.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Nareszcie u siebie, czyli nieznane losy ulubieńca generała Sikorskiego.

Bywa, że o losach ludzkich decyduje ślepy przypadek albo fatum, to, co wiele osób nazwie też wolą bożą. Gdyby premier rządu Rzeczypospolitej i Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski nie polubił swego młodego adiutanta porucznika marynarki Józefa Ponikiewskiego, nie zabrałby go ze sobą na inspekcję polskich jednostek wojskowych na Bliskim Wschodzie i w Libii. W drodze powrotnej do Anglii nie wsiedliby oni do tego samego, pechowego "Liberatora" na lotnisku w Gibraltarze 4 lipca 1943 r. 
 
... Gdyby, z kolei, Instytut Pamięci Narodowej nie podjął dalszych prób wyjaśnienia przyczyn owej katastrofy najpewniej nie doszłoby do ekshumacji zwłok trzech oficerów towarzyszących generałowi Sikorskiemu oraz sprowadzenia ich do kraju. Dwójka z nich, gen. Tadeusz Klimecki, szef sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i płk. Andrzej Marecki, spoczęli na wojskowych Powązkach w Warszawie. 

Na trzeciego z nich czekał rodzinny grób Ponikiewskich w Oporowie na Ziemi Leszczyńskiej. Według relacji "Głosu Wielkopolskiego" i "Panoramy Leszczyńskiej" 7 grudnia 2010 r. kościół parafialny w Oporowie oraz przyległy do niego zabytkowy cmentarz były miejscem podniosłej uroczystości ponownego pogrzebu doczesnych szczątków kpt. Józefa Ponikiewskiego, a także jego matki Elżbiety z Kęszyckich. Mszę św. odprawił biskup poznański Zdzisław Fortuniak. Pogrzeb miał asystę wojskową w postaci żołnierzy z 69 Leszczyńskiego Pułku Przeciwlotniczego, jak również marynarzy z Gdyni, a w tym dowódcy aktualnego ORP "Grom". To właśnie na innym okręcie o tej samej nazwie Józef Ponikiewski wypłynął 30 sierpnia 1939 r. z Gdyni.  Nikt z rodziny lub przyjaciół nie mógł się wówczas spodziewać, jak rozwinie się jego kariera i że to on właśnie zostanie morskim adiutantem generała Sikorskiego. Stefan Ponikiewski, aktualny dziedzic majątku w Oporowie, nie krył wzruszenia w krótkim wywiadzie mówiąc reporterowi lokalnej prasy: "To dla nas bardzo ważne, że po tylu latach prochy naszego krewnego wróciły do Polski i spoczęły niedaleko Brylewa, w którym przyszedł na świat." Dla uzupełnienia należy dodać, że w poprzedzających tygodniach, już po ekshumacji szczątków polskich oficerów na angielskim cmentarzu wojennym w Newark, Polonia londyńska miała okazję pożegnać się z nimi w kościele św. Andrzeja Boboli. Trzecim i przedostatnim przystankiem na ich pośmiertnym szlaku był Zakład Medycyny Wojskowej w Krakowie, gdzie została przeprowadzona sekcja zwłok i tomografia komputerowa. Według opinii szefa katowickiego oddziału IPN dr Andrzeja Drogonia na ostateczne wyniki badań należało jeszcze jakiś czas poczekać. Jeśli chodzi o najważniejszą ofiarę katastrofy gibraltarskiej gen. Władysława Sikorskiego, Instytut Pamięci Narodowej ustalił w wyniku takich samych badań, iż naczelny wódz i premier rządu zginął w wyniku doznanych obrażeń typowych dla ofiar katastrof lotniczych. Tym niemniej dla części historyków za wcześnie jest by uznać sprawę za ostatecznie zamkniętą. W tym miejscu urywa się wątek publiczny mianowanego pośmiertnie kapitanem - Józefa Ponikiewskiego, służącego wiernie Ojczyźnie i wplątanego dziwnym zbiegiem okoliczności w tragedię gibraltarską. Jednakowoż, dokładnie w tym samym punkcie zaczyna się wątek historii rodzinnej, w zasadzie podobnej do losów innych Polaków z tej sfery, lecz mającej przecież swoje zaskakujące meandry. Naturalnym miejscem do ponownego prześledzenia życiorysów kilku tak znaczących postaci rodu Ponikiewskich jest wieś Brylewo, w której to, w rodzinnym dworze przyszedł na świat w listopadzie roku 1916 Józio, syn Elżbiety i Hipolita Ponikiewskiego herbu Trzaska. Bez żadnej przesady, wszyscy oni mieli prawo czuć się u siebie. Już bowiem z górą czterdzieści lat wcześniej ich protoplasta radca Ziemstwa Kredytowego Stanisław Ponikiewski został właścicielem Brylewa, a po jakimś czasie także Drobnina. Szczęśliwie biegły dziecięce lata jego wnuka w dworku, w wysadzonym dębami i lipami parku brylewskim posiadającym trzy stawy - w tym dwa z wysepkami w środku. Mijały lata. Kilkunastoletni wysoki i przystojny gimnazjalista Józik (jak na niego mówiono w rodzinie) imponował nie tylko swoim dwóm młodszym braciom, lecz także okolicznej młodzieży. Jego matka Elżbieta dbając o swoich synów dokładała też wszelkich starań, aby chłopców wychować w duchu patriotycznym. Uszyła im nawet mundurki na wzór mundurów 15 Poznańskiego Pułku Ułanów, choć w zasadzie w przeciwieństwie do wielu innych kobiet z Wielkopolski, polskość była jej swobodnym wyborem.

