.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: kontakt@panoramanews.org

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Kanada pachnąca przygodą (cz.2)

Po intensywnej, pełnej zachwytów pierwszej części naszej kanadyjskiej wyprawy, w której drogi prowadziły od Montrealu przez prerie aż po zachodnie wybrzeże, czas wkroczyć w kolejny, jeszcze bardziej różnorodny i malowniczy etap podróży. Gdy pierwsze zachwyty już nieco opadły, a rytm drogi stał się znajomy, Kanada otworzyła przed nami nowe przestrzenie. Tak zaczyna się druga część opowieści, w której każdy kolejny dzień przynosił obraz wart zapamiętania.

Półtoragodzinna przeprawa promem z kontynentu na Wyspę Vancouver do Nanaimo jest wielką przyjemnością, bo przez całą drogę towarzyszą nam wieloryby! I nikt nie pobiera dodatkowej opłaty za tę atrakcję. Spędzamy na wyspie kilka dni wypoczywając po dwutygodniowej podróży z Montrealu, a zarazem przygotowując się do drugiej części wyprawy już z naszymi przyjaciółmi z Polski. Leniwy letni czas: plażowanie, spacery, lektura. Czasem serca biją nam mocniej, kiedy na leśnych ścieżkach widzimy ostrzeżenia o niedawnej obecności niedźwiedzi w tutejszych deszczowych lasach. W lokalnych wiadomościach radiowych mówią o parze rowerzystów, która została zaatakowana przez czarnego niedźwiedzia. Kobieta użyła specjalnego sprayu odstraszającego te zwierzęta i dzięki temu uratowała życie swojemu partnerowi. Poważnie ranny mężczyzna trafił do szpitala, ale dzięki Bogu przeżył. Spray na komary przewidzieliśmy, ale tego na niedźwiedzie nie... Jeśli chcemy wędrować po górach, trzeba będzie go zakupić.  

Pozostawiamy nasza roulotkę u przyjaciół w Courtenay i już bez ogona, dużo lżejsi odbieramy Jolę i Jurka z lotniska w mieście Vancouver. Nasze pierwsze Airbnb okazuje się dość sympatycznym i wygodnym miejscem. Vancouver skąpane w wodach Oceanu Spokojnego i otoczone górami jest świetnie prosperującą metropolią portową zwróconą w kierunku Azji, co jest widoczne na ulicach. Mam wrażenie, że to jedno z najbardziej zróżnicowanych kulturowo, kosmopolitycznych miast na świecie. Prawie połowa jego mieszkańców urodziła się poza Kanadą. Szczególnie wielu chińskich migrantów przybyło do Vancouver po przyłączeniu Hongkongu do Chin w latach 90-tych.  

Canada Place - z tego miejsca rozpoczynamy zwiedzanie miasta. To ogromny pawilon z białymi żaglami ze szklanego włókna pokrytego teflonem przypominający flotyllę żaglowców zacumowanych w porcie. Stąd podziwiamy niezapomniane widoki na panoramę miasta i port. 

Spacerujemy po dzielnicy Gastown ze słynnym zegarem parowym. Dźwięk wybijanych przez niego godzin przypomina gwizd pociągu. Taki dźwięk i stukot kół po szynach towarzyszą nam przez całą naszą podróż, bo Kolej Transkanadyjska biegnie prawie równolegle do autostrady nr 1, którą podążamy ze wschodu. Założycielem dzielnicy Gastown był John Deighton znany jako "Jack gaduła". Przybył tu, jak głosi legenda, w 1867 r. ze "swoją żoną Indianką, teściową, psem, dwoma kurczakami, dwoma krzesłami i beczką whisky". Założył pierwszą karczmę i zapoczątkował życie socjalne w tym pięknym zakątku Vancouver.   

Cały następny dzień spędzamy w kultowym Stanley Park, który jest główną atrakcją miasta. Przemierzamy więcej niż 10 kilometrów panoramicznej promenady Seawall z licznymi punktami widokowymi, plażami, kortami tenisowymi, boiskami do krykieta, miejscami piknikowymi, a wszystko to na tle ośnieżonych gór, błękitnego morza i drapaczy chmur w centrum. Ważnym miejscem dla naszych polskich przyjaciół jest aleja gigantycznych słupów totemicznych przypominających o pierwszych mieszkańcach tych ziem. Totemy umieszczono pośród olbrzymich drzew, które kiedyś porastały ten region. Zwiedzamy także akwarium posiadające w swych zbiorach ponad 60 tys. stworzeń, głównie morskich. 

Niezwykłym bogactwem i różnorodnością świata roślinnego uwodzi nas Van Dusen Botanical Garden, do którego trafiamy kolejnego dnia. Poranna świeżość, zapach kwiatów, rześkie powietrze są jak balsam wśród wielkomiejskiego zgiełku. 

Całkowitym przeciwieństwem tego ogrodu jest okolica w dzielnicy Downtown Eastside przy ulicy Hastings. Słynie z bezdomności, zażywania narkotyków i prostytucji. A i Chinatown jest miejscem niezbyt interesującym i można tu poczuć się nieswojo, szczególnie wieczorem. Lepiej je omijać, jest obecnie cieniem dawnego siebie. 

W planie naszej podróży mamy dziś Kelownę w Dolinie Okanagan, dokąd wyruszamy wczesnym rankiem. Dużo sobie obiecuję, bo sporo już słyszałam o tym miejscu. Wkrótce konfrontacja... Podjeżdżamy do naszego kolejnego Airbnb i w pierwszym momencie nie wierzę własnym oczom! Miejsce przypomina jakiś warsztat stolarski, w środku rozgardiasz, żeby nie powiedzieć bałagan. Przerażona usiłuję odtworzyć hotele widziane po drodze w mieście. Przecież nie mogę naszych przyjaciół wprowadzić do tego miejsca...  Trzeba szybko znaleźć inne lokum! Ale po chwili wychodzi starszy pan i prowadzi nas schodkami w dół do naszego mieszkania. Ufff! Jest duże, przestronne, czyste, dobrze wyposażone, a z tarasu roztacza się cudowny widok na dolinę i jezioro. Korzystamy z niego do maksimum przesiadując tam o zachodzie słońca do późnych godzin nocnych. Nie muszę dodawać, że z kieliszkiem wspaniałego wina z pobliskich winnic. Jest dobrze! Czuję się odpowiedzialna za wszystkie rezerwacje Airbnb i zaplanowaną trasę. 

W Kelownie spędzamy cały tydzień i jest to tydzień wspaniały. Miejsce ciepłe i bardzo dobrze nasłonecznione, nadające się doskonale pod uprawę winorośli i wszelkiego rodzaju owoców. Degustujemy soczyste, pachnące brzoskwinie i czereśnie, które dojrzewały na drzewach, a które można kupić w przydrożnych budkach. Sympatyczny właściciel Airbnb przynosi nam owoce i warzywa prosto z pola. Rozkoszujemy się kąpielą w jeziorze, spacerami, a także świetnymi restauracjami. Odbywamy kilka miłych wycieczek w okolicy. Miasteczko Osoyoos, tuż w pobliżu granicy amerykańskiej oprócz doskonałych win, oferuje nam wspaniały spacer po jedynej kanadyjskiej pustyni. Podziwiamy niezwykły pejzaż suchych pagórków porośniętych kaktusami i aromatycznymi ziołami, a w tle lśni lustro jeziora o najcieplejszych wodach w Kanadzie. Gościnna Dolina Okanagan cieszy się dużą popularnością jako idealne miejsce dla seniorów na emeryturze. 

W moich wspomnieniach nie mogę pominąć wycieczki do Doliny Kettle (Kettle Valley Railway). Funkcjonowała tam do 1963 r. trasa kolejowa, którą - wbrew sceptykom - udało się wybudować w wysokich partiach, a która okrąża potężną górę i biegnie przez 16 mostów na drewnianych palach. Dziś ta trasa zmieniona została na promenadę dla pieszych i ścieżkę dla rowerów. Wędrówka w otoczeniu majestatycznych wzniesień z widokiem na wspaniałą dolinę, gdzie błyszczy cudowne jezioro Okanagan, zapada na zawsze w pamięć. Majestat tych gór budzi u mnie respekt pomieszany z lękiem. Spray na niedźwiedzia nie był potrzeby, choć podobno w tych okolicach żyje specjalny podgatunek tych zwierząt zwanych Kermode. Charakteryzują się one jasnobeżowym kolorem sierści, mieszkają w pobliżu tras, którymi łososie wędrują na tarło. Indianie wierzyli, że posiadają nadzwyczajną moc i nazywali je niedźwiedziami-duchami. 

Opuszczamy tę wspaniałą dolinę i wspinamy się w wyższe partie Gór Skalistych po drodze zwiedzając O'Keefe Ranch - elegancką siedzibę wiktoriańską z końca XIX wieku. Największe wrażenie robi na mnie sklep rodem z westernu, na półkach którego ustawiono przeróżne towary z tamtych czasów. Typowy sklep kolonialny, w którym można było kupić mydło i powidło...

Docieramy do trzeciego z kolei Airbnb w Golden nad rzeką Kicking Horse w odległości 80 km od Banff. Wita nas urocza młoda para - on z Gaspezji, a ona z Alp Francuskich. Zwiedzając Kanadę zakochali się w Górach Skalistych, postanowili pozostać i tu układają sobie życie. Z pasją opowiadają nam o regionie, o rzece, o raftingu na niej, wreszcie o tym skąd wzięła się jej nazwa Kicking Horse (Wierzgający Koń). Jeden z odkrywców regionu - geolog dr James Hector przeprawiając się przez wodę został ogłuszony kopnięciem przez swojego jucznego konia. Długo był nieprzytomny, a jego towarzysze o mało go nie pochowali myśląc, że umarł. Domek jest nieduży, ale wygodny, z dużym tarasem i BBQ. Okazuje się, że oprócz nas jest jeszcze inna para Polaków, którzy za wikt i opierunek pomagają właścicielom Airbnb w budowie domu. Młodzi ludzie w ten sposób podróżują po Kanadzie od Nowej Szkocji po Kolumbię Brytyjską. Z satysfakcją uświadamiamy gospodarzom, że Polacy są większością w tym zagubionym na końcu świata miejscu! 

W ciągu dnia pogoda nam sprzyja, jest słonecznie i ciepło, ale noce są chłodne, temperatura spada nawet do 6 stopni C. Na szczęście jest koza, w której wcześnie rano Jurek rozpala ogień. Spędzamy tu kolejny tydzień wędrując po górach, podziwiając ich ogrom, urodę szczytów pokrytych śniegiem, lodowców, rzek i jezior o niezwykłym turkusowym kolorze. Widoki powodują, że człowiek milczy, bo brakuje słów, by opisać ich groźne piękno. Penetrujemy parki narodowe i prowincjonalne: Yahoo, Banff, Jasper, Kootenay. Moczymy się w ciepłych źródłach Radium Hot Springs w wodzie o średniej temperaturze 47 stopni C.

Jutro wyruszamy w rejony lodowca Athabasca.

Ciąg dalszy nastąpi....
 

Magda Chylewska - polonistka, felietonistka 

 


PANORAMA - NIEZALEŻNY MAGAZYN POLONII KANADYJSKIEJ
Tel: (514) 367-1224, E-mail: kontakt@panoramanews.org
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