Prawie nic, a tak bardzo
wiele...
Jest już polska biografia Józefa
Czapskiego, pióra Erica Karpelesa, znana wcześniej z wersji angielskiej.
To książka o nasyceniu. Nazywa się "Prawie nic". Jest o adoracji życia,
sztuki, o namiętności i o miłości. O malowaniu obrazów i o tym, jak na
obrazy patrzeć należy.
|
.... |
Autor pisze, chcąc abyśmy
wyobrazili sobie obrazy, pełne barw i choroby na życie. Pisze, malując
jednocześnie. To książka o malarzu, który pisał książki.
Książka Karpelesa jest jak sklep
z przyprawami. Wszystko w niej pachnie, wabi zmysły i kusi. Chcąc się nasycić,
musimy umiejętnie wszystko połączyć, jeden element z drugim. To sztuka,
która powstaje zgodnie z pewną tradycją. Musimy mieć wiedzę, znać tajniki
syntezy. Jednym się udaje, drugim nie. Ci pierwsi, szybko stworzą sobie
obraz człowieka, pełnego gigantycznej wiedzy, jasnego umysłu, nietuzinkowej
erudycji. Inni będą musieli ręcznie dodawać fakty, zdarzenia, historie...
To zupełnie jak owa słynna opowieść o Alicji Toklas, która przechadza się
po straganach Prowansji i zbiera tam owoce na konfitury
Lecz tak naprawdę
nie o konfiturach jest tam, lecz o życiu. |
Książka Erica Karpelesa przywołuje
drobiazgi, ale my wiemy, że za nimi kryją się wielkie historie. Tak jak
ta wizyta, niedowidzącego Ambroise Vollarda na wystawie Kapistów w Paryżu.
Vollard, owiany legendą marszand, który prowadził niegdyś skup obrazów
Paula Gauguina, stoi teraz przed pracami Polaków i ponieważ niedowidzi,
to palcami dotyka faktury obrazów. I jest w tej historii jeszcze Gertruda
Stein, która kupuje prace Jana Cybisa. A jeszcze w tle, widzimy oczyma
wyobraźni, słynny z legend Montparnasse bar La Rotonde, z czerwonymi markizami
i takąż neonówką, a w środku kopcących niemiłosiernie Fernanda Légera,
Pabla Picassa i wszystkich innych z sąsiedniej ulicy Delambre, włącznie
z Hemingwayem, którego Cybis przecież tak uwielbiał. I oczywiście Foujitę,
który od kelnera w tym bistrot pożyczał pieniądze na zaręczynowy pierścionek...
Książka "Prawie nic" jest taka właśnie.
Snuje się jak poeta Paul Verlaine po nocy. Bo choć autor stara się wciąż
przytaczać Prousta, opowieść o Czapskim jest jednak o wiele bardziej zagadkowa,
pełna niedopowiedzeń i melancholii.
I jest też Czapski patrzący na obrazy
Pierre Bonnarda. Z zachwytem i pokorą. Bonnard to przecież ikona, której
dotknął. A kiedy jej dotknął, został zarażony wirusem malarskiej barwy,
woni farb i faktury. Całym tym spoiwem, które zrodziło geniusza. Pierwsze
wrażenie obrazów Bonnarda to zachwyt zestawień barwnych, dopiero potem
przychodzi zastanowienie: ...ta płaszczyzna niebieska czy to suknia kobiety?
A może góra? Ta forma za obrusem białym w czerwone kratki - to ręka kobiety,
a może kot?
Józef Czapski napisał książkę o Józefie
Pankiewiczu. To bohater malarski Czapskiego. Ta książka jest jak znana
z lektur szkolnych podróż Eug?ne Fromentina. Literacki majstersztyk pisany
przez malarza. Pankiewicz był przyjacielem Bonnarda. Poznali się w 1908
roku, spędzali ze sobą dużo czasu. Bywał tam też Paul Signac, fenomenalny
malarz śródziemnomorskiego światła, ten sam, który wyczarował portret Notre-Dame-de-la-Garde
w Marsylii. Ale ten pokłon przed Pankiewiczem i Bonnardem kończy: ...pod
względem klasy malarskiej nie można stawiać na równi tych dwóch nazwisk.
Zresztą w ogóle nie bardzo wiem, kogo można stawiać na równi z Bonnardem
ze współczesnych mu malarzy, poza jedynym Matissem.
Henri Matisse...
Czapski wspomina jeszcze Picassa,
żywiąc do niego szacunek. Widzi u niego rodzaj kontrapunktu koloru. Dla
niego Pierre Bonnard wzbogacał formę i kolor, a nie zubożał sztukę jak
większość modernistów. Pankiewicz wyrósł wszak z moderny. Może to widział
w ten sposób właśnie?
Karpeles przytacza nieśmiertelne
słowa Bonnarda, że malarstwo abstrakcyjne uratuje malarstwo. Znamy je też
z notatek Jana Cybisa. Weszły na zawsze do polskiej świadomości artystycznej
tamtego czasu... W końcu, to w pracowni Pankiewicza wisiał obraz Bonnarda.
Nurzając się w efemerydę kolorów, jeden ojciec sztuki dawał wskazówki drugiemu...
Bonnard, Pankiewicz, Czapski...
Książka Karpelesa toczy się w takim
rytmie. Łagodnie obraca się wokół osobistego życia malarza. Wojna, Katyń,
Francja, liczne zapiski, listy i literatura. Wernisaże. Udręka na nieludzkiej
ziemi. Lecz spoiwem są obrazy, barwy, ale też i słowa... Jedna z piękniejszych
książek, jaką można napisać o artyście...
Tomasz Rudomino
Tomasz Rudomino - historyk sztuki,
dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i Sorbony. Mieszka w
Paryżu. Pisuje głównie o podróżach i sztukach pięknych. Z aparatem fotograficznym
zwiedził ponad 140 krajów. Pisze również w: wsztuce.com |