Kino dla dojrzałych kobiet
Jestem kinoholiczką. To moja
ulubiona używka. Stymuluje, odurza, a czasem niestety usypia. Dopalacze
też trzeba umieć dobierać. Uwielbiam oglądać historie, przenosić się w
inne światy czy kultury, zerkać w inne dusze. To mnie wzbogaca i poszerza
horyzonty. Pozwala wyjść poza czubek własnego nosa i własne podwórko, czasem
dociera do emocji, o które bym siebie nie podejrzewała. I jak to bywa z
każdym uzależnieniem, kiedy "nie biorę", to czuję, że czegoś mi brakuje.
I tęsknię. Filmem, który w tym roku do tej pory podobał mi się najbardziej
jest "Green Book", zwycięzca Oskara za najlepszy film 2018. A jakie pozycje
zgłaszam do konkursu o najlepszy film z dojrzałymi bohaterkami? Jest
ich kilka.
Zabawa, zabawa - to kolejny
film Kingi Dębskiej (50 l.) po świetnych "Moich córkach krowach" i sympatycznym
"Planie B". Tym razem tytułowa zabawa jest mało śmieszna, bo rzecz dotyczy
nadużywania alkoholu przez trzy kobiety w różnym wieku. To obraz dotkliwy
i bez znieczulenia. Skutki są zatrważające, i dla nich samych i dla ich
otoczenia. Zwłaszcza w przypadku najstarszej bohaterki, pani doktor (rewelacyjna
Dorota Kolak), która po pijaku przystępuje do operacji dziecka. I choć
to była wstrząsająca sytuacja, to muszę powiedzieć, że mnie osobiście zabolało
ostateczne rozwiązanie dla tej właśnie postaci. Młodsze kobiety dostały
wsparcie, "starsza pani" została sama. Czyż to nie jest wymowne?
Planeta singli 3 - trzecia
i ostatnia (?) część serii o perypetiach miłosnych pewnej pary. Momentami
nawet niezła, a ostrze satyry nie oszczędza nikogo. Ani młodych, ani starych,
ani wiejskich ani miejskich, ani odjechanych "trendzia(d)ków (nawet jeśli
jest to Bogusław Linda) ani tradycyjnych "wapniaków". Wspominam o tym filmie
z uwagi na dwie postaci dojrzałych kobiet: pewną siebie i wyzwoloną z konwenansów
matkę panny młodej (Danuta Stenka) oraz jej przeciwieństwo, dbającą o tradycyjny
model rodziny i rolę kobiety matkę pana młodego (dawno niewidziana, a bardzo
przeze mnie lubiana Maria Pakulnis). Dużo tam się dzieje, nie będę zdradzała
szczegółów, ale najważniejsze, że obie panie wychodzą z tych różnych zawirowań
zwycięsko i to w ramach stylu życia, które sobie wybrały. Bardzo mi się
to podobało. Można? Można.
Słodki koniec dnia -
to jest dla mnie film dość kontrowersyjny. Wiem, że krytycy byli zachwyceni,
publiczność chyba trochę mniej. Obraz wabi znanymi nazwiskami (Jacek Borcuch,
Szczepan Twardoch, Krystyna Janda, Kasia Smutniak), ale to nie wpływa na
jego ocenę. Ja mam z tym filmem problem. Z główną bohaterką też, mimo,
że podziwiam jej niezależność, silną osobowość, pozycję, miejsce, gdzie
mieszka, status w środowisku. Dojrzała poetka, o uznanym dorobku, chyba
nie do końca radzi sobie z przemijaniem, ale o to jej nie "winię". Mam
wrażenie, że utknęła w codzienności swojej stabilizacji i to ją męczy.
Niemniej sposób, jaki sobie wybrała na zaburzenie tego spokoju jest dyskusyjny.
Punktem kulminacyjnym jest szokujące przemówienie Marii. Rozumiem pobudki
twórców filmu dla tego zwrotu akcji, ale mnie one do końca nie przekonały.
Zachowanie bohaterki też nie.
Królowa kier - obraz
kinematografii duńskiej to mocna pozycja, która wali po głowie tępym narzędziem.
Trudno potem dojść do siebie. To był film, który bardzo mi się podobał,
pomimo drastycznej fabuły, a może właśnie ze względu na nią. Takie filmy
rozrywają trzewia i zostawiają rozległe obrażenia wewnętrzne, ale czasem
tak trzeba, żeby zmusić do refleksji. Modna jest dziś postawa dowartościowywania
się seksem z dużo młodszym partnerem. Ten obraz pokazuje, że sprawy mogą
pójść za daleko. Zachowania bohaterki nie da się w żaden sposób usprawiedliwić,
wymowa moralna jest jednoznaczna. I świetnie, że w roli manipulatorki mamy
kobietę. Naturalizm scen erotycznych jest porażający, podziwiam duńską
gwiazdę Trine Dyrholm za odwagę. Królowa była naga dosłownie i w przenośni
i trzeba to głośno powiedzieć.
