.
NUMER 1 / CZERWIEC 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Globus w kapeluszu
 
... Z Anną Tomczak - podróżniczką, dziennikarką, autorką filmów - "Globus w kapeluszu" rozmawia Łukasz Przelaskowski 

Marzyła by zostać aktorką i występować na scenach teatralnych, ale los przygotował jej inną, podobną rolę. Dziś, a dokładnie od sześciu lat podróżuje po świecie z kapeluszem na głowie, których kolekcja poszerza się z każdą wyprawą. Nagrywa swoje przygody występując przed kamerą w swoim projekcie Glob in The Hat, czyli Globus w Kapeluszu. Doskonale przygotowana, materiały ciekawe i humorystyczne, zmontowane w kilku językach, powodują, że liczba subskrybentów na każdym założonym kanale/fanpage internetowym bije rekordy wraz z nowymi odcinkami i latami. W 2019 spośród 1400 kandydatów została wybrana do grupy 100 osób z całego świata, reprezentujących swoje kraje w Chińskiej Republice Ludowej podczas International Youth Forum on Creativity and Heritage Along the Silk Road.
 

Na szczycie wulkanu Ijen w regencji 
Banyuwangi na Jawie Wschodniej, Indonezja maj 2017
 

Łukasz Przelaskowski - Poznaliśmy się ponad siedem, może to już będzie osiem lat temu na planie filmowym we Wrocławiu, gdzie oboje graliśmy role statystów do jednego z popularnych w tamtym czasie seriali. Każdy z nas szukał swojego miejsca. Pamiętam, że już wtedy swoją osobą przyciągałaś uwagę wszystkich obecnych, wulkan energii - miałaś wiele pytań, uśmiechałaś się do każdego obdarzając pozytywnym nastawieniem  i uśmiechem. Co skusiło Cię do podjęcia próby roli statystki i jakie miałaś wtedy cele, marzenia życiowe? 

Anna Tomczak - (śmiech) Zgadza się! Bardzo dobrze pamiętam ten dzień.  Wcielaliśmy się wtedy w role lekarzy i pacjentów. Miło wspominam te czasy. Udzielałam się wtedy na wszystkich artystycznych frontach - chodziłam do szkoły muzycznej, tańczyłam i śpiewałam w zespołach, występowałam w kabaretach, byłam konferansjerką, statystowałam w filmach i serialach. Od najmłodszych lat moim wielkim marzeniem było zostać aktorką i występować przed kamerami. Jednak los pokierował mnie w inną stronę...

Ł.P. -. Utrzymujemy od tamtej pory, bardzo miły, przyjacielski kontakt m.in. przez portale internetowe, a pośród nich Facebooka. W ten sposób śledziłem Twój rozwój i karierę dziennikarską, podróżniczą. Przedstaw, proszę, po krótce, naszym czytelnikom, jakie studia ukończyłaś, gdzie miałaś przyjemność współpracować np.; na wolontariacie, stażu, praktykach i w jakich projektach brałaś wtedy udział?

