Stan Wojenny
40 lat temu, w nocy z 12 na 13 grudnia
1981 r. w Polsce wprowadzono stan wojenny. Rządząca w Polsce partia PZPR,
widząc, że NSZZ Solidarność, która de facto była wtedy czymś dużo więcej
niż związkiem zawodowym, jest dla niej coraz większym zagrożeniem, zdecydowała
się na użycie siły. Celem stanu wojennego była likwidacja protestów społecznych
oraz wstrzymanie procesów demokratyzacyjnych, zainicjowanych w sierpniu
1980 roku przez strajki w zakładach pracy w całej Polsce.
Wojciech Jaruzelski, który był równocześnie
premierem i I sekretarzem KC PZPR i generałem Wojska Polskiego wraz z najbliższymi
współpracownikami stworzył WRON - Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, która
mając pod swoją kontrolą Wojsko i Milicję przejęła siłą władzę w Polsce.
Na podstawie przygotowanych wcześniej
decyzji internowano ponad 8 tysięcy działaczy Solidarności i innych osób,
które uznano za niebezpieczne; ograniczono podstawowe prawa i wolności
obywateli, zdelegalizowano NSZZ Solidarność, zawieszono działalność związków
i stowarzyszeń, zablokowano połączenia telefoniczne, ograniczono podróżowanie,
wprowadzono godzinę policyjną od 22:00 do 6:00; zakazano organizowania
jakichkolwiek strajków i manifestacji, zmilitaryzowano wiele zakładów pracy.
Na ulicach miast i drogach międzymiastowych pojawiły się czołgi, transportery
i żołnierze uzbrojeni w broń długą oraz uzbrojone w broń palną patrole
milicji i ZOMO. Władzom zależało na zastraszeniu społeczeństwa i stłumieniu
wszelkich działań podejmowanych przez tych, w których władza widziała wrogów.
Wprowadzenie stanu wojennego wywołało
wiele protestów - przede wszystkim strajków okupacyjnych, Wszystkie zostały
siłą stłumione, niektóre krwawo. Do najbardziej krwawych wydarzeń doszło
na Śląsku, gdzie ZOMO zastrzeliło 9 górników w kopalni "Wujek". Rannych
zostało tam 21 kolejnych górników.
Polacy, mimo zastraszenia demonstracją
siły na ulicach, czy informacjami o brutalnych pacyfikacjach strajków,
nie zaprzestali oporu. Organizowano manifestacje, układanie krzyży kwietnych
przed kościołami, bardzo szybko zaczęto drukować antyrządowe ulotki, biuletyny
informacyjne i inne publikacje niezależne, bojkotowanie reżimowych media,
prasę, radio, telewizję np. w porze wieczornego Dziennika Telewizyjnego
ludzie wychodzili na spacery, wiele osób zaczęło nosić wpięte w klapy ubrań
oporniki.
Zarówno w pierwszych miesiącach
stanu wojennego jak i później, nawet po formalnym jego zniesieniu w lipcu
1983 r., w Polsce ginęli ludzie sprzeciwiający się ówczesnej władzy m.in
ks. Jerzy Popiełuszko - warszawski duszpasterz odprawiający przez wiele
miesięcy Msze Święte w intencji ojczyzny, zamordowany przez funkcjonariuszy
SB w październiku 1984 r., Grzegorz Przemyk - warszawski maturzysta, syn
związanej z opozycją poetki Barbary Sadowskiej, pobity śmiertelnie na warszawskim
posterunku MO w maju 1983 r., Ryszard Kowalski - przewodniczący NSZZ "Solidarność"
w Hucie Katowice, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach po wyjściu
z aresztu w styczniu 1983 r., Bogdan Włosik - młody robotnik z Nowej Huty,
zastrzelony w czasie demonstracji przeciwko stanowi wojennemu w październiku
1982 r., Bogusław Podborączyński - spawacz z Nysy, kolporter niezależnych
wydawnictw, który został zatrzymany przez milicję w marcu 1983 r., a którego
ciało wyłowiono z Nysy Kłodzkiej kilka tygodni później,
Łączna liczba ofiar stanu wojennego
nie jest dokładnie znana.
W pierwszych miesiącach stanu wojennego
tysiące ludzi zostało wyrzuconych z pracy za działalność w NSZZ "Solidarność".
Kilka tysięcy osób, nie mogąc nigdzie znaleźć pracy, zdecydowało się w
kolejnych latach na wyjazd za granicę wraz z rodzinami "w jedną stronę"
w ramach akcji, której "patronował" ówczesny minister spraw wewnętrznych
Cz. Kiszczak.
W kolejnych latach kilkaset tysięcy
Polaków, którym udało się uzyskać paszporty w celach turystycznych, pod
pozorem pielgrzymki do Rzymu czy odwiedzin rodziny za granicą, pozostało
tam, gdzie po spędzeniu wielu miesięcy w obozach przejściowych m.in. w
Latinie pod Rzymem, Traiskirchen pod Wiedniem jechali dalej np. do Australii,
Kanady czy USA. Mieszkańcy Śląska i Opolszczyzny jechali do Niemiec, gdzie
łatwo dostawali prawo pobytu a potem obywatelstwo.
Najwięcej Polaków opuściło Polskę
w latach 1988-9, gdy przepisy paszportowe były stosowane bardzo liberalnie.
Wśród nich duża grupę stanowili ludzie dobrze wykształceni, będący w wieku
pełnej aktywności zawodowej. Wielu z nich nie widząc dla siebie żadnej
sensownej przyszłości w Polsce, decydowało się na wyjazd na emigrację,
wiedząc, że do Polski, w której jeszcze przez wiele lat nic się nie zmieni
i "nie będzie normalnie", przez wiele lat prawdopodobnie nie wrócą. Emigranci
stanu wojennego mówili np. "Skończyliśmy uczelnie, nie było perspektyw",
"Pracowaliśmy, ale nie było perspektyw, nic nie było w sklepach", "Było
bardzo ciężko, dzieci były małe, nie widzieliśmy w zasadzie przyszłości".
Ich wiedza, wykształcenie i doświadczenie
uzyskane w Polsce, nie mogły dalej służyć Polsce. Wyjazd tych ludzi zagranicę
to ogromna strata dla Polski.
Wspominając dziś po 40 latach ofiary
stanu wojennego pamiętamy przede wszystkim o tych, którzy wtedy zginęli,
często w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, ale 13 grudnia pamiętajmy
także innych o dramatach i cierpieniach osób, które dotknęło zło stanu
wojennego.
Dariusz Wiśniewski
Dariusz
Wiśniewski - historyk i dyplomata. Konsul Generalny RP w Montrealu.
|