Pamiątki Claire Darling -
tym razem jesteśmy we Francji i spotykamy spadkobierczynię lokalnych bogaczy,
która od lat barykaduje się w luksusowej rodzinnej posiadłości. Pewnego
dnia, pod wpływem wizji rychłej śmierci Claire otwiera podwoje twierdzy
i wystawia na sprzedaż cuda i cudeńka z rodzinnego majątku. Jak to zwykle
bywa, towarzyszą temu wspomnienia z całego życia, które te przedmioty wywołują.
Scenariusz był ponoć napisany specjalnie dla divy francuskiego kina Catherine
Deneuve. Aktorka bawi się swoją postacią i jej fochami, grymasami, wyniosłym
stylem bycia zamożnej starszej damy, ale pokazuje też drugą twarz - kobiety,
córki, matki. Dla mnie wątkiem ciekawszym niż sentymentalne przywiązanie
do pamiątek całego życia była relacja bohaterki zarówno z jej matką
jak i z własną córką, graną nota bene przez Chiarę Mastroianni, prawdziwą
córkę Catherine. Film ma powolne tempo i mnie akurat lekko znudził, ale
czytałam recenzje innych widzów i im się ta nieśpieszność i refleksyjność
bardzo podobała.
Kobieta idzie na wojnę -
to produkcja islandzka, która ma sporo elementów typowych dla filmów
z kraju gejzerów: niebanalną historię, intrygującą bohaterkę i subtelny
humor. Pomieszanie absurdu z satyrą. Chyba tak ludy Północy rekompensują
sobie surowe warunki naturalne, w jakich przychodzi im żyć. I właśnie o
naturę walczy tytułowa kobieta, 50-letnia Halla. Na co dzień szanowana
kierowniczka chóru, po godzinach przeistaczająca się w eko-bojowniczkę,
skrzyżowanie Lary Croft i komandosa sił specjalnych. Niby działa w słusznej
sprawie, ale metodami mocno dyskusyjnymi. Ja też ich nie pochwalam, ale
mimo tego, moją sympatię zdobyła, bo taka postać to nowatorskie podejście
do wizerunku dojrzałej kobiety. A jak się okazuje na końcu, każdy twardziel
ma miękkie miejsca w sercu i to wzruszyło mnie najbardziej.
Gdzie jesteś Bernadette? -
ten film stosunkowo niedawno przemknął przez nasze ekrany i szybko zniknął.
A szkoda. W roli głównej Cate Blanchett i jak dla mnie, już to wystarczy,
aby pójść do kina. Tak jest i tym razem. Cate błyszczy, choć jej bohaterka
nie zabiega o nasze (ani niczyje inne) względy, wręcz przeciwnie. Możemy
jej nie polubić, tak jak nie lubią jej matki innych dzieci ze szkoły córki.
Bernadette, kiedyś wzięta architektka, żyje w swoim świecie, ten zewnętrzny
mniej ją interesuje. Nie integruje się z innymi kobietami, szwankuje też
jej związek z wiecznie zapracowanym mężem. Jedyną silniejszą więź ma z
nastoletnią córką. Bernadette jest zamożną kobietą, może robić to, co chce
i zastanawiamy się, o co jej właściwie chodzi z tą niechęcią do ludzi.
Można też się zastanawiać, o co właściwie chodzi w tym filmie. Końcowy
manifest Bernadette odpowiada na wszystkie pytania i myślę, że większość
dojrzałych kobiet zgodzi się ze słowami, które padają z ekranu. Ja wyszłam
z seansu z gorejącymi policzkami.
Mamusie bez synusiów -
amerykańska komedia, którą już polecałam na Facebooku. Można się uśmiać
patrząc w krzywym zwierciadle na poczynania nadopiekuńczych mamusiek. W
pełni zgadzam się z zaleceniami: najlepiej zająć się sobą i swoim życiem,
a chłopaków wspierać w sposób zdecydowanie mniej inwazyjny. Z pożytkiem
dla wszystkich. Do obejrzenia na Netflixie.
W deszczowy dzień w Nowym Jorku -
najnowszy film Woody Allena, który rozgrywa się w jego ukochanym mieście
i to od razu widać i czuć. Mistrz odzyskuje werwę, a dialogi najlepsze
od lat. Wspominam o tym tytule, bo w jednej ze scen pojawia się matka bohatera
i kradnie show. Jej 5 minut to perełka. Polecam.
No i cóż? Nadal w mojej ocenie kinematografia
zagraniczna lepiej sobie radzi z tematem dojrzałych kobiet i częściej go
porusza w fajny sposób. Cierpliwie czekam na przebudzenie naszych twórców.
A mojego Oskara zdobywa... "Gdzie
jesteś Bernadette?"
Ela Hübner
Ela Hübner - blogerka 50+ z Warszawy
(www.fajna-baba-nie-rdzewieje.pl),
która pisze o tym, że także w wieku dojrzałym można czuć się atrakcyjnym
i spełnionym. Przekonuje, że właśnie teraz, kiedy kobietom mija podobno
"termin przydatności do użycia", można odnaleźć siebie, realizować swoje
pasje i potrzeby. Autorka 10 przykazań anty-korozyjnych, zwolenniczka zdrowej
diety i ruchu na co dzień. Za swoją działalność została przez tygodnik
"Wysokie Obcasy" wybrana do zaszczytnego grona "50 śmiałych kobiet 2018".
|