Leonard Cohen - człowiek
o złotym głosie (i jego montrealskie ścieżki)
Mieszkając w Montrealu, nie sposób
nie wspomnieć o jego wielkim obywatelu, jakim z pewnością był Leonard Cohen.
Zresztą duch cohenowski obecny jest nadal w tym mieście, niemalże na każdym
kroku. Choćby poprzez wielki mural, na którym, w centrum miasta, artysta
uśmiecha się do przechodniów, zachęcając do zrobienia fotografii czy zatrzymania
się, choćby na chwilę, by wspomnieć jego postać.
A dla młodszej części społeczeństwa,
jest to dobry wstęp do zapoznania się z artystą i jego twórczością, bo
na pewno warto. Budynek z jego wizerunkiem jest również charakterystycznym
punktem w panoramie miasta, bardzo pomocnym dla zagubionych turystów, szukających
właściwej drogi. Gdy trafisz na ulicę Crescent i wysoki budynek z czarno-białym
portretem mistrza, możesz być pewny, że jesteś w centrum miasta, na jednej
z najbardziej popularnych ulic, gdzie bary, restauracje i muzyka zachęcają
by zostać tu na dłużej. W tym miejscu miasto tętni życiem pod czujnym okiem
pana Leonarda.
Nie jest to jedyny mural w Montrealu
z wizerunkiem Cohena. Inny, tym razem w kolorze, znajduje się w dzielnicy
Plateau, w sąsiedztwie tzw. Małej Portugalii (nazwanej tak ze względu na
zamieszkałą tu dużą populację Portugalczyków), nieopodal budynku, w którym
mieszkał artysta. Jego mieszkanie nie wyróżnia się jednak specjalnie spośród
tylu mu podobnych w okolicy. Skromny budynek, jak wiele innych, ale trzeba
przyznać, że miejsce wyjątkowe. Jak na artystę przystało.
Z pewnością muzyk często spoglądał
ze swoich okien na park portugalski, rozśpiewany, kolorowy w czasie letnim,
uśpiony zimą. Dzielnica ta tętni życiem kulturalnym. Będąc tam, miałam
trochę wrażenie, że przeniosłam się w czasie - wokół można znaleźć kilka
urokliwych starych sklepów muzycznych, księgarni i antykwariatów, a także
restaurację "Suzanne", nazwa której kojarzy się z piosenką Cohena. Jak
już wspomniałam, śladów jego bytności tutaj jest i więcej: w tej samej
dzielnicy przejść się można ulicą Marie-Anne. Ta, z kolei, nazwa pochodzi
od innej piosenki Cohena, skierowanej, jak wielu wiadomo, do jego miłości,
o wdzięcznym imieniu Marianne. W oknach jednego z budynków, które mijałam,
zobaczyłam małą wystawę poświęconą Leonardowi Cohenowi, z jego archiwalnymi
zdjęciami i piosenkami, skreślonymi, jak się domyślam, ręką mistrza.
Najbardziej jednak poruszyło mnie
miejsce spoczynku muzyka, poety, człowieka, którego piosenki są niemal
hymnami śpiewanymi przez wielu do dziś. Byłam tam w maju, czyli gdy wiosna
w pełni. Słowa, które cisnęły mi się na usta, gdy w końcu dotarłam do cmentarza,
to skromność, pokora i... natura. Taki był Cohen, taki również jest
jego grób. Pochowany obok rodziców i dziadków. I wielu innych, anonimowych
mieszkańców miasta. Otoczony zielenią, naturą budzącą się do życia i zwierzętami.
Udało mi się bowiem, pośród grobów, w trawie, zobaczyć świstaka i skaczące
między drzewami wiewiórki. Obok śmierci, życie w rozkwicie. Pełna symbioza.
Było w tym coś poruszającego i pozytywnego jednocześnie.
|
... |
By dotrzeć do cmentarza
żydowskiego, znajdującego się niemal pod samą górą Mont Royal, należy pokonać
dość krętą drogę pod górę, potem w dół. Ta droga jest jak metafora życia
prowadząca, ostatecznie, do śmierci. W tym miejscu człowiek może poczuć
się bardzo samotny, bez żywych ludzi wokół, ale również dobrze i przytulnie.
Tu, gdzie tyle pokoleń spoczywa obok siebie w pokoju i ciszy. Gdzie każdy
mieszkaniec Montrealu może po prostu wpaść jak do przyjaciela, by,
choć na chwilę, zatrzymać się w pędzie codziennego życia, porozmyślać,
odpocząć, nabrać nowych sił i wrócić do rzeczywistości. Dla mnie
to był odpoczynek, którego potrzebowałam. Dziękuję panie C. Dziękuję, że
żyjesz wciąż, nie tylko w piosenkach, ale, że Twój Duch obecny jest także
tu, w mieście, które tak ukochałeś, Twoim mieście, które stało się również
i moim przystankiem w podróży życia.
Katarzyna Knieja
|
Katarzyna Knieja - pedagog z
wykształcenia, trochę niedzisiejsza miłośniczka kultury wszelakiej, podróżowania,
natury i zwierząt. Ze swej pasji uczyniła zawód, na co dzień zajmuje się
opieką nad czworonożnymi pupilami mieszkańców Montrealu i sprawianiem,
by jej życie miało sens. Posiadaczka ubóstwianego psa o wdzięcznym imieniu
Thor. |