana
Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka znowu nam to pokazał. Nie wstydził się,
choć przecież dobro to obciach, to wstyd.
Mało pamiętam z czasów powodzi we
Wrocławiu, tylko te zdjęcia, falę, tylko piosenkę "Moja i twoja nadzieja",
teraz zobaczyłem ludzi. Chcą sobie pomagać, nawet jeżeli są tylko serialowym
szarym tłumem. Wory z piaskiem, chociaż wory pod oczami. Dźwigają tę pomoc.
Pani sklepowa pomaga rodzinie, monstrualnie
otyłej byłej śpiewaczce o równie monstrualnych kompleksach. Gra tę monstrualność
Anna Dymna, a ta aktorka nie potrafi i nie chce grać demona. Kto jak kto,
ale ona zna siłę dobra. Główna bohaterka - Jaśmina Tremer (w tej roli świetna
Agnieszka Żulewska) na własnej pokucie, zbawia świat, bo trochę wymiękła
z sobą. Jakub Marczak (grany przez Tomasza Schuchardta) to cynizm
uczłowieczony, jaki zresztą cynizm, szukanie optymalnego rozwiązania, w
sytuacji w której żadne nie jest optymalne. Andrzej Rębacz w interpretacji
Ireneusza Czopa, druga strona medalu, drugi brzeg fali, inna postawa, ale
w końcu również zrozumiała, jakoś ludzka. Wojewoda wrocławski, dziennikarka,
lekarz w szpitalu, pielęgniarka. Świetni aktorzy grają świetnie, bo wiedzą
kogo i dlaczego.
Odmieniam ten wyraz przez przypadki,
dobro, o dobru, ku dobru. I czuję, że to może żenada, że to się nie klika,
że tak się nie pisze, że może to obciach. Dzisiaj już obciach. Nie ta gama
emocjonalna, nie ten genre. Co mnie to obchodzi. Dostrzegłem w "Wielkiej
wodzie" zwycięstwo dobra, a ponieważ dookoła (globalnie, lokalnie) widzę
raczej coś innego, i za dobro właśnie jestem realizatorom tego świetnego
serialu wdzięczny".
Opracowanie - Bożena Szara
Bożena Szara - dziennikarka.
Redaktor Naczelna Panoramy
|