.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Top Gun: Maverick - szkoła (emerytowanych) pilotów

Tom Cruise nie składa broni. Znakomity aktor i niekwestionowana gwiazda Hollywood nie spoczywa na laurach, nie odcina kuponów od tego co osiągnął i nie bierze udziału w wątpliwych jakościowo produkcjach, aby "dorobić do emerytury". W zamian aktor pracuje na pełnych obrotach przy kolejnych filmach. Aktualnie zajmuje się produkcją siódmej części sagi "Mission: Impossible", która zapewniła mu stałe miejsce wśród gwiazd światowego kina. Nowy "M: I" będzie podzielony na dwie części, z których pierwszą powinniśmy zobaczyć już w tym roku. Tymczasem kilka miesięcy temu na ekranach kin (a obecnie na DVD i Bluray) mogliśmy obejrzeć produkcję, która już w fazie realizacji wywoływała emocje o wiele większe niż seria o Ethanie Huncie.

Wszyscy wiemy, jak wyglądają kontynuacje i przeróbki wielkich filmowych klasyków, zarówno zachodnich jak i rodzimych produkcji, że wspomnę tylko najbardziej spektakularne porażki: "Superman 3 i 4", "Nagi instynkt 2", "Speed 2", czy "Szczęki 4". Dlatego wielkie obawy (również moje) wzbudziła wiadomość, że Tom Cruise przygotowuje kontynuację jednego z największych filmowych hitów lat 80 – "Top Gun" w reż. Tony’ego Scotta z 1986 roku. Oczami wyobraźni widziałem jak w gruzy rozsypuje się znakomity klimat filmu przygodowo-sensacyjnego z wojskową awiacją i walkami powietrznymi w tle, a sam Cruise (któremu w ubiegłym roku stuknęła sześćdziesiątka!) staje się własna karykaturą. Bo co niby człowiek w tym wieku może robić w elitarnej szkole pilotów wojskowych, oprócz zajmowania nudnych stanowisk kierowniczych? Jeżeli zaś jakimś cudem zostanie wpuszczony do samolotu, to z miejsca będzie skazany na pożarcie przez młodych adeptów sztuki lotniczej. Tak zapewne myślały miliony wielbicieli na całym świecie. Nie wiem, czy z podobnego założenia wychodzi Tom Cruise (aktor i producent w jednej osobie) i czy wykorzystał to podczas prac nad fabułą, ale "Top Gun: Maverick" stanowi zaprzeczenie wszystkich obaw. 

Film, a konkretnie jego twórcy już na początku postanowili zagrać na nosie złośliwcem, którzy z zapartym tchem czekali na pierwsze oznaki artystycznej i wizerunkowej katastrofy. Już w drugiej minucie trafiamy na tajne lotnisko pośrodku pustyni, na którym Pete Maverick testuje najnowszy model hipersonicznego samolotu. Sekwencje na lotnisku, w pomieszczeniu kontroli lotów i w samym samolocie utwierdzają nas w przekonaniu, że stary dobry Maverick się nie zmienił. Może przybyło mu zmarszczek, za to nadal nie zamierza być zbyt układnym wobec przełożonych, drwi sobie z biurokracji, a ustalone zasady są dla niego po to, aby je przekraczać. Sam film natomiast, zgodnie ze sztuką, zaciekawia od pierwszych minut i będzie obfitował w trzymającą w napięciu historię, popartą oczywiście efektami specjalnymi pierwszego gatunku. Za krnąbrność pierwszego stopnia Maverick zostaje wysłany na swoje stare śmieci, czyli do elitarnej szkoły lotniczej "Top Gun". Zemsta przełożonych rozkwita, gdy okazuje się, że stary as myśliwski ma być uziemiony, a latać będą... jego podopieczni, którym ma robić za instruktora.

Im dalej "w las", tym bardziej przekonujemy się, że twórcy wybrali nieco inną drogę, niż tylko odcinanie kuponów od dawnego kinowego hitu. Wymyślili historię, która opiera się na sprawdzonym schemacie. Historia jest nowa, bo przecież po to robi się filmy, ale schemat stary, bo po co zmieniać coś, co sprawdziło się i w 1986 roku, i sprawdza się za każdym razem? Walka dobra ze złem przecież zawsze przyciąga widzów, o ile oczywiście podana jest w interesujący sposób. W "Top Gun: Maverick" zło nie zostaje nazwane po imieniu, dokładnie jak w pierwszej części sprzed 37 lat. Nie wiemy z kim walczą dzielni lotnicy. Nie wiemy też, gdzie wróg się znajduje, choć tego można się domyślać. Wiemy natomiast jak wygląda i co muszą zrobić młodzi adepci myśliwscy, aby z nim wygrać. Przypomina to naiwne bajki, od pokoleń czytane dzieciom na dobranoc, lub też nieśmiertelne komiksy z super bohaterami. Tylko skoro naiwne, to dlaczego nieśmiertelne? Właśnie dlatego, że człowiek od wieków chce taką rywalizację oglądać i właśnie nią się pasjonować. Dobry myśliwiec, zły myśliwiec i ogromna przestrzeń powietrzna zapewniają widowiskowość niezbędną dla kina akcji. Teraz wystarczy już tylko oznaczyć wszystkich odpowiednimi barwami, aby widz łatwo zdecydował komu należy kibicować. Ci źli są oczywiście w kolorze czarnym. Recepta prosta do bólu. Trzeba przyznać, że twórcy "Top Gun: Maverick" solidnie odrobili lekcje, również z psychologii widza, doskonale wiedząc, co chcą osiągnąć. Do tego dodajmy oszałamiające efekty specjalne, które w kinie oraz na dużych telewizorach wgniatają w fotel i mamy przepis na sukces. A propos wgniatania w fotel: tu nie było pójścia na łatwiznę (czy też cięcia kosztów), jak w przypadku rodzimego filmu o dywizjonie 303 sprzed pięciu lat. Tom Cruise naprawdę zapakował aktorów do dwumiejscowych myśliwców szkoleniowych i filmował ich twarze podczas przeciążeń wywołanych przez akrobacje. Sam też się nie oszczędzał, zresztą ostatnio management aktora starannie dba o publikację materiałów z planów filmowych, gdzie aktor sam wykonuje większość ewolucji kaskaderskich. Choćby najnowszy materiał dotyczący prac nad kolejną częścią o przygodach Ethana Hunta, gdzie aktor skacze na motocyklu w stumetrową przepaść. 

"Top Gun: Maverick" jest nominowany do tegorocznej nagrody Oscara aż w sześciu kategoriach: dla najlepszego filmu, za najlepszy scenariusz adaptowany, efekty specjalne, dźwięk, piosenkę i montaż. Nie zdziwię się, jeśli zdobędzie więcej niż jedną statuetkę, bo choć konkurencja jest mocna, to film nie jest zrobiony przez byle kogo. I choć może nie jest najwyższych - nomen omen - lotów w sensie artystycznym, ale nikt chyba tego nie oczekiwał po tym tytule. Powstało za to dobre kino rozrywkowe, znakomite widowisko i kawał sensacji. Zachęcam do obejrzenia obu części "Top Gun", oczywiście w kolejności chronologicznej, no i rzecz jasna do kibicowania twórcom podczas gali oscarowej, która odbędzie się 12 marca.
 
 

Marcin Śmigielski


Marcin Śmigielski - krytyk filmowy, instruktor i pasjonat harcerstwa, autor książki o harcmistrzu Stefanie Padowiczu. 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