.
NUMER 5 / PAŹDZIERNIK 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Wakacje na Mazurach 

A zaczęło się od pomysłu mojej żony - Marysi, żeby wysłać naszą prawie ośmioletnią córkę Mali na obóz Akademii Samodzielności w Bęsi na Mazurach. Chodziło o to, by pobyła wśród polskich rówieśników bez rodziców, pierwszy raz, a także żeby poznała ich język. Mali urodziła się w Montrealu i zawsze w domu mówiliśmy do niej po polsku, tyle że językiem dorosłych. Chcieliśmy też, aby nauczyła się radzenia sobie w różnych warunkach, poznała techniki pierwszej pomocy i sztukę samoobrony. To się zawsze może przydać. Warunkiem przyjęcia na obóz była umiejętność pływania, więc już w lutym zacząłem chodzić z nią na nasz dzielnicowy basen regularnie, dwa razy w tygodniu. 

Trzeba było też zorganizować program pobytu dla mnie, bo sam obóz Mali to 10 dni, więc jak już lecieć do Polski to na dłużej. I zrobiło się z tego całe pięć tygodni i to w środku lata. Marysia nie miała urlopu więc dla siebie umówiłem spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Żeby być niedaleko córki, wynająłem w Giżycku na tydzień kabinowy jacht. Namówiłem na pływanie ze mną Marka, kolegę ze studiów. To właśnie jego, z moim bratem i naszą koleżanką, jeszcze na studiach, zabrałem kiedyś na Mazury. Wtedy Marek odkrył żeglowanie. Zakochał się w nim, ale na Mazury już nie wrócił. Zaczął pływać po morzach i zrobił stopień sternika morskiego. Tym razem dał się namówić i popłynęliśmy razem. Mazury są przeurocze, ale też i bardzo popularne: było biało na wodzie od żagli, ale też i biało w lasach od papieru toaletowego. Mimo coraz większej ilości kei i małych porcików, biwakowanie na dziko między trzcinami, na bindudze, czy w małej uroczej zatoczce, jest bardziej urokliwe niż w tłumie jachtów.  Pogodę mieliśmy wyśmienitą choć upały dotarły na Mazury z Wrocławia, gdzie zacząłem wakacje, wiatr, taki jak trzeba, do spokojnego pływania. 

Trochę się musieliśmy mocować z kładzeniem i stawianiem masztu, ale szybko przyszła wprawa. A kładzenia jest trochę - jak się płynie z Giżycka na południe, trzeba przepłynąć kilka kanałów i mniejszych jezior, ale to dodatkowa atrakcja. Spotkaliśmy nawet kilka starych Omeg, które kiedyś królowały na jeziorach. Podjadaliśmy sobie smacznie i obficiej niż w studenckich czasach, kiedy co wieczór z trzęsącymi się uszami wcinaliśmy tylko ziemniaki okraszone skąpo słoniną i kilkoma złowionymi patykiem plotkami. Teraz mieliśmy smakołyków pod dostatkiem. 

Moja córka w tym czasie ćwiczyła chwyty samoobrony, uczyła się radzenia sobie po ciemku w lesie i technik pierwszej pomocy. Zamieszkała w pokoju pięcioosobowym z Zuzią, córką Przemka Jakóbczyka, organizatora i właściciela Akademii. Poznały się już wcześniej na Skype a jej tata jest kolegą z dzieciństwa mamy Mali - stąd właśnie nasze odkrycie Akademii i pomysł na obóz. Uczestnicy mieszkali w pokojach trzyosobowych, ale Mali i Zuzia chciały zamieszkać również z innymi koleżankami, więc stworzyła się pięcioosobowa ekipa. 

