.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Genius loci Krakowa

Kraków jako pierwsze europejskie miasto w 1978 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO. Urzeka pięknem pałaców, kamieniczek, tajemniczymi zaułkami. Liczne wieże i wieżyczki, niczym zadarte nosy, zachwycają urokiem o każdej porze dnia i roku - płaczą razem z deszczem, czasem zasypiają otulone kołderką śniegu, latem uśmiechnięte słońcem, wołają do przechodniów: Hej, ciągle tu jesteśmy. Trwamy.
Tyle wieków, tyle historii, tylu zachwyconych i ciągle powracających turystów. 

Wydaje się, że swoisty Genius loci na dobre zadomowił się w tym miejscu i na szczęście ani myśli go opuszczać. Ta, według mitologii rzymskiej, opiekuńcza siła, sprawia, że to miasto jest jedyne w swoim rodzaju i nawet warszawiacy, będący obiektem żartów krakusów, lubią odnajdywać się w jego niepowtarzalnym klimacie, chociaż, jak śpiewa krakowski zespół "Pod Budą" "...odmiennym jakby rytmem u nas ludziom bije serce, choć dla serca nieszczególne tu powietrze, złote nuty spadają na Rynek i muzyki dokoła jest w bród, po królewsku gotuje Wierzynek, a kwiaciarki czekają na cud".

A on dokonuje się każdego dnia. Wystarczy oprzeć się plecami o mury Sukiennic lub przysiąść na ławeczce na Plantach, by usłyszeć głosy przekupek krakowskich, zachęcających do zakupu obwarzanków, rajców miejskich spierających się od wieków o wszystko, gruchanie wszędobylskich gołębi - honorowych obywateli miasta, a nade wszystko kroki i rozmowy tych, bez których tego niematerialnego Krakowa by nie było.

Słyszycie odgłos dłuta? Tak, to mistrz Wit Stwosz ciągle rzeźbi i wygładza pachnące lipowym drewnem święte postacie, przed którymi od wielu wieków na kolanach zanoszone są szeptem modlitwy. Pokolenia krakowian odchodzą i przychodzą, a średniowieczny ołtarz w kościele Mariackim przypomina o wertykalnym wymiarze życia ludzkiego, skłania do refleksji lub po prostu zachwyca pięknem.

Nie wyobrażam sobie Krakowa bez Jana Matejki i Stanisława Wyspiańskiego. Ten pierwszy to twórca narodowej szkoły malarstwa. Pędzlem, jak nikt przedtem, uwiecznił na monumentalnych płótnach, w trudnych czasach, historię Polski. Wybitny malarz, dyrektor krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, patriota, filantrop zabiegający o renowację zabytków, teraz przysiadł na swoim pomniku przy Barbakanie prawie jak jego "Stańczyk" zadumany nad losami Ojczyzny. Odpoczywa zmęczony licznymi obowiązkami i pracą, a przede wszystkim gderliwą i chorobliwie zazdrosną żoną. O! Słyszycie kolejną kłótnię? Lepiej zostawmy ich samych.

Stanisław Wyspiański - czwarty wieszcz. Bez niego Kraków nie byłby Krakowem. Nie byłoby także "Wesela", "Wyzwolenia", "Nocy Listopadowej", "Bolesława Śmiałego". Nie wzruszalibyśmy się przed obrazami "Śpiącego Stasia", "Główką Helenki", "Dziewczynką z wazonem z kwiatami", "Macierzyństwem", widokiem "Plant o świcie" czy "Chochołami". Polichromie i witraże, w tym ten najsłynniejszy "Bóg Ojciec" z kościoła franciszkanów, to rozpoznawalne wizytówki Artysty i Krakowa. To także cała barwna prawda o młodopolskiej secesji. Kolory i kwiaty, kwiaty i kolory sprawiają, że ciągle się je chce oglądać, że pobudzają wyobraźnię, że zachwycają tak, że aż dech zapiera, że chochoły z "Wesela" tańczą w błędnym kole, że zgubiła się czapka z pawimi piórami i że na próżno nadsłuchiwać złotego rogu. Czasem tylko w szumie liści na Plantach można usłyszeć znajome słowa: "miałeś, chamie, złoty róg. Miałeś, chamie, czapkę z piór: czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się ino sznur, ostał ci się ino".

Kiedy Wyspiański odchodził, podobnie jak i Matejce, bił "Zygmunt" (dzwon Zygmunta z wawelskiej katedry), bo on zawsze bije Wielkim.

Co roku, w rocznicę  śmierci poety, w miejscach związanych z jego życiem, wywieszane są nekrologi: 

"Dnia 28 listopada 1907 roku zmarł w Krakowie Stanisław Wyspiański.

Poeta wielki i wszechstronny artysta, był jednym z największych synów umęczonej Ojczyzny, umiał kochać i cierpieć za miljony, umiał do Narodu przemówić tonem Adama, Juljusza i Zygmunta, bo z Wieszczów był.

W przeszłość wpatrzony, w mitach greckich za rodów wnętrznego rozwoju Ludzkości dopatrując, w bajecznych dziejach Polski pierwiastki narodowej duszy śledząc, zdobył się na głos, który jest "z tego pokolenia": wołał o wyzwolenie spod obcej przemocy, nie tylko materjalnej ale i duchowej, wołał o budowanie zrębów NOWEJ POLSKI!

