Gabriela Morawetz w Krakowie...
W Krakowie w Muzeum Manggha trwa
wystawa prac jednej z najwybitniejszych polskich artystek - Gabrieli
Morawetz. Na stałe mieszka w Paryżu, ale można śmiało powiedzieć, że jest
obywatelką świata. Mieszkała przez wiele lat w Caracas. Ukończyła krakowską
ASP, a dyplom robiła u słynnego Jerzego Nowosielskiego. Jest znana w Japonii,
gdzie uczestniczy od wielu lat w ważnych wydarzeniach artystycznych. Stąd
jej obecność w muzeum Manggha.
Gdyby opisać jednym zdaniem twórczość
Gabrieli Morawetz, to nasuwają się słowa pewnego japońskiego mędrca, który
mawiał, że pusta przestrzeń może być bardzo znacząca. Ta, ogólnie pojęta
prostota, o której wspominał ów Mędrzec, czyli Mitsuoki, geniusz japońskiego
malarstwa, nauczyciel jego podstaw, i także estetyk, który opisał "najwyższy
stopień swobody", a zatem owa prostota, to nic innego jak twórczość Morawetz.
Mitsuoki mówi: prostota jest ważną
zasadą. W tym tkwi sekret sztuki.
Ale kiedy jesteśmy w kręgu Morawetz,
kręgu, dosłownie i w przenośni czujemy pełnię. Bo przecież w tej sztuce,
zupełnie jak w duszach Japończyków, bije się to, co od wieków jest nierozerwalne,
trwałe i pewne. To pustka i pełnia.
Dlaczego w przypadku Morawetz pojawia
się to skojarzenie, tak mocno japońskie i do bólu ograniczające wolność
wyboru. Jest z cyklu bowiem: Chociaż mam tutaj konia/Poszedłbym,
raczej pieszo...
Gabriela Morawetz, to najwybitniejsza
obecnie polska artystka, żyjąca na emigracji, z pewnością jedna z najważniejszych
postaci w polskiej sztuce współczesnej.
Od wielu lat związana z Biwako
Biennale, bardzo charakterystycznym festiwalem sztuki w Japonii, istniejącym
od 2001 roku. Biwa-ko to jezioro niedaleko Kyoto, zaś festiwal mieści się
w Ômihachiman, miasteczku zbudowanym przez Hidetsugu Toyotomi u stóp jego
zamku. Z tej inicjatywy, wielkiego możnego Shogunatu przetrwała do
dziś ulica Shinmachi, granicząca z Nagahara, starymi domami z czasów
Ed?. I teraz, ta przestrzeń starej Japonii, została zaadaptowana przez
artystów współczesnych.
Kizashi-Beyond. Uniwesralne przesłanie,
które ciągnie się we współczesnej sztuce japońskiej od momentu, kiedy pojawili
się tam członkowie grupy Mono Ha i nieśmiertelny Jir? Takamatsu.
W 2018 roku, wśród kilkunastu japońskich
artystów na Biennale, pojawiła się ta jedyna, spoza tamtego świata. Ona:
Gabriela Morawetz.
Morawetz i Japonia to jeden organizam.
Jeśli chcemy ułożyć gdzieś ten organizm, to mieścimy się pomiędzy neodadaizmem,
a minimalizmem, pomiędzy fotografią, a manifestem, poematem na temat przestrzeni
(jak u Nobu Sekine), a szkołą myślenia Teruo Fuijedy. Albowiem Morawetz
to głęboka myśl przestrzenna i estetyczna, która mieści się w kanonie sztuki
japońskiej, choćby z tego powodu, że sama tego chce...
A zatem jest forma. Przewrotność
w duchu Lee Ufana "Trzymać się rzeczy", wreszcie proces myślenia. Wszystkie
reguły, które określają naturę sztuki japońskiej. I Morawetz jednocześnie.
Czy to przypadek? Czy też estetyczne pole językowe?
I mamy teraz wystawę w Manggha Muzeum,
do której zostały dopasowane dwie osobowości. Pierwszą - już znamy. Druga
to Masato Tanaka. To młody artysta, który spotkał się z Morawetz podczas
Biwako Biennale w 2018 roku. Ten duet stworzyła szefowa Biennale Yuko Nakata.
To ona sprawiła, że obok siebie stanęli właśnie oni: wielka, monumentalna
wręcz Morawetz i chłopak z Gifu, skromny, speszony wręcz wielkością
Polki. Ale o własnym potencjale, którego nie powstydziłby się Joseph Beuys,
czy Akasegawa Genpei.
Tanaka mówi tak: jestem z Gifu,
to taka wieś, nic ważnego.
Wtedy protestuję - ależ nie,
w Gifu jest Shirakawa i Sekigahara. Dwa wielkie ślady Japonii. Bez nich
nie byłoby tego, czym ona jest dzisiaj. Jesteś z serca Japonii. Pochodzisz
z jej źródła.
Uśmiecha się, jest zbyt skromny.
Jest bowiem ulotnym duszkiem, zaklętym
w swoich butelkach. Bo Tanaka przywiózł do Krakowa fragment opowieści,
która w dziejach Japonii odegrała wielką rolę. Mówi o tym co druga historia
na deskach Kabuki. To, co dręczy duszę każdego Japończyka od stuleci, wierci
jego umysł , zadaje ból i sprawia, że wciąż mu się zdaje , że są to fragmenty
z życia i śmierci jak pisał Lafcadio Hearn. To Yokai:
"Woda w mojej studni jest czysta
i zimna, jak lód. Ale pijąc ją teraz, nie mogę myśleć o tych dwóch małych
białych stworzeniach, które krążą ciągle w ciemności..."
