Żołnierze Wyklęci
1 marca jest od roku 2011 polskim
świętem państwowym nazwanym Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych".
Do roku 1989 o żołnierzach polskiego
podziemia, którzy po 1945 r, nie złożyli broni albo nie mówiono nic albo
mówiono wyłącznie źle nazywając ich m.in. "bandytami". Dopiero odzyskanie
pełnej suwerenności po roku 1989 r. umożliwiło przywrócenie pamięci o Żołnierzach
Wyklętych lub Niezłomnych.
W 2001 roku Sejm RP podjął uchwałę,
w której oddał hołd poległym i pomordowanym po roku 1945 żołnierzom podziemia
niepodległościowego.
W 2009 roku organizacje kombatanckie,
skupione wokół Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych
zaproponowały, aby 1 marca obchodzić jako Dzień Żołnierzy Antykomunistycznego
Podziemia.
Od początku poparcie dla inicjatywy
zadeklarowały największe partie polityczne.
W roku 2010 roku prezydent Lech Kaczyński
przedstawił projekt ustawy do której uzasadnienie stwierdzało m.in.: "ustanowienie
święta jest wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo
męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji patriotycznych,
za krew przelaną w obronie Ojczyzny (...). Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy
Wyklętych" to także wyraz hołdu licznym społecznościom lokalnym, których
patriotyzm i stała gotowość ofiar na rzecz idei niepodległościowej pozwoliły
na kontynuację oporu przez długie lata.
Po krótkiej debacie Sejm i Senat
RP ogromną większością głosów zaaprobowały projekt, a po podpisaniu przez
prezydenta Bronisława Komorowskiego i publikacji w Dzienniku Ustaw projekt
stał się obowiązującym w Rzeczypospolitej prawem.
Preambuła do ustawy głosi:
"W hołdzie "Żołnierzom Wyklętym"
- bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego
bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia
dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w
inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi
komunistycznemu".
Wybór daty 1 marca nie był przypadkowy.
Ówczesny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka zwrócił uwagę,
że 1 marca 1951 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie wykonano wyroki
śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i
Niezawisłość" komendancie Łukaszu Cieplińskim "Pługu" i jego najbliższych
współpracownikach Józefie Batorym, Franciszku Błażeju, Karolu Chmielu,
Mieczysławie Kawalcu, Adamie Lazarowiczu i Józefie Rzepce.
Po roku 1944, gdy Polska oswobodzona
spod okupacji niemieckiej znalazła się w strefie wpływów ZSRR, a jej granice
zgodnie z postanowieniami konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie -
zostały przesunięte na Zachód, wielu żołnierzy podziemia niepodległościowego
walczących z Niemcami kontynuowało walkę zbrojną z nową władzą ignorując
rozkaz ze stycznia 1945 roku rozwiązujący Armię Krajową, wydany przez jej
ostatniego komendanta, generała Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka", który
pisał:
"Wojna się nie skończyła [...].
Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym,
niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim [...]. Daję Wam
ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania
pełnej niepodległości państwa."
Sam generał Okulicki dwa miesiące
po wydaniu tego rozkazu został podstępnie aresztowany przez Sowietów, a
następnie wywieziony do Moskwy, gdzie w tzw. procesie szesnastu został
skazany na wiele lat więzienia. Zmarł w niejasnych okolicznościach w więzieniu
w Moskwie w 1946 r.
Żołnierze podziemia niepodległościowego
ignorując rozkaz swojego komendanta decydowali się walczyć z bronią w ręku
z nową władzą. Według ostrożnych szacunków w roku 1945 w różnych organizacjach
podziemnych na terytorium Polski działało ponad 100 tysięcy osób. Tworzyli
oni oddziały partyzanckie, grupy oporu w miastach, siatki konspiracyjne,
wydawali prasę. Ich celem była inna Polska niż ta, której podstawy budowali
rządzący w Polsce komuniści wspierani przez Sowietów. Hasłami najczęściej
przywoływanymi przez żołnierzy wyklętych były wolność, niezawisłość i demokracja.
Władza ludowa nazywała ich bandytami.
Specjalna jednostka wojskowa Korpus
Bezpieczeństwa Wewnętrznego podporządkowana ministrowi bezpieczeństwa publicznego
wspierana przez sowieckie NKWD i ludową Milicję Obywatelską bezwzględnie
tropiły i ścigały oddziały partyzanckie "żołnierzy wyklętych". W miastach
tropili ich funkcjonariusze ministerstwa bezpieczeństwa. Żołnierze wyklęci
wielokrotnie odnosili zwycięstwa w potyczkach z KBW, dokonywali także spektakularnych
akcji np. uwalniając z więzień swoich kolegów. W miarę upływu czasu żołnierzy
wyklętych było coraz mniej, a ścigających ich coraz więcej.
