Joanna Pieńkowski - artystka
wszechstronna
Artystka malarka. Maluje techniką
akwareli i akrylu. Jej prace są lekkie i przezroczyste. W swoich obrazach
w sposób subtelny i harmonijny modeluje cień i światło. Animuje zajęcia
artystyczne i plastyczne z dziećmi i młodzieżą. Brała udział w wielu wystawach,
należy do Polish Artists Association w Kanadzie. W College Jean-de-Brébeuf
otrzymała dyplom D.E.C. w dziedzinie Sztuka i Komunikacja. Ukończyła Uniwersytet
Concordia w Montrealu z tytułem BFA Sztuk Pięknych, a ponadto w College
Dawson w Montrealu uzyskała certyfikat projektowania grafiki komputerowej.
Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie otrzymała tytuł
magistra scenografii w pracowni prof. Andrzeja Majewskiego. Jej pasją jest
teatr. W konkursie Pierrefonds Art Contest zajęła pierwsze miejsce w dziedzinie
akwareli. Jest także autorką scenografii i kostiumów do sztuki teatralnej
"Les Amours Imposibles" produkcji quebecko-belgijskiej.
Jerzy Adamuszek (JA): Miałaś
10 lat, kiedy z rodzicami wyjechałaś z Polski by znaleźć się we Francji.
Pamiętasz, jak to było?
Joanna Pieńkowski (JP): Tak
i myślę, że ten moment w moim życiu był znaczący dla rozwoju mojej teatralnej
pasji. Dlaczego? Ponieważ właśnie wtedy, będąc małą dziewczynką, zmieniłam
otoczenie i bliskich mi ludzi. Zupełnie jak na scenie, gdy następuje zmiana
dekoracji a przetasowani aktorzy grają kolejny akt sztuki teatralnej. Wraz
z rodzicami opuściłam dom, rodzinę, szkołę podstawową w Milanówku, by odbyć
długą podróż do nieznanego mi kraju...
JA: Jak Ci poszło z asymilacją
w nowym środowisku?
JP: Przez pierwsze dni w szkole nic
nie rozumiałam, mówiono do mnie przecież obcym językiem, ale otoczona rówieśnikami
rozmawiającymi między sobą i gotowymi zawrzeć przyjaźń ze mną, szybko nauczyłam
się mówić po francusku i polubiłam ten język.
JA: I druga emigracja, tym razem
za ocean; wtedy już byłaś dorosłą dziewczyną.
JP: Gdy przybyłam do Montrealu miałam
17 lat - było bardzo trudno zostawić znajomych i wszystko to, co mnie wiązało
z Francją. Nawet drastyczna zmiana klimatu objawiająca się srogą zimą była
przykra do zniesienia.
JA: Słuchając Twoich opowieści,
łatwo można wywnioskować, że zamiłowanie do sztuki odziedziczyłaś po rodzicach
- zgadza się?
JP: Gdy miałam 6 albo 7 lat, tato
kupił mi na urodziny zestaw do malowania, drewnianą skrzynkę wypełnioną
kartonikami, kolorowymi kredkami, farbami i pędzlami. Ten upominek okazał
się ulubionym przedmiotem moich zabaw i zajęć. Spędzałam wolny czas rysując
i malując. Tak właśnie pokochałam sztukę.
JA: W Montrealu zdobyłaś formalną
edukację w dziedzinie sztuki i to nawet na trzech uczelniach.
JP: Ukończyłam Coll?ge Jean-de-Brébeuf
z dyplomem DEC Art Communication. Miałam tam zajęcia z plastyki, fotografii,
telewizji i kina. W pracowniach realizowałam ciekawe projekty, robiłam
reportaże, kręciłam krótkie filmy na taśmie 8 mm, ale przede wszystkim
odkrywałam sztukę. Następnie na Concordia University zdobyłam BFA Design
Art. Był to wydział, na którym uczono między innymi projektować i realizować
trójwymiarowe prototypy. Tam też miałam zajęcia z projektowania scenicznego.
JA: I zdecydowałaś potem polecieć
do Polski na dalsze studia. Dlaczego akurat Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie?
JP: Pragnęłam skierować moją edukację
artystyczną w stronę scenografii. Gdy studiowałam na Uniwersytecie Concordia,
dziekanem był Polak - prof. Christopher Gabriel-Lacki. To on zasugerował
mi ASP w Krakowie, podkreślając, bym była gotowa na zmianę metody i filozofii
nauczania. Wkrótce przekonałam się o tej istotnej różnicy. Na krakowskiej
uczelni ważne było, przede wszystkim, by z moich projektów emanowała moc,
siła i energia. Materiały użyte do realizacji były mniej istotne. Na ASP
w Krakowie otrzymałam tytuł magistra scenografii, który bardzo sobie cenię.
JA: Jak odnajdowałaś się wtedy
w tym innym dla Ciebie świecie?
JP: W Polsce następował wtedy okres
wielkich przemian gospodarczych i politycznych. Miało to wpływ na wszystko,
nawet na mój sposób wykonywania zadanych projektów. Potrzebne materiały
były trudne do zdobycia. Kartonów do budowy scenicznych makiet nie mogłam
kupować w sklepie z materiałami artystycznymi, bo tam ich nie było. Zdobywałam
je, za niewielką opłatą, w sklepie obuwniczym w postaci pudełek po butach.
Były też uroki takich wysiłków dawania sobie rady: płatki róży, które były
mi potrzebne do dyplomowej makiety przedstawiającej inscenizację książki
Lewisa Carrolla "Alicja w krainie czarów", zdobyłam na Krakowskim Rynku
u kwiaciarki, płacąc tylko uśmiechem...
JA: Czy możesz powiedzieć, że
akwarela jest Twoją pasją?
JP: Jest to medium w którym czuję
swobodę i ogromne możliwości. Jestem pod urokiem lekkości, a zarazem spontaniczności
techniki akwarelowej. Uwielbiam rozlewać ekolinę, prowokować przypadek,
odkrywać i wciąż eksperymentować, zmieniając gatunki papierów, rodzaje
miękkości pędzli, etc.
Tak, to jest moja kolejna pasja.
JA: A jeśli chodzi o projektowanie
kostiumów; skąd czerpiesz pomysły?
JP: Obserwując zachowanie ludzi,
ich styl bycia i postępowanie. Poznaję różne charaktery, a właśnie to jest
szczególnie ważnym elementem w projektowaniu kostiumów. Jednym z zadań
scenografa jest wydobycie charakteru postaci. Można tego dokonać np. podkreślając
pewne elementy kostiumu. Prace nad projektem zaczynam rysując szkice. Akwarela
jest medium, który stosuję do przygotowania projektu.
JA: Aktywnie uczestniczysz w życiu
kulturalnym w Pierrefonds.
JP: Za akwarelę "WONDERLAND" zdobyłam
pierwszą nagrodę w konkursie sztuki, organizowanym przez Dom Kultury miasta
Pierrefonds. Były też wyróżnienia za inne malowane przeze mnie prace. Dzięki
otrzymanym nagrodom, kilkakrotnie brałam udział w wystawach artystycznych
w tymże Domu Kultury.
JA: Wraz z rodziną bierzesz udział
w akcji "malowane pianina, fortepiany" - gdzie rozpoczęto tę akcję i kto
Was do niej wciągnął?
JP: Rozpoczęta w Wielkiej Brytanii
w 2008 roku akcja "Play Me" jest projektem obejmującym ponad 45 miast na
całym świecie, od Nowego Jorku do Londynu. Pianina znajdujące się w parkach
publicznych, na przystankach autobusowych, stacjach kolejowych i rynkach,
są ogólnie dostępne i każdy może na nich zagrać. Wiele instrumentów to
prawdziwe dzieła sztuki zdobione przez lokalnych artystów. Od kilku lat
miasto Montreal przystąpiło do globalnego projektu instalując pianina w
miejscach publicznych. Wiosną 2014 gmina Pierrefonds zwróciła się do nas,
rodziny Pieńkowski-Delikat, z propozycją udekorowania pianina, które miało
być ustawione na tarasie Domu Kultury. Zgodziliśmy się z entuzjazmem. Motywem
malarskim, który wybraliśmy, stała się moja akwarela "LES DEUX KOI", przedstawiająca
dwa karpie japońskie pływające w błękitnym basenie. Nasi chłopcy ochoczo
zabrali się do pracy. Przez kilka weekendów realizowaliśmy projekt. Wkrótce
przed Domem Kultury w Pierrefonds pojawiło się niebieskie akwarium wypełnione
rybami, na którym każdy może w lecie praktykować swoje talenty muzyczne.
Zapraszamy!
JA: Dwukrotnie braliście udział
w Festiwalu Polonijnym.
JP: Zorganizowaliśmy z tych okazji
swoisty spektakl. Udało się nam wtedy, przy pomocy około dwustu ludzi,
namalować obrazy będące kopią znanych arcydzieł malarstwa polskiego.
JA: Czy dyplom grafiki komputerowej
przydaje Ci się czasem?
JP: Grafika komputerowa jest dziedziną,
w której nieustannie następują zmiany a technologia daje wciąż nowe możliwości.
W Coll?ge Dawson i Coll?ge Gérald-Godin uaktualniłam swoją edukację w tej
dziedzinie i dzięki temu mogłam np. zaprojektować stronę internetową mojego
męża (Jan Delikat).
JA: Czy lubisz pracę w szkole?
JP: Tak, przynosi mi ogromną satysfakcję.
Realizując z dziećmi projekty plastyczne przekazuję im moją wiedzę, doświadczenie
artystyczne, pasję i zamiłowanie do sztuki.
JA: Dziękuję za rozmowę.
JP: Ja również dziękuję.
Rozmawiał Jerzy Adamuszek
Jerzy Adamuszek - podróżnik,
autor książek podróżniczych, obieżyświat, zdobywca rekordów Guinesa, organizator
"Spotkań Podróżniczych" oraz "Są wśród nas" (www.sawsrodnas.ca).
(Sydney - Montreal) |