Jest wiele dowodów na to, że młoda Ela córka ojca Polaka, Józefa Kęszyckiego i matki, etnicznej Niemki - Heleny Petzold od samego początku wiedziała dobrze kim jest. Jej matka była Polką z wyboru i kwestie narodowościowe nie przyciągały jej uwagi. Choć w czasie I Wojny Światowej Elżbieta pojechała na ochotnika do Berlina na kurs pielęgniarek wojskowych, to jednak (również z własnej woli) w czasie Powstania Wielkopolskiego przyłączyła się do niego bez wahania, organizując szpitale w powiecie leszczyńskim. To od tamtych czasów w latach 1918-19 ciągnęło się za nią wdzięczne ludzkie wspomnienie i przydomek "Matka". Ruchliwość, ciekawość świata, odwaga – te wszystkie cechy, choć nie przeszkadzały pani Elżbiecie w wychowaniu chłopców to jednak kłóciły się z typowym, nieco przesłodzonym, wizerunkiem ziemiańskiej pani domu (choćby takiej, jak z serialu "Noce i dnie"). W roku 1922 nastąpi kryzys małżeństwa zakończony rozwodem. Jeszcze w tym samym roku Elżbieta poślubia poznańskiego ortopedę Henryka Cetkowskiego. Po jakimś czasie oboje przenoszą się z Poznania do Gdyni, gdzie prowadzą prywatną klinikę. We wrześniu 1939 roku podczas oblężenia Helu pani Elżbieta jest przełożoną pielęgniarek w tamtejszym szpitalu. Krótko po kapitulacji jest aresztowana przez Niemców i wysłana do obozu w Stutthofie, a potem do Ravensbrueck. Chodziły słuchy, że wówczas raz jeden interweniowała na jej korzyść rodzina ze strony matki-Niemki. Tak przynajmniej twierdzi jeden z historyków. Dość, że Elżbieta Cetkowska przeżyła wojnę, niestety po to, aby dowiedzieć się, że straciła nie tylko Józefa w Gibraltarze, lecz także drugiego syna Stanisława, tym razem w obozie koncentracyjnym.  Do roku 1963 pani Ela mieszka w Gdyni, a potem wyjeżdża do Londynu, do najmłodszego syna Andrzeja. W Londynie pracuje w domu starców i działa społecznie aż do końca życia tj. do 1977 r. 

Najstarszy, ukochany syn pani Elżbiety Józef Ponikiewski jeszcze przed zdaniem matury w gimnazjum w Gostyniu marzył o służbie na morzu. Tym niemniej w roku 1934 rozpoczyna studia w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu, a po roku wraca do swych poprzednich planów i wstępuje do Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. W pamięci na pewno mu utkwił pierwszy rejs szkoleniowy na Baleary na Morzu Śródziemnym oraz na Azory. Po zdaniu z trzecią lokatą egzaminu do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni resztę czasu do wybuchu wojny spędził w tym mieście gdzie miał możność częstszego spotykania się z matką. Co pewien czas wpada tym niemniej do Brylewa odwiedzić rodzinne strony. W pamięci całej okolicy pozostanie jego przyjazd na Ziemię Wielkopolską na ślub kuzynki, tym razem już w mundurze świeżo upieczonego podporucznika marynarki, za kierownicą podarowanego przez matkę samochodu. To beztroskie wesele wspominali długo wszyscy w okolicy. Był już rok 1938. W maju roku następnego ppor. Józef Ponikiewski dostaje przydział na ORP "Grom". Na morzu spędza jeszcze najbliższe dwa lata. Następne etapy życia to prowadzenie szkoleń dla marynarzy we Francji, a potem przydział na ORP "Gdynia" i ORP "Chart", gdzie zostaje ranny podczas walki. Awansowany do stopnia porucznika i niezdolny z przyczyn zdrowotnych do służby pokładowej okazuje się wkrótce przydatny sztabowo i znajduje się niebawem w ścisłym kręgu zaufanych gen. Sikorskiego. Zarówno cechy osobiste jak też wykształcenie predestynowały go do tego świetnie – choćby biegłość w trzech językach: niemieckim, francuskim i angielskim.  To chyba połączenie obu zalet młodego wilka morskiego zaważyły na decyzji Naczelnego Wodza by, zamiast porucznika pilota Czesława Główczyńskiego to właśnie on, ulubieniec wszystkich, por. Józef Ponikiewski wyruszył u boku dowódcy w ważną podróż do Gibraltaru. 

Dziwnym zrządzeniem Opatrzności, choć za życia nie zawsze Józef i jego matka byli od siebie na wyciągnięcie ręki, to jednak śmierć ich zjednoczyła. Najpierw na angielskim cmentarzu Newark, a od niedawna, na ziemi ojców na wiejskim cmentarzyku w wielkopolskim Oporowie, na Ziemi Leszczyńskiej.
 

Michał Stefański 


Michał Stefański – dziennikarz radiowy i prasowy, felietonista, amerykanista.
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