Sam budynek ośrodka Wczasowo-Szkoleniowego w Bęsi, niedaleko Biskupca i Świętej Lipki z przeuroczym klasztorem, pochodzi chyba z lat 70-tych i jest położony nad małym i cichym jeziorkiem Bęskim z sympatyczną plażą i pomostem, na którym urzędował na czerwono ubrany ratownik. Podzieleni na grupy wiekowe uczestnicy obozu, mieli zajęcia przed i po południu, według wywieszonego na korytarzu planu. Przeplatane były one posiłkami, kąpielą i kajakami a wieczorem - ogniskiem. Mali dzwoniła do mnie codziennie. Dzieci odzyskiwały swoje skonfiskowane telefony tylko na kilka minut, właśnie na kontakt z rodzicami. 

Wróciliśmy z Markiem do Bęsi na dwa dni przed zakończeniem obozu, bo chciałem trochę obfotografować zajęcia Mali. Dałem także prelekcję o życiu i pracy w trudnych warunkach klimatycznych Afryki i północnego Quebeku. Mali zaraz chciała na mnie zademonstrować nauczone chwyty samoobrony, ale odmówiłem z obawy, że mogłaby mnie podruzgotać. 

Dziewczynki zaraz wychlapały, że Mali nie chciała się myć przez cztery pierwsze dni, a ona sama, że już drugiego dnia wydała na lody wszystkie zostawione jej pieniądze. Już po naszym powrocie do Montrealu moja żona śmiejąc się napomknęła, że to niemycie jest normalne u dzieciaków na obozach, a i mi przypomniał się obóz harcerski z dzieciństwa, gdzie unikaliśmy mydła w podobny sposób.

Na zakończenie obozu, po otrzymaniu dyplomów uczestnicy wyściskali trenerów - bardzo sprawną ekipę młodych szkoleniowców z różnych dyscyplin, z którymi wszyscy szybko i mocno się związali. Wieczorek pożegnalny był wspaniałą imprezą, gdzie wszyscy aktywnie uczestniczyli, młodsi i starsi tańczyli i śpiewali w rytm współczesnych przebojów bawiąc się razem jakby byli jedną, wielką rodziną. Zaskoczyła mnie ta młodzież pogodą, entuzjazmem, otwartością i łatwością kontaktu. Nikt się nie zżymał, nikt nie przeklinał, nawet najstarsi chłopcy, którzy nazywali siebie ‘’komandosami’’ byli jakby starszym rodzeństwem tych młodszych. 

Sam obóz Przemek prowadził wspólnie z ekipą Fundacji Edukacji i Kultury im. Marii Montessori. Cała część taneczno-sportowa obozu była zasługą Emilii, szefowej fundacji. Może fakt, że część dzieci uczęszcza właśnie do szkół Montessori, pomagał w wyrażaniu ich pogody, wzajemnego respektu i niekonfliktowości. Niektórzy uczestnicy byli już po raz kolejny na obozie Akademii, a jedna z dziewczynek - po raz szósty.

Wróciliśmy do Montrealu, zaczęła się szkoła i lekcje baletu, ale Mali już myśli tęsknie o powrocie do Bęsi za rok.

Zdjęcia: Krzysztof Tumanowicz i Przemysław Jakóbczyk
 

Linki: www.akademia-samodzielnosci.pl / https://www.facebook.com/akademiasamodzielnosci/

Fundacja Edukacji i Kultury im. Marii Montessori:
https://rejestr.io/krs/782919/fundacja-edukacji-i-kultury-im-marii-montessori2171
Szkoły Montessori w Polsce: https://www.ourkids.net/pl/szkoly-montessori.php 
 

Krzysztof Tumanowicz 


Krzysztof Tumanowicz - lekarz weterynarii ze specjalnością tropikalną. Pracował w Afryce i 25 lat w Ministerstwie Rolnictwa prowincji Quebec. Realizował autorskie projekty weterynaryjno-humanitarne w Mali i na Madagaskarze. Zajmuje się fotografią i komponowaniem muzyki. Działa społecznie w środowisku Polonii montrealskiej. 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