A.T. - Życie czasami płata nam figle. I tak też było w moim przypadku. Kiedy zrozpaczona bo oblaniu egzaminów do szkoły aktorskiej, musiałam wybrać pomiędzy moimi alternatywnymi kierunkami, czyli filologią romańską, turystyką i rekreacją oraz dziennikarstwem i komunikacją społeczną…po długich przemyśleniach ostatecznie zdecydowałam się na ten ostatni.  Niepewna swojej decyzji, dokumenty na Uniwersytecie Opolskim złożyłam zaledwie kilkanaście minut przed zakończeniem rekrutacji, ciągle zastanawiając się: "Anka! Co ty tu robisz?!". Ostatecznie pokochałam ten kierunek, a przez 3 lata studiów aktywnie udzielałam się m.in. w radiu i telewizji studenckiej, w której pełniłam też funkcję redaktor naczelnej. Wiele razy wyjeżdżałam również np. na Ukrainę promować naszą uczelnię, czy do Parlamentu Europejskiego do Brukseli realizując materiały dla telewizji. Teraz wiem, że była to jedna z moich najlepszych decyzji w życiu. Bo to właśnie między innymi Dziennikarstwo zainspirowało mnie do rozpoczęcia trójstronnych studiów magisterskich "Europa Master" na uniwersytetach w Polsce, w Niemczech i we Francji. Po dwóch intensywnych latach nauki otrzymałam 3 dyplomy z trzech różnych uczelni, a potem…a potem to już cały świat czekał na mnie z otwartymi rękami (śmiech). I wiesz co? Z perspektywy czasu dostrzegłam też, że tematyka wszystkich kierunków studiów nad którymi się wcześniej zastanawiałam, nadal jest mi bardzo bliska. Swoje umiejętności aktorskie czasami wykorzystuję w moich filmach, podróżując i nadal ucząc się języka francuskiego. Czyż życie nie jest zaskakujące?

Ł.P. - Czy nauka języków obcych przychodzi ci łatwo?

A.T. - Nauka języków to moja wielka pasja i gdybym tylko mogła, to bardzo chętnie uczyłabym się wszystkich języków świata (mówię bardzo poważnie!). Najtrudniej było mi przyswoić dwa pierwsze języki obce. Potem wszystko już leciało z górki, bo ucząc się kolejnego, często porównywałam go z innymi językami - słówka, konstrukcję zdań itp. i wtedy nauka szła mi znacznie szybciej. Mam też swoje sprawdzone metody, które na co dzień wykorzystuję. I tak właśnie nauczyłam się angielskiego, francuskiego, niemieckiego i indonezyjskiego. W przyszłości chciałabym też przyswoić hiszpański.

Pierwsze indonezyjskie wesele, w którym wzięłam udział. Na zdjęciu razem z panem młodym młodą i  jego rodziną, Indonezja marzec 2017 / Przygotowując indonezyjskie przysmaki dla gości weselnych na Jawie, Indonezja marzec 2017

Ł.P. - Preferowane przez Ciebie metody na opanowanie obcych słów, zdań oraz zamienne sposoby komunikacji?

A.T. - Myślę, że w nauce języków obcych najważniejsza jest systematyczność. Przyjmuję zasadę: lepiej poświęcić 15 minut dziennie (ale codziennie!), niż np. 1,5 godz. w tygodniu. Z doświadczenia wiem, że taka systematyczność przynosi lepsze efekty. Powtarzane codziennie słówka, czy zdania na długo zostają w naszej pamięci. Super jest też mieć native speakera obok siebie, z którym możemy porozmawiać i który poprawi nasze błędy językowe. Jednak osobiście najlepiej lubię uczyć się języków w podróży lub mieszkając za granicą. Tam już nie ma żadnych wymówek, trzeba rozmawiać.

Ł.P.  -  Jaki był Twój pierwszy w życiu wyjazd za granicę - z rodziną, przyjaciółmi?
i  co najbardziej zostało ci w pamięci  z tamtej podróży?

A.T. - Swoje podróże zaczynałam od Polski, gdzie rodzice co roku zabierali mnie i moje rodzeństwo na wakacje w góry i nad morze. Pamiętam też, że raz wybraliśmy się na wycieczkę do Czech, i to była właśnie moja pierwsza zagraniczna  wyprawa, byłam wtedy w przedszkolu. W tamtych czasach podróżowanie nie było tak łatwe i nawet wyjeżdżając do sąsiadującego z Polską kraju, trzeba było zabierać ze sobą paszport.

Ł.P. -  Wymień pierwsze, samodzielne wyjazdy odkrywające obce kraje. Nie bałaś się jechać lub lecieć sama?

