Duch Sierpnia 1980
W przyszłym roku "Solidarności" stuknie
czterdziestka. Zleciało jak z bicza strzelił, a ja w pamięci mam ten czas,
jakby to było wczoraj. Spróbuję się cofnąć w czasie, w tamte gorące, dosłownie
i w przenośni lato 1980 roku. Spojrzeć z perspektywy czasu, przez pryzmat
własnych doświadczeń. Przeciętnego obywatela PRL-u, głowy rodziny z dwójką
małych dzieci, robotnika, członka i działacza "Solidarności" w jednej z
częstochowskich fabryk. Mieszkając w duchowej stolicy Polski, 200 metrów
od najświętszego dla Polaków miejsca, Jasnej Góry, mogłem na własne oczy
obserwować oraz czuć powiew idących zmian. Duch czegoś nowego unosił się
nad pielgrzymami przybywającymi do Częstochowy. Robotnicy, chłopi, inteligencja,
grupy zawodowe i społeczne organizowały pielgrzymki, prywatnie zjeżdżały
się całe rodziny. Przybywali, mając w pamięci znamienne i jakże ważne wtedy
dla Polaków słowa: "Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan
Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień
Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!" - wypowiedziane
rok wcześniej, w czerwcu 1979 roku, podczas I pielgrzymki papieża Polaka,
Jana Pawła II do Ojczyzny. Słowa, które stały się jednym z pierwszych haseł,
powstającej w sierpniu 1980 roku "SOLIDARNOŚCI".
Umęczony, upokorzony kolejkami, zdobywaniem
i kombinowaniem podstawowych produktów, niezbędnych do egzystowania, przez
"jedynie słuszny, najwspanialszy, niosący szczęście masom "system. Naród,
jakby czekał na te słowa od dziesiątek lat zniewolenia. Padły na podatny
grunt. Polacy zapragnęli odnowy, odnowy wszystkiego. Uduchowieni, tknięci
nadzieją i wiarą bez względu na wyznawane wartości i światopogląd, poczuli
się zjednoczeni, SOLIDARNI. Być może po raz pierwszy w swej tysiącletniej
historii, Polacy gremialnie zapragnęli tego samego. Wolności, demokracji
i lepszego materialnego bytu, który jako pracowity, dzielny naród w sercu
Europy, ofiara strasznej II Wojny Światowej, został tego wszystkiego pozbawiony,
wepchnięty w sowiecki blok, w wyniku jałtańskich porozumień wielkich mocarstw.
W codziennej szarości życia, stojąc w kolejkach, twardnieli na kamień,
trzymając w dłoniach wymięte kartki na wykup kostki masła czy kawałka mięsa
z kością. Pisząc to, przypomniała mi się gorzka fraszka z tamtego okresu,
którą pozwolę sobie wyciągnąć z szuflady na tę okoliczność:
"Od wypłaty do wypłaty
życie płynie nam na raty
Płynie jak ten strumyk wartko
pod symbolem zwanym KARTKĄ".
Nadszedł moment, tak proroczo wyśpiewany
przez Krystynę Prońko w jej słynnym "Psalmie stojących w kolejce". Stali,
wytrzymywali w tych kolejkach do 1 lipca 1980 roku, do podwyżek cen mięsa,
które wprowadziły władze bez zapowiedzi, ruszając, milczącą i nieruchomo
czekającą lawinę.
Wybuchła fala strajków i rozlała
się na cały kraj. Zaczęły powstawać komitety strajkowe w zakładach pracy,
zalążki Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych. Kulminacyjnym punktem
był strajk w stoczni gdańskiej, zorganizowany i rozpoczęty 14 sierpnia
przez działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża - opozycyjnej, nielegalnej
organizacji utworzonej w 1978 r. Współorganizatorem WZZ był członek KSS
"KOR" Bogdan Borusewicz, a do współzałożycieli WZZ należeli m.in. Lech
Wałęsa, Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz i Krzysztof Wyszkowski. Bezpośrednim
powodem strajku była odmowa dyrekcji żądania przez strajkujących przywrócenia
do pracy Lecha Wałęsy i Anny Walentynowicz, wcześniej zwolnionych za swą
działalność opozycyjną. Utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w skład
którego weszli przybyli do stoczni delegaci innych strajkujących zakładów.
Przewodniczącym MKS został Lech Wałęsa, a w skład prezydium weszli działacze
WZZ. Spisano 21 postulatów MKS. Pierwszym i najważniejszym postulatem było
utworzenie niezależnych od władzy i pracodawców związków zawodowych. Protestujący
powoływali się na ratyfikowaną przez PRL konwencję nr 87 Międzynarodowej
Organizacji Pracy, która gwarantowała wolność związkową. Zbiorowe modlitwy
stały się zwyczajem w protestującej stoczni. Jej bramy tonęły w kwiatach,
wywieszono flagi i portrety Papieża Jana Pawła II. Dla strajkujących
artyści organizowali koncerty. W stoczni wydawano niezależny biuletyn,
drukowano ulotki. Podobnie było w innych regionach kraju. Międzyzakładowe
Komitety Strajkowe powstawały masowo w strajkujących kopalniach i hutach
na Śląsku, w wielu zakładach na obszarze całego kraju. Formułowano własne
żądania i postulaty kierowane do lokalnych władz. Stany Zjednoczone i państwa
Europy Zachodniej z sympatią spoglądały na masowo powstający ruch robotniczy.
W przeciwieństwie do Związku Radzieckiego,
patrzącego na Polskę wyłupiastymi oczami Leonida Breżniewa, które robiły
się jeszcze większe ze zdziwienia i wściekłości. Imperium Sowieckie doznało
wstrząsu. Odpowiednie sygnały z Moskwy musiały dotrzeć do Warszawy. Rząd
i partia miały ręce pełne roboty, organizowały delegacje jeżdżące po całej
Polsce, próbujące układać się ze strajkującymi. Pierwsze porozumienie z
protestującymi podpisano w Szczecinie - 30 sierpnia, które otworzyło drogę
do tego najważniejszego gdańskiego. W słynnej sali BHP Stoczni Gdańskiej
31 sierpnia doszło do podpisania Porozumienia Gdańskiego, którego sygnatariuszem
ze strony MKS reprezentującego 700 strajkujących zakładów, z udziałem prawie
1 miliona robotników, był Lech Wałęsa. Wicepremier Mieczysław Jagielski
z ramienia najwyższych władz partyjnych i państwowych PRL złożył drugi
podpis na dokumencie. Chwila ta uwieczniona przez media w świetle kamer
przeszła do historii, dziś zwana "podpisaniem Porozumień Sierpniowych".
Tak powstawała pierwsza "SOLIDARNOŚĆ",
zarejestrowana dopiero 10 listopada 1980 roku jako Niezależny Samorządny
Związek Zawodowy "SOLIDARNOŚĆ", do której lawinowo wstąpiło 9 milionów
Polaków. Była moc. Duch zstąpił. Zaczął odnawiać oblicze naszej ziemi.
Tej ziemi, zwanej Polską.
Jan Dyner
Jan Dyner - elektro-mechanik,
instruktor ZHP, działacz Pierwszej "Solidarności". Aresztowany podczas
stanu wojennego. W 1983 roku z paszportem "w jedną stronę" przybył na stałe
do Kanady. Pomysłodawca i założyciel Polonijnego Forum Dyskusyjnego w Montrealu.
Interesuje się historią, literaturą faktu, geopolityką oraz pisze wiersze
- na razie, do szuflady. jandyner@yahoo.ca |