.
NUMER 6 / LISTOPAD 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Ostatni szmirusowy 

"Ostatni honorowy" Jacka Komudy to książka, która powinna osiągnąć status jednej z najlepszych polskich powieści przygodowo-sensacyjno-historycznych ostatnich lat. Jej głównym bohaterem jest były zawodnik szermierczego klubu sportowego, który na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności angażuje się w nielegalne, lecz znakomicie płatne walki z użyciem broni białej, głównie szabel i mieczy. Z racji tematyki przybliża czytelnikowi szermierczy kodeks honorowy oraz zawiera niezwykle interesujące opisy walk.

Książka powinna być sensacją, lecz nią nie jest. Stanowi raczej grafomanię, przez którą ciężko przebrnąć. Nie - trudno, tylko właśnie ciężko. Jej czytanie przypomina spacer po kamienistej plaży na bosaka. Chaosem "stylu" przypomina mi Andrzeja Pilipiuka ze słabszego okresu przygód Jakuba Wędrowycza. Z tym że pan Pilipiuk sam w wywiadach mruży oko, dopuszcza, że jest grafomanem. Sam przyznaje, że ma kredyty i gonią go terminy. U pana, choć może bardziej: u imć Komudy, na zdjęciach wyraźnie widać to samo - pośpiech i przez to wielkie niechlujstwo, a w wywiadach - pychę i pogardę dla innych pisarzy. (...i w ogóle najlepiej jakby wróciła II Rzeczpospolita).
 
.... W "Ostatnim honorowym" jest on mistrzem opisów w rodzaju: "podeptał nogą", "...zaczął padać deszcz. Kuba pozbierał się i poszedł w deszcz", ewentualnie: "... upadł i znieruchomiał, dygotał". Jest wyznawcą zasady, że zdania oddziela się przecinkami zamiast kropkami, a narrację w dialogu można umieścić w absolutnie dowolnym miejscu. Całość pisana jest językiem mówionym zamiast pisanym. Nawiasem mówiąc, ciekawe, kto jeszcze dzisiaj to rozróżnia? Jacek Komuda powinien. Jego postacie są płaskie i jednolite. Każdy mówi w ten sam sposób. Stary, przedwojenny dżentelmen wypowiada się tak samo jak zbiry z SB, zresztą namiętnie nazywanej przez autora UB. Właśnie! W książce aż roi się od ksenofobii i nienawiści. Komuda wydaje się wręcz masochistycznie lubować w narodowym cierpieniu. Co byłoby zrozumiałe, gdyby taki charakter miał główny bohater. Ale jak już wspomniałem, postacie nie mają tu żadnego charakteru. Ta nienawiść zdaje się być prywatną nienawiścią autora do sąsiednich nacji, ze strony których Polska zaznała wiele złego. 

Tak, ma do niej prawo i ma prawo wyrażać ją w swoich książkach, tym bardziej, że podobno bardzo emocjonalnie podchodzi do swoich bohaterów podczas pisania. Ale dobry autor pisze tak, że czytelnik sam wyrobi sobie opinię. Tutaj ten pogląd narzucony jest siłą, przez co czyta się to ze sporym niesmakiem. Główny bohater bierze udział w walkach z: kacapami, szwabami, "czy innymi Rumunami", że zacytuję autora. Kiedy natomiast sam zainkasuje niefortunne cięcie, wtedy okazuje się, że: "ruski wyprowadził cios na głowę Polaka!", z obowiązkowym wykrzyknikiem. Mickiewiczowska golgota (zgwałcą, zabiją, ale honoru nie odbiorą) przyprawia o nudności, ponieważ podana jest bez należytego klimatu; szybko i na zimno. Książkowa "reszta świata" pławi się w luksusie i rozpuście, posługuje się niedozwolonymi metodami, a ten samotny bohater, nierozumiany nawet przez własnego brata, gdzie tylko się da jest przez wszystkich bity, cięty, kłuty, kopany, ewentualnie prześladowany. Ba, świat wali mu się na głowę nawet gdy ma zostać ojcem. To może być jeszcze kwestią gustu, ale już sposób, w jaki przedstawiona jest walka biednego Kuby z cynicznymi "nimi" (z oczywistej przegranej pozycji) przypomina finezję bieszczadzkiego drwala przy pracy. Przez tę martyrologię dla niewybrednych nie widać w książce niczego, co chociaż podążałoby w kierunku pokrzepienia serc, a wręcz przeciwnie. Należy się zdołować, przygnębić w myśl staropolskiego (choć bezmyślnie kultywowanego również dziś) patriotyzmu. Szkoda, bo trochę lekkości tu i ówdzie byłoby świetną przeciwwagą dla niesprawiedliwości, jaka spotyka bohatera.

Sam pomysł tematu książki jest znakomity. Zwłaszcza włączenie kilku autentycznych wątków, jak zabójstwo premiera Jaroszewicza i jego żony. W świetle późniejszych wydarzeń i pointy - poddaje do myślenia. Opracowanie tematu godne podziwu, historia (podobno również prawdziwa), gdyby była przedstawiona bardziej przyjaźnie dla czytelnika, byłaby bardzo wciągająca. Są miejsca, gdzie opowieść nabiera rumieńców, zaczyna być "jakaś". Przykładem może być kłótnia Lou i Kuby w samochodzie. Tam wreszcie udało się autorowi na chwilę stworzyć charakterną postać wściekającej się, gorącokrwistej Francuzki. Tylko co z tego, skoro to wszystko zaraz siada. Styl pisania jest bardzo nierówny. Czasami wydaje się, że naskrobał to licealista z pojedynczymi przebłyskami talentu, a korektę przeprowadził kolega z ławki. Wyraźnie widać, gdzie autor się spieszył, a gdzie miał czas dopracować akcję.

Ktoś powie: "co z tego, temat jest fajny i to jest najważniejsze!". Każdemu, kto tak uważa proponuję wstąpić do dobrej restauracji i przy składaniu zamówienia napomknąć kelnerowi, że nie zależy wam na zastawie - niech wrzuci wszystko na gazetę. Niestety, tandetny styl umniejsza tematyce i przeszkadza w odbiorze, a to jeden z grzechów głównych, gdy jest się autorem powieści. Wielka szkoda.
 

Marcin Śmigielski
 


Marcin Śmigielski - obserwator rzeczy dziwnych i ulotnych, podróżnik po Polsce i kronikarz. Instruktor i pasjonat harcerstwa, autor książki o harcmistrzu Stefanie Padowiczu, żołnierzu 2 Korpusu Polskiego generała Andersa. Niepoprawny entuzjasta wszystkiego, co związane z Polską, oprócz polityki. Od kilku lat szczęśliwy mąż, z niecierpliwością oczekujący dalszych życiowych wyzwań. (Toronto)


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