A.T. - Samodzielne wyjazdy zaczęłam na moich studiach dziennikarskich w Opolu. To były naprawdę piękne czasy i często wspominam je z szerokim uśmiechem na twarzy. To tam poznałam też inne pozytywnie zwariowane osoby, z którymi często kupowaliśmy bardzo tanie bilety i ruszaliśmy na podbój Europy. Były to np. wypady za 5 euro do Paryża, czy Liverpoolu na weekend, lot za 3 euro (tam i z powrotem) do Oslo na kawę itp. Nigdy nie zapomnę miny stewardess, które po kilku godzinach postoju na lotnisku, w powrotnym samolocie do Polski ponownie zobaczyły tę samą 18-osobową grupę studentów na pokładzie. Zszokowane zdążyły tylko zapytać: "A co, wy już z powrotem?!". Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To była dla nas wspaniała przygoda. Już kilka lat temu  można było dorwać naprawdę świetne okazje lotnicze, jednak tylko nieliczni wiedzieli jak takie tanie bilety bukować. Obecnie opcje niedrogiego podróżowania dostępne są praktycznie na każdym kroku.
W trakcie studiów wylatywałam też na międzynarodowe fora czy konferencje, np. do Korei Południowej i były to już samodzielnie wyjazdy. Po skończonej konferencji często wyruszałam na wyprawę po kraju. Jednak na swojej drodze zawsze spotykałam bardzo dobrych ludzi, z którymi spędzałam większość mojego czasu i, dzięki którym, rzadko kiedy byłam sama.

Ł.P. - Kiedy narodził się pomysł na założenie pierwszego bloga, było to w trakcie studiów, czy już po?

A.T. - Już w trakcie studiów licencjackich, pracując w telewizji studenckiej chciałam zrealizować swój program podróżniczy. Ale przez nadmiar obowiązków, na pomyśle się tylko skończyło. Dopiero na studiach magisterskich nareszcie udało mi się nakręcić mój pierwszy odcinek we Francji, w który w sumie zaangażowało się jakieś kilkanaście osób - w tym koleżanki z Kanady, Hiszpanii z Polski, koledzy z Francji itd. W tym czasie mój aparat uległ uszkodzeniu (spadł ze statywu przewróconego przez silny wiatr), a ja pozbawiona, swojego sprzętu, musiałam polegać na pomocy moich przyjaciół, którzy w tym czasie użyczyli mi nie tylko swoich kamer, ale też dodali energii do działania.

Udzielanie wywiadu dla chińskich mediów podczas International Youth Forum on Creativity and Heritage Along the Silk Road, Chiny kwiecień 2019 / Podczas pobytu w zakonie buddyjskim w okolicach Busanu, Korea Południowa wrzesień 2016

Ł.P. -  Globus w Kapeluszu to bardzo trafna nazwa dla całego twojego projektu, posiada swoją historię powstania?

A.T. -  Swój pierwszy kapelusz kupiłam jakieś 7 lat temu przed moim pierwszym wylotem do Paryża. Tak mi się spodobało noszenie tego gadżetu, że po powrocie z Francji zabierałam go już praktycznie wszędzie. Raz, po powrocie z Turcji opublikowałam swoje zdjęcie na portalu społecznościowym, a moja koleżanka skomentowała: "Aniu, wszędzie Cię pełno z tym Twoim kapeluszem!" - a mi od razu zapaliła się lampka i pomyślałam, że to jest naprawdę świetna uwaga, bo ja przecież zawsze podróżuję w kapeluszu, więc może by tak wpleść go w motyw przewodni mojego projektu? I wtedy zaczęła się burza mózgów. Ostateczna nazwa padła na "Globus w kapeluszu". Jednak ze względu na moją międzynarodową publikę, która nie rozumie polskiego (śmiech), nazwę projektu zmodyfikowałam na "Globe in the Hat" i to właśnie pod taką nazwą obecnie działam.

Ł.P. - Pewnego dnia ogłosiłaś na swoich internetowych stronach, że wyruszasz do Indonezji. Przypomnij proszę, w którym to było roku i czemu tam?