Ci, którzy nie zginęli w walce, trafiali
do więzień, gdzie byli torturowani i mordowani. Fałszywie oskarżano ich
o kolaborację z Niemcami, nawet jeśli w czasie II wojny światowej aktywnie
walczyli z nazistowskim okupantem w strukturach państwa podziemnego, albo
o współpracę, już po wojnie z wywiadami amerykańskim i brytyjskim. Wyroki
w procesach "żołnierzy wyklętych" wydawano w trybie przyspieszonym, często
z naruszeniem podstawowych demokratycznych norm, dziś mówimy, że były to
zbrodnie sądowe, dokonywane w majestacie ówczesnego prawa. Ich ofiarami
padli m.in. niespełna 18-letnia łączniczka "Inka" Danuta Siedzikówna, bohaterski
dowódca były "cichociemny" major "Zapora" Hieronim Dekutowski i setki innych,
których miejsca spoczynku są w dalszym ciągu nieznane.
Spora grupa żołnierzy podziemia antykomunistycznego
ujawniła się w lutym 1947 roku, ale wielu z nich kontynuowało działalność
w konspiracji lub próbowało prowadzić działalność partyzancką. Ostatni
"niezłomny" Józef Franczak "Laluś" ze zgrupowania dowodzonego przez "Zaporę"
został zastrzelony w obławie jesienią 1963 roku.
Według szacunkowych danych w latach
1945-51 zginęło w walce 8,7 tys. żołnierzy podziemia niepodległościowego,
kolejne 5 tys. zostało skazanych na kary śmierci (połowę wyroków wykonano,
pozostałe zamieniono na więzienie), około 21 tys. żołnierzy zmarło w więzieniach.
Po stronie KBW i Milicji straty wynosiły około 12 tys.
Przywrócenie w przestrzeni publicznej
pamięci o żołnierzach niezłomnych to ważny element historii Polski. Po
dziesięcioleciach milczenia rodziny dowiadują się w jaki sposób zginęli
ich najbliżsi i gdzie zostali pochowani, bezimienni odzyskują twarze i
często stają się bohaterami młodego pokolenia, jak "Inka", która w ostatniej
rozmowie ze spowiednikiem prosiła by powiedział jej babci "Nie zdradziłam
nikogo, zachowałam się jak trzeba". Szczególnym symbolem odzyskiwania pamięci
jest tak zwana "Łączka na terenie warszawskiego cmentarza na Powązkach,
gdzie od kilku lat archeolodzy z Instytutu Pamięci Narodowej odkrywają
miejsca pochówku żołnierzy niezłomnych, na których wykonano wyroki śmierci.
Niektóre środowiska w Polsce, skupiając
się na gloryfikacji żołnierzy wyklętych, odrzucają jakiekolwiek krytyczne
informacje na temat niektórych oddziałów partyzanckich podziemia niepodległościowego
po roku 1945 np. o podejmowanych akcjach odwetowych albo "wychowawczych",
często okrutnych, w wyniku których ginęli nie tylko żołnierze KBW
i milicjanci, ale których ofiarami
padała ludność cywilna sprzyjająca nowej władzy, albo o napadach na gospodarstwa
rolnicze lub sklepy, by zdobyć żywność.
Wśród historyków trwa cały czas dyskusja
na temat tego, jak opisywać wydarzenia z lat 1944-51 czy był to ruch partyzancki,
wojna domowa czy może powstanie antykomunistyczne. Pojawiają się liczne
pytania szczegółowe np. na ile można usprawiedliwiać zabijanie osób cywilnych,
które otwarcie sprzyjały nowej władzy albo jaką alternatywę mieli młodzi
ludzie, którzy widzieli, jak ich dawni koledzy z konspiracji po ujawnieniu
się wobec nowej władzy, byli aresztowani i skazywani pod fałszywymi zarzutami.
Żołnierzom podziemia niepodległościowego
przyszło żyć w strasznych czasach. Najpierw walczyli z Niemcami o wolną
Polskę, potem kontynuowali te walkę mając naprzeciw siebie nie tylko sowieckie
NKWD czy KBW, ale także swoich sąsiadów albo znajomych, którzy z takich
czy innych powodów szli do służby w Milicji. Żołnierze niezłomni marzyli
o wolnej Polsce, wielu z nich oddało jej to, co najlepsze młodość i życie.
Zasługują na naszą pamięć.
Na szczęście, pisany kilkadziesiąt
lat temu przez Zbigniewa Herberta wiersz "Wilki" stracił już trochę aktualność,
bo historia już o nich nie milczy i nie będzie milczeć tak długo, jak my
będziemy pamiętać.
Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy
szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać
już nie zostanie agronomem
"Ciemny" a "Świt" - księgowym
"Marusia" - matką "Grom" - poetą
posiwia śnieg ich młode głowy
nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać
przegrali dom swój w białym borze
kędy zawiewa sypki śnieg
nie nam żałować - gryzipiórkom
-
i gładzić ich zmierzwioną sierść
ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
został na zawsze w dobrym śniegu
żółtawy mocz i ten trop wilczy
Dariusz Wiśniewski
Dariusz Wiśniewski - historyk
z wykształcenia, dyplomata z zawodu, od ponad 25 lat pracuje w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych RP, od lutego 2018 r. Konsul Generalny RP w Montrealu.
|