Czy człowiek może rozdzielić swoje
dusze? Czy może na przykład mieć jedną w Kyoto, jedną w Tokyo i jedną w
Matsue?
Nie może, bo dusze są zawsze razem...
To też z Hearna.
Tanaka pozbierał butelki. Bo jego
duchy zaklęte zostały właśnie w tych butelkach. To też opowieść z Zachodu.
Bo Aladyn przybył do Japonii akurat z Zachodu. Demon, który powstał
z czystego ognia bez dymu, strażnik naszych namiętności, albo może
i skarbów.
Tanaka połączył Cudnowność Lampy
z Hearnem, który nie zrobił nic innego, jak wywlókł tylko na
powierzchnię wszystkie zmory japońskiego świata.
Ognie na grobach/i nam przyjdzie
iść drogą/przez nie wskazaną...
Tanaka mówi, gdzie jest miejsce człowieka...
Każe nam iść przed siebie, lecz
najpierw są schody...
Tanaka stworzył instalację, która
od strony konstrukcyjnej stała się schodami.
Schody symbolizują faktyczność i
niezmienność. Są w tym wypadku, "niezmiennym kojarzeniem umysłu".
Kiedy po nich stąpasz - mówi Tanaka
- odczuwasz pewne myśli, które są ulotne, nie można ich powtórzyć.
To nic innego jak Ry?k?, najważniejsza
idea w estetyce japońskiej, czyli ulotność.
Tanaka/schody/ulotność
Tak, to haiku...
Idziemy w rytmie kroków 5,7,5. Rytm
wyznaczają myśli. Słowa to znaki, to nie tylko krok, ale jego zwięzła obecność
nas samych.
Okruch nieprzemijającej ulotności.
Tanaka, mówi, że nasze życie trwa
przez chwilę. Każda chwila jest pełna bogatych zdarzeń, które nigdy
już do nas nie wrócą. Życiu towarzyszą też różne zjawy, które nim kierują.
Jak w tych czternastu sposobach upinania włosów z Izumo, o czym pisał również
Hearn. Nie połapiemy się w tym, ale przecież istnieją...
Morawetz twardo trzyma się kliszy
fotograficznej. Do tego stopnia, że uczyniła z niej przestrzeń języka.
Klisza, z utrwalonym zdjęciem jest w jej przypadku czymś więcej niż
środkiem wyrazu.
Złoty wiersz?
A co to jest złoty wiersz?
Oto złoty wiersz: a gdy opuścisz
swe ciało i wejdziesz w eter swobodny, staniesz się Bogiem nieśmiertelnym,
wiecznie trwającym, i śmierć nie będzie miała władzy nad tobą...
Morawetz jest nieśmiertelna. Ona
o tym wie... Jej dotyczy akurat Fueki, czyli niezmienność. W przeciwnieństwie
do Tanaki, gdzie mamy do czynienia z Ryuko, Raison d'etre. Morawetz
to doskonale rozumie, bo wszak mieszka i tworzy na co dzień we Francji.
To bardzo egzystencjalne.
Ryuko - Tanaka i Morawetz -Fueki.
Dwa zjawiska, dwa przekłady ich twórczości.
Pewien samuraj o nazwisku Yasui
Santesu szukał sposobu, aby przez urządzenie będące konstrukcją optyczną
zobaczyć gwiazdy i księżyc.
Gabriela Morawetz to Księżyc.
Mgła - za mgłą księzyc/a ja wszedłem
w kałużę/swodne są drogi, tak pisał Issa w swoim wierszu noworocznym,
kiedy w 1795 roku dotarł do świątyni Samyôji na Shikoku.
Morawetz stworzyła dwa obiekty, przez
które możemy zobaczyć słońce i księżyc. To stożki. Każdy z nich zaczyna
się od kręgu. Krąg to zjawisko bardzo ważne dla artystki. Krąg to związek,
który nas otacza. Rodzaj granicy, która wytycza coś, co jest poza i coś,
co jest wewnątrz.
Oto samotność, pisał geniusz, poeta
Bashô: Sabishisa-ya
Powiedzmy sobie tak: Morawetz podkreśla
nieskończoność, daje nam "niepoznawalność". Jest to przestrzeń, niewyrażalna
totalność zjawisk i życia.
Cholernie japońskie.
Cholernie egzystencjalne.
Dlaczego nie lubimy Prousta!
Nadzieja nieustannego doskonalenia,
Pragnienie doskonałości przed śmiercią,
W końcu nadejdzie...
Drzwi zostawia więc uchylone...
Ajar, uchylać się
Uczyć...
Yukio Mishima powiadał: każdy,
jeśli się chwilę dobrze zastanowi, dostrzeże motywy własnego postępowania.
Na marginesie wystawy Zostaw Drzwi
uchylone, Masato Tanaka, Gabriela Morawetz, Manggha, Kraków 2020
Tomasz Rudomino
Tomasz Rudomino historyk sztuki,
dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i Sorbony. Mieszka w
Paryżu. Pisuje głównie o podróżach i sztukach pięknych. Z aparatem fotograficznym
zwiedził ponad 140 krajów. Pisze również w: wsztuce.com
|