A.T. -  Kiedy po obronie pracy magisterskiej zaczęłam przeglądać różne ogłoszenia dot. międzynarodowych projektów i wyjazdów zagranicznych, przypadkowo natknęłam się na ofertę programu w Indonezji. Bez wahania, już na drugi dzień wysłałam swoje zgłoszenie i wszelkie potrzebne dokumenty. Po dodatkowych rozmowach rekrutacyjnych zostałam zaakceptowana i już w lutym 2017 roku wyleciałam do Indonezji. Początkowo miałam zostać tylko kilka miesięcy, ostatecznie przedłużyłam swój pobyt do 1,5 roku.

Ł.P. -  Z pewnością zdarzyły się sytuacje, których się nie spodziewałaś i na co nie byłaś przygotowana,coś, co  wprawiło Cię w zakłopotanie, szok, gdy tam pierwszy raz poleciałaś? 

A.T. -  Szczerze? Mogłabym opowiadać o tym godzinami. Indonezja to zupełnie inny świat i codziennie coś mnie tam zaskakiwało (i  w sumie nadal zaskakuje). Kultura, ludzie, podejście do życia, tradycje, jedzenie - wszystko. Zupełnie inaczej postrzega się kraj, kiedy jedzie się tam w celach turystycznych na kilkanaście dni, a jeszcze inaczej kiedy się już tam mieszka przez kilka miesięcy czy kilka lat. Wtedy dopiero dostrzega się zwykłe problemy  mieszkańców, które z czasem także zaczynają dotykać i ciebie. I to ty sam stajesz się częścią ich społeczności. To naprawdę piękne, kiedy ludzie zaczynają cię traktować jak "swojego", ale z drugiej strony różnice kulturowe to wielkie wyzwanie. Trzeba być naprawdę silnym i odważnym żeby odnaleźć się w tak odmiennej kulturze.

Ł.P. -  Starasz się na bieżąco dokumentować i przedstawiać odwiedzone miejsca za pomocą publikowanych zdjęć i filmów. Może udzielisz kilku wskazówek początkującym fotografom i filmowcom gotowym wyruszyć ze swoim sprzętem w nieznane: jak powinni się przygotować, na co uważać, może również jakie programy używać przy edycji, korektach, montażu materiałów? 

A.T. -  Najważniejsze to pomysł i pasja. Sprzęt to tylko narzędzie, które zawsze można jakoś zorganizować/pożyczyć. W naszych czasach nie jest trudno o aparat, czy mikrofon. Ba! Teraz to i nawet można kręcić filmy telefonem! Czyli sprzęt do kręcenia prawie każdy ma, ale pomysł i pasję już nie wszyscy. Jeśli więc świta wam w głowach jakaś koncepcja, która nie daje wam spać, o której marzycie, którą chcielibyście zrealizować i której jesteście w 100% pewni, to naprawdę nie ma ani chwili do stracenia. Spróbujcie, nagrajcie czym macie, puśćcie w Internet i do dzieła! Jeśli naprawdę robicie coś szczerze i z pasją, prędzej czy później wasza praca będzie zauważona. Sama nie mam jeszcze takiego sprzętu jaki bym chciała mieć, ale staram się wykorzystać najlepiej, to co już posiadam.

Ł.P. -  W 2018 roku zaskoczyłaś wszystkich na swoim portalu informacją o pewnym konkursie, gdzie dostałaś się do finału wygrywając 10.000 zł. Opowiedz krótką drogę tego zwycięstwa i co zrobiłaś z tak wielką sumą?

A.T. - W zeszłym roku założyłam swój profil na stronie Patronite [portalu na którym każdy może wesprzeć działalność twórców wpłacając regularną kwotę na rozwój pasji] i wzięłam udział w konkursie, w którym przez miesiąc pod okiem blogerki Kai z kanału Globstory pracowałam nad rozwojem Globe in the Hat. Ostatecznie znalazłam się wśród laureatów konkursu, wygrywając 10.000 zł na dalszy rozwój pasji. To było dla mnie naprawdę wielkie zaskoczenie i ogromna radość. Całą wygraną przeznaczam na zakup drona i częściowe sfinansowanie kolejnej wyprawy do Indonezji. Myślę, że jest to jeden z takich przełomowych momentów Globe in the Hat.

