Poznański Czerwiec 1956
28 i 29 czerwca 1956 r. w Poznaniu
doszło do strajków. Miały one swój początek w największej fabryce w mieście
- Zakładach Cegielskiego (wówczas zwanych Zakładami im. Józefa Stalina).
Dla większości pracujących tam robotników, którzy pamiętali czasy sprzed
II Wojny Światowej to, co robiła "nowa władza", a więc złe zarządzanie,
przerwy w dostawach, konieczność pracy w nadgodzinach by wykonać nierealistyczne
plany, braki ubrań roboczych i środków higieny wołało o pomstę do nieba.
Robotnicy od jesieni 1955 domagali się zmian - bezskutecznie. Ich delegacja
udała się 26 czerwca do Warszawy, ale wiele nie wskórała. Widząc brak efektów
swoich działań zdecydowali się zastrajkować.
Strajk rozpoczął się 28 czerwca rano.
Zmiana nocna pozostała na miejscu, zmiana poranna nie podjęła pracy. Po
krótkim wiecu robotnicy zdecydowali się przejść pod budynek Miejskiej Rady
Narodowej. W czasie marszu do robotników "od Cegielskiego" dołączali pracownicy
innych zakładów przemysłowych. Świadkowie i uczestnicy marszu wspominają
hasła skandowane przez robotników: "Chcemy żyć normalnie", "Precz z normami",
"Żądamy chleba", "Precz z czerwoną burżuazją", "Precz z komunistami", "Wolności",
"Precz z niewolą, precz z Ruskami", "Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej".
Pod znajdujące się w centrum Poznania
budynki Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego PZPR dotarł kilkudziesięciotysięczny
tłum. Demonstranci wkroczyli do obu budynków oraz do budynku Komendy Wojewódzkiej
Milicji Obywatelskiej. Wyrzucali z nich popiersia i portrety komunistycznych
przywódców i czerwone flagi.
Gdy ktoś (prawdopodobnie prowokator)
rzucił plotkę o aresztowaniu delegatów, którzy kilka dni wcześniej byli
w Warszawie na rozmowach, jedna z grup demonstrantów przeszła do budynku
więzienia przy ul. Młyńskiej, skąd, przy braku oporu ze strony strażników,
uwolniła kilkuset więźniów i zabrała broń ręczną ze zbrojowni. Jeszcze
inne grupy demonstrantów zdemolowały budynki Sądu i Prokuratury.
Demonstrującym nie udało się natomiast
wejść do budynku Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, bowiem
zostali ostrzelani z okien przez funkcjonariuszy UB. Tam w niewyjaśnionych
okolicznościach zginął kilkunastoletni Romek Strzałkowski - który stał
się jednym z symboli wydarzeń czerwcowych.
Biuro Polityczne PZPR już w godzinach
rannych 28 czerwca, zdecydowało o wyprowadzeniu na ulice Poznania wojska
i odizolowaniu miasta od reszty kraju. Przeciw robotnikom skierowano kilka
tysięcy żołnierzy uzbrojonych w broń maszynową i wspieranych przez ponad
300 czołgów. Żołnierze byli informowani przez dowódców, że
dywersanci z Niemiec Zachodnich wywołali rozruchy antypolskie.
Od godzin popołudniowych 28 czerwca
Poznań został spacyfikowany. Zginęło co najmniej 79 osób, rannych było
ponad 600. Jeszcze 28 czerwca milicja i wojsko rozpoczęły aresztowania
demonstrantów na ulicach i osób podejrzewanych o udział w demonstracjach.
W aresztach osadzono kilkaset osób, które poddawano brutalnym przesłuchaniom,
następnie stawiano im zarzuty napadów i kradzieży a sądy skazywały na kilkuletnie
pobyty w więzieniu.
29 czerwca po stłumieniu protestów
ówczesny premier Józef Cyrankiewicz w przemówieniu radiowym wypowiedział
następujące słowa:
"Każdy prowokator czy szaleniec,
który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej,
niech będzie pewien, że mu tę
rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa
pracującego i inteligencji...".
Latem 1956 władze przeprowadziły
w całej Polsce kampanię propagandową, która miała udowodnić, że wydarzenia
w Poznaniu spowodowane były działalnością "elementów kontrrewolucyjnych",
czy też "agentur", które wykorzystały niezadowolenie panujące wśród nieświadomych
"wrogiej prowokacji" robotników. Zgodnie z obowiązującą wówczas ideologią,
bunt robotników przeciwko władzy reprezentującej ich interesy klasowe był
niemożliwy. Procesy sądowe miały potwierdzić tezę o wywołaniu protestów
przez "osoby inspirowane z zagranicy i działające w sposób zorganizowany".
Mimo izolacji Poznania od reszty
kraju, prawda o wypadkach poznańskich stopniowo docierała do Polaków "pocztą
pantoflową" oraz za pośrednictwem Radia Wolna Europa.
Trudno jednoznacznie ocenić, w jakim
stopniu Poznański Czerwiec był preludium do Polskiego Października, który
przyniósł kilkunasto-miesięczny okres "odwilży". Nie ma jednak żadnej wątpliwości,
że w Poznaniu w czerwcu 1956 r. po raz pierwszy w historii PRL robotnicy
masowo zaprotestowali przeciwko władzy, która de nomine była władzą
robotniczo-chłopską.
Doświadczenie czerwca 1956 wraz
z doświadczeniem grudnia 1970 stało się jednym z fundamentów "Solidarności".
Dariusz Wiśniewski
Dariusz
Wiśniewski - historyk i dyplomata. Konsul Generalny RP w Montrealu.
|