Targany wątpliwościami wieku, nie przestał nigdy wierzyć w duchowy cel życia, w nieśmiertelność, bo w śmierci widział tylko drogę do nowego, wyższego bytu, ku któremu Naród wieść pragnął.

W wołaniu o dzielność duchową, o wolność i niepodległość narodową i indywidualną, o skon bohaterski na polu walki o Polskę. Twa doniosłość, powaga i sława, Wieszczu, dla nas - spadkobierców Idei Filaretów, Towiańczyków, Mickiewiczowskich Legjonistów..."
To już tyle lat... A ja ciągle, kiedy gasną światła w teatrze po trzecim gongu, powtarzam w myślach fragment jego wiersza:

"I ciągle widzę ich twarze, ustawnie w oczy ich patrzę -
ich nie ma - myślę i marzę, widzę ich w duszy teatrze. 
Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie,
ludzie je pełnią i cienie, ja jestem grze ich przytomny. 
(...)
Ja słucham, słucham i patrzę - poznaję - znane mi twarze,
ich nie ma - myślę i marzę, widzę ich w duszy teatrze!" 

Ciągle wypatruję go także na Plantach, przy wylocie ulicy Szewskiej, gdzie, jak wspomina Roman Brandstaetter w “Kręgu biblijnym", siedział skulony, szepczący coś cicho do siebie, bo po kilkudniowym czytaniu Pisma Świętego bez jedzenia i spania, jego umysł i mieszkanie wypełniły biblijne postacie. Mam nadzieję, że kiedyś go tam spotkam, bo w Krakowie przecież wszystko jest możliwe.

Kraków dla krakusów? Nie tylko, bo przecież oprócz Wita Stwosza zadomowiło się w nim wielu innych cudzoziemców. Był i taki, który został zatrzymany w 1903 roku pod zarzutem włóczęgostwa i osadzony w areszcie miejskim "Pod Telegrafem" - Jarosław Haszek. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Zdaniem Leszka Mazana, wybitnego szwejkologa, w więzieniu spotkał krakowskiego dziwaka Władysława Durdzielskiego, który - być może - stał się jednym z pierwowzorów Szwejka. Wydarzenie to upamiętnia tablica na kamienicy przy ul. Podzamcze, na rogu Kanoniczej. 

A jeśli o cudzoziemcach mowa, to w Krakowie zamieszkał na dłużej także pewien Litwin - ojciec dynastii Jagiellonów, król Polski - Władysław Jagiełło. Trafił na pomnik na Placu Matejki, a także na stuzłotowy banknot, ale można także przystanąć w zadumie przy jego doczesnych szczątkach w katedrze wawelskiej. W niej bowiem odbywały się uroczystości koronacyjne, monarchowie i ich dzieci zawierały w niej śluby, tutaj były chrzczone ich dzieci. W katedrze i w podziemiach znajdują się groby niemal wszystkich władców Polski, a także zasłużonych Polaków m.in. Tadeusza Kościuszki, Józefa Piłsudskiego, Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Paradoks - ci dwaj ostatni, za życia ze sobą rywalizujący, po śmierci obok siebie... Wszak Wawel górujący nad miastem jednoczy - za życia i po śmierci. 

Wczoraj, dzisiaj, jutro - strażnicy genius loci trwają na posterunkach, by dobry duch nie opuścił grodu Kraka. Są nimi hejnaliści z Wieży Mariackiej niestrudzenie od wieków, co godzinę, obwieszczający dźwiękami ze złotej trąbki mijający czas, to także uprzywilejowani dzwonnicy wawelscy pilnujący, aby rozkołysany ręcznie przez nich "Zygmunt" towarzyszył wzniosłym wydarzeniom, to przemierzający raz w roku ulice Krakowa Lajkonik, konik zwierzyniecki, w stroju, a jakże, zaprojektowanym przez Stanisława Wyspiańskiego, to kwiaciarki na Rynku od świtu do nocy z pachnącymi bukietami, to przemierzające ze stukotem brukowe ulice dorożki, to tajemniczy wawelski czakram, no i oni - bohaterowie z niezliczonych pomników, a wśród nich Adam Mickiewicz - wieszcz z krakowskiego Rynku, Mikołaj Kopernik od wieków pilnujący, aby Ziemia kręciła się wokół Słońca i Tadeusz Kościuszko - polski i amerykański bohater narodowy. Taki właśnie od wieków jest Kraków - tu rodzą się wiersze, tu nauki strzeże Uniwersytet Jagielloński, najstarsza uczelnia w Polsce i jedna z najstarszych na świecie, to wreszcie tu odbywa się bez przerwy lekcja patriotyzmu. 

I dlatego, jak śpiewa Elżbieta Adamiak w "Krakowskiej balladzie", "...trzeba zajrzeć do Krakowa (...) póki jeszcze słychać Szalom na Szerokiej, póki wciąż Floriańska Brama wszystkich wita, póki czas secesji w popiół nie rozsypał, póki jeszcze hejnalista gra z pamięci, póki wiatr dorożkom wszystkie koła kręci, póki nad Plantami widać skrawek nieba, to do szczęścia nic naprawdę nie potrzeba". 
 

Maryla Kania 


Maryla Kania - harcmistrzyni z Hufca ZHP Kraków Śródmieście. [email protected]

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