Ł.P. - Rok 2018 również obfitował w wyjazdy, gdzie tym razem? Każdy z nich zaplanowałaś sama czy może ktoś Cię zaprosił?

A.T. - W tej chwili organizuję moją nową wyprawę do Indonezji, ponieważ w tej chwili, to właśnie na tym kraju, najbardziej skupiam swoją uwagę. Jest tam jeszcze tyle tematów do zrealizowania! Każda wyspa ma bardzo dużo do zaoferowania (a w sumie jest ich ponad 18 tysięcy!). Co prawda mam też już w głowie kilka pomysłów na dalszy rozwój Globe in the Hat, ale to jeszcze musi troszkę poczekać. Najpierw Indonezja.

Ł.P. -  W 2019 spośród 1400 kandydatów zostałaś wybrana do grupy 100 osób z całego świata, reprezentujących swoje kraje w Chińskiej Republice Ludowej podczas International Youth Forum on Creativity and Heritage Along the Silk Road [ przyp. aut.: Międzynarodowe Forum Młodzieży na temat Kreatywności i Dziedzictwa wzdłuż Jedwabnego Szlaku]. To wielki zaszczyt, ale również obowiązki. Jak tam było, co udało ci się przekazać o Polsce, a jakie wnioski i doświadczenie wyciągnęłaś  dla siebie?

A.T. - Nadal nie wierzę, że wzięłam udział w organizowanym przez UNESCO Forum w Chinach. Całe wydarzenie było naprawdę bardzo wyjątkowe. Uczestniczyliśmy w wielu inspirujących wykładach, spotkaniach i warsztatach, a w ciągu tych kilku dni poczułam się jak członek jednej wielkiej, międzynarodowej rodziny. I między innymi o to właśnie w tym wszystkim chodziło. Młodzi ludzie z ponad 100 krajów całego świata przylecieli, żeby wymieniać się swoimi doświadczeniami, nawiązywać kontakty, ale przede wszystkim zacząć  ze sobą współpracować. Wszyscy uczestnicy to bardzo utalentowane osoby, które robią wspaniałe rzeczy w swoim kraju - na przykład mój kolega z Sudanu to artysta, koleżanka z Jamajki jest reżyserką, a kolega z Ukrainy komponuje muzykę i to właśnie jego dwa utwory wykorzystałam w swoim najnowszym odcinku. A to dopiero początek. Już sama nie mogę się doczekać, co będzie dalej...

Widok na Tumpak Sewu (czyli tysiąc wodospadów), Indonezja, grudzień 2017 / Wulkan Bromo na Jawie Wschodniej, Indonezja,  marzec 2017

Ł.P. -  Ile odwiedziłaś łącznie krajów na świecie i jakie to były?

A.T. - Hm…w sumie było ich jakoś ponad 20. Jednak od dłuższego czasu przestałam patrzeć na ilość. Teraz stawiam na jakość. Wolę zatrzymać się w danym kraju na troszkę dłużej, żeby móc bardziej zrozumieć tamtejsze realia i poznać to prawdziwe życie lokalnych mieszkańców.

Ł.P. -  Czy z każdego kraju przywozisz kapelusz do swojej kolekcji, ile ich już masz oraz który jest tym ulubionym?

A.T. -  Z kapeluszem to nie taka łatwa sprawa, jak się wydaje (śmiech) Często się niszczy i brudzi. Dlatego mam w szafie ok. 20 kapeluszy, które faktycznie pochodzą z różnych zakątków świata i które ubieram, w zależności od pory roku i formy wyjazdu. Jednak ten mój pierwszy kapelusz (który zainspirował mnie do założenia mojego podróżniczego projