Dzień Bastylii
Francuzi są zboczeni z powodu swojego
bogactwa. Wszak mają szampana, najlepsze wina i ślimaki. A także czołgi,
doskonałe samoloty i oranżadę. Jedzą pasztety z trufli na śniadanie. Bogactwo
nabyli bijąc murzynów na plantacjach, a teraz ich prawnuki wygrywają dla
Francji medale mistrzostw świata. Głównie w futbolu, ale i nie tylko. Każdy
by chciał, aby z kranu leciała mu Evian. Pomaga znakomicie na nerki i stres.
14 lipca 1789 roku lud postanowił
odmienić losy świata. Burząc Bastylię, nie wiedział oczywiście, że chodzi
o równość, prawa wyborcze, zniesienie niewolnictwa, małżeństwa tej samej
płci, adopcje, wolność wyznania, swobodę przemieszczania się, chodzenie
bez majtek, picie wina z lodem.
Zburzenie Bastylii miało wtedy inny
cel. Krew na władzy absolutnej. A zatem mamy święto wolnych ludzi, przypominające
nam, że zasady równości i tolerancji są trwałością na zawsze i nikt nie
ma prawa tego zmieniać. Patrząc dziś na Francję, nie zapominajmy o wartościach
najważniejszych... O tolerancji właśnie.
I oczywiście śpiewamy Marsyliankę,
pieśń żołnierzy armii Renu, napisanej w Strasbourgu przez kapitana Rouget
de Lisle. Trafiła do serca innego oficera z Montpellier. Nazywał się Mireur.
Ten ostatni organizował oddziały ochotnicze w Marsylii i tam w siedzibie
Jakobinów publicznie ją zaśpiewał. To jedno oblicze Marsylianki. Patriotyczne,
bojowe. Drugie to rewolucyjne. Ludowe.
Bunt społeczny sans-culottes, legendarny,
kojarzony z symboliczną demonstracją długich spodni, lecz i radykalnym
działaniem, to właśnie im, "Równym wobec Innych", Marsylianka stała się
hymnem. Odmieniła Francję, ludzi. Odmieniła nas wszystkich. Tak jak Rewolucja
14 lipca. Tak jak te słowa niosące najważniejsze przesłanie o równości.
Dziś to hymn ludzi wolnych. Hymn tolerancji i dumy. Hymn całego świata,
który ceni otwartość i solidarność...
Bastylia została zburzona. 200 lat
później prezydent François Mitterrand nakazał zbudować w tym miejscu operę.
Na jej otwarcie przybyły głowy z wielu państw, w tym Bush i Thatcher. Opera
nie spodobała się paryżanom. Le Figaro zapytał po premierze: kiedy lud
zburzy nową Bastylię? Zaprojektował ją Urugwajczyk Carlos Ott, ale wpierw
musiał rozebrać dworzec kolejowy, który stanął w tym miejscu w 1859 roku.
W 1880 roku dzień 14 lipca stał się
świętem. Tego dnia Francuzi wybierają się na bale lub pilniki. W stolicy
odbywa się wojskowa defilada. Wieczorem sztuczne ognie rozświetlają niebo.
W menu dominują eklerki, ptysie i różowe wino. Ja wybrałem się na piknik
na tle, pierwszego w Anglii neoklasycystycznego pałacu. Dlaczego akurat
w Anglii? A to na cześć Napoleona III, cesarza, który pod Sedanem przegrał
swój kraj i monarchię. Trafił z niemieckiej niewoli do Londynu, gdzie zmarł.
Pasjonowała go rewolucja techniczna, koleje i fabryki. Nakazał zbudować
wiele linii kolejowych, a żeby je połączyć w całość zbudował mosty. Aby
projektować mosty trzeba było inżynierów. Zatem stworzył Politechniki.
Kazał budować fabryki papierosów, bo burżuje oprócz pociągów potrzebowali
palić. I jeść w tych pociągach, dlatego cesarz kazał produkować wagony
restauracyjne. Każdy pociąg miał swojego kucharza. Jeden z nich w drodze
do Dieppe wymyślił sos. Pochodził z miasta Béarn. Dlatego go tak nazwał:
bearnaise. Ciężki sos do zrobienia. Ale cesarzowa nagrodziła go za ten
wyczyn. Stał się historią francuskiej gastronomii.
Francuska kuchnia znajduje się na
liście UNESCO.
A zatem mamy francuskie święto, choć
nie każdy może być Francuzem.
Jakiś czas temu tygodnik Marianne,
jak przystało na najbardziej patriotyczny tytuł nad Sekwaną, opublikował
powody, dla których Francuzi są "Francuzami".
