Irena Chrul. Ciągle w
drodze
Nad Kapuletich i Montekich
domem
Spłukane deszczem, poruszone
gromem
Łagodne oko błękitu.
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych
grodów
Na nieprzyjazne bramy do ogrodów
I gwiazdę im zrzuca ze szczytu
("W Weronie", C.K. Norwid)
Zachwyciło mnie jej malarstwo. Poetyckie,
teatralne, narracyjne, operujące symbolami, konstruujące i dekonstruujące
wyimaginowane światy wyczarowane z dziejów kultury europejskiej. Coś
powstaje w chaosie spienionych tkanin - to stopa, ręka, Wenus
rodzącej się z piany morskiej, na obrazie "Venus". Greckie posągi
żyją na nowo. Są piękne, pięknem walczącym ze zniszczeniem. Przezroczyste
chusty, rozwiane welony, rozwijające się bandaże, spiętrzone tkaniny, nadają
ruch obrazom i budują dramatyzm przedstawianych przez malarkę historii.
Kobiety na portretach Ireny
Chrul są nierealne, wyłaniają się ze świata snu, marzeń, teatru. Przypominają
mroczne bohaterki sztuk Becketta, Ibsena czy Strindberga, żyjące swoim
światem, tajemnicze i nieobecne. Z serii "Ospiti", którą artystka
pokazała na wystawie w Abu Dhabi, w 2011 roku, podczas jednego
wieczoru sprzedane zostały prawie wszystkie obrazy. Seria była opowieścią
o różnych fazach życia kobiety - postać jak fantom, jedynie zasugerowana
przez suknie lub fragmenty ciała, siedziała na zabytkowym fotelu,
jako zalotna baletnica, prowokująca kochanka, stateczna matrona z psem
na kolanach, umierająca staruszka. Artystka-medium wyjmuje ze skarbnicy
kultury obrazy zaginionego świata, który przestał istnieć - Pompeje
zasypane przez lawę Wezuwiusza, mieszkańców zatopionej Atlantydy, kochanków
z Werony pochowanych w grobowcach Capuletich i Montecchich
i z tych fragmentów buduje narrację swoich prac. Inspirująco
wpłynęło na nią malarstwo Akademii Bolońskiej (Accademia Carracci
działająca do 1620 roku). Według Agostina Carracciego malarz powinien
w swoich dziełach przejawiać potęgę Michała Anioła, natchnienie Tycjana,
czystość Correggia, harmonię Rafaela, poprawność Tibaldiego, inwencję Primaticcia
i wdzięk Parmigiana - jednak kultura artystyczna nie powinna przeszkadzać
w obserwacji życia codziennego. I tak też jest w przypadku
obrazów Ireny Chrul - przy wykorzystywaniu sztafażu dziedzictwa kultury
europejskiej artystka uwrażliwiona jest na współczesność, a sztuka
jej posługuje się nowoczesnymi technikami malarskimi.
Irena Chrul od siedmiu lat mieszka
w Montrealu. Nie przyzwyczaiła się do tego miasta, nie czuje
się dobrze w krainie długich zim, ale to właśnie tutaj odpoczywa
po wędrówce, jaką było, i ciągle jest, jej twórcze życie. Po ukończeniu
w 1980 roku Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu
(obecnie Uniwersytet Artystyczny) i zrealizowaniu kostiumów do czternastu
sztuk dla różnych teatrów i oper, w 1982 roku wyjechała do Hamburga.
Ze swoim ówczesnym mężem, scenografem Sławomirem Dęboszem, przez dwadzieścia
lat prowadzili agencję reklamowo-multimedialną "Debosz&Debosz Creative
Team". Przez cały czas była wierna malarstwu i miała w Niemczech
ceniących jej twórczość kolekcjonerów. W 2002 roku wyjechała do mekki
malarzy, do Nowego Jorku. Tutaj miała wystawę indywidualną w East
Village Gallery. Po kilku miesiącach znalazła się w Montrealu.
Prowadziła tu przez chwilę Open Studio, w 2004 roku miała wystawę
indywidualną w Atelier Oasis, poznała swego obecnego męża, z którym
na siedem lat wyjechali do Toskanii i zamieszkali w Lucca.
Ta artystyczna odyseja niewątpliwie wpłynęła na twórczość, szczególnie
inspirujące było obcowanie z krajobrazem i pięknem włoskich zabytków,
ale, jak sama artystka przyznaje, bliskie jej jest także brutalne
malarstwo angielskiej malarki-feministki, przedstawicielki Young British
Artists - Jenny Saville. Cykl prac "Les Roses sont Rouges" Chrul zadedykowała
artystkom, które popełniły samobójstwo, m.in.: Sarah Kane, Sylvie Plath,
Kaye Sage, Francesca Woodman:
Prace artystki znalazły się w kolekcjach
prywatnych w Niemczech, Szwajcarii, we Włoszech, w kolekcji
rządowej w Abu Dhabi, w Emiratach Arabskich, w San Francisco
i Waszyngtonie.
Montrealskie atelier Ireny Chrul
wypełniają obrazy. Jeszcze niektóre musi skończyć. Pracuje zawsze nad kilkoma
na raz. Już niedługo wszystkie będą skończone i będzie mogła
zaprosić gości na wernisaż. Słuchając opowieści o tej artystycznej
wędrówce po świecie, w którym artystka czuje się zarówno wszędzie
u siebie, jak i wszędzie bezdomna, nagle zaczęłam namawiać ją
na wystawę w Polsce, żeby pokazała polskiej publiczności
obrazy-opowieści, które wyrosły również z najlepszych tradycji polskiego
malarstwa, teatru i scenografii.
Katarzyna Szrodt
Katarzyna Szrodt - doktor
nauk humanistycznych, badacz emigracji artystycznej do Kanady, animatorka
życia kulturalnego, kurator wystaw, felietonistka w prasie polonijnej.
(Montreal Warszawa)
|