Albowiem:
1/ "French kiss": Że jest owocem
miłości, że zdarza się tylko na moście i dzięki niemu nic innego się nie
liczy. Świat przestaje istnieć. Jak u Doisneau. To nie jest pocałunek Judasza,
jaki daje Depardieu. To raczej ten z Rodina, w paryskim muzeum.
2/ Claude Lanzmann, autor "Shoah",
powiedział, że należy zatrzymać paszport francuski i na nowo pokochać Francję.
A było to tuż po jego odkryciu "Réflexions sur la question juive" Jean
Paul Sartre'a w 1946 roku. To książka, która pomogła mu na nowo oddychać
we Francji, zaakceptować uśmiechy Francuzów i samemu się uśmiechać
3/ Bo sekularyzm uwalnia nas od ciemności!
Świeckość jest nie tylko zasadą. Jest sztuką życia, potwierdzaną od samego
urodzenia. We francuskim akcie stanu cywilnego nie ma żadnej wzmianki o
religii.
Religia nie może być narzucona dzieciom,
jej nauczanie nie jest obowiązkowe. Szkoły państwowe, świeckie i bezpłatne
są wolne od wierzeń i tradycji rodzinnych. Taki jest cel! Każdy może wybrać
swoją wiarę, albowiem ma wolność myślenia. Tak jak cała Francja, wolna
od wszelkich, religijnych ograniczeń.
4/ Bo nigdzie tak nie czuć serów.
Czy próbowaliście kiedyś w Tokyo zjeść Maroilles, ser wyrabiany w La Thiérache?
Nie ma nic straszniejszego od polskiego camemberta lub austriackiego münstera.
To tak, jakby odtworzyć Taj Mahal w Bawarii. Tylko we Francji smakują sery,
bo one tylko tutaj pachną. Gdzie indziej - śmierdzą.
5/ Francja jest republiką, francuski
podatnik nie płaci na żadne wydatki rodziny królewskiej, tak jak w Belgii,
w Luksemburgu, w Hiszpanii, w Anglii, w Holandii czy w Szwecji. Na szczęście
pozbyto się tego zbędnego bagażu podczas Rewolucji.
6/ Bo wino jest lepsze tutaj niż
woda. Wszędzie na świecie są dobre wina. Francuskie wina są także dostępne
w wielu miejscach na kuli ziemskiej. Ale idealnie chłodne Chablis, sączone
w jednej z dzielnic Paryża lub kieliszek Cassis Rosé Fruité, patrząc leniwie
na Cap Canaille tak! tego smaku nigdzie się nie odnajdzie.
7/ Zamorskie terytoria francuskie
to nie tylko plaże, słońce i punch. To również poeci jak Aimé Césaire,
to część kolonialnych wyrzutów sumienia. To także dżungla w Gujanie, śnieg
w Saint-Pierre-et-Miquelon i cudne fale na Tahiti. To Francja. To Paul
Gauguin w Atuonie i Henry Matisse w Papetee.
8/ Bo w Paryżu zawsze się coś świętuje.
Nie ma paryskiej dzielnicy bez cudowności. Od Lillas po Clichy. I Boulogne.
Każdego roku 40 milionów turystów przyjeżdża do Paryża tylko po to, aby
połazić jego uliczkami. Wpadają do muzeów, do sklepów, do kawiarń. To prawda,
że dzisiejszy Paryż jest trochę inny od tego, opisywanego przez Hemingwaya
- ale, czy to coś zmienia? Posłuchaj Gainsbourga, może on coś podpowie...
9/ Bo to Francuzi stworzyli bagietkę.
I nie chodzi tylko o to, aby chwalić się piekarzami, którzy robią najlepsze
bagietki pod słońcem. Trzeba również przyznać, że kawałek chrupkiego chleba
posmarowany świeżym masłem na tarasie le Balto w La Garenne-Colombes jest
równie wielkim przeżyciem, co przejażdżka gondolą po Canal Grande.
Albo i większym.
Jeśli ktoś dotarł do tego miejsca,
to już wie, dlaczego otwieram butelkę Bergerac na cześć wszystkich wolnych
ludzi świata. Tak, sprawiła to tamta Rewolucja.
Tomasz Rudomino
Tomasz Rudomino historyk sztuki,
dziennikarz. Mieszka w Paryżu. Pisuje głównie o podróżach i sztukach pięknych.
Z aparatem fotograficznym zwiedził ponad 140 krajów. Pisze również w: www.wsztuce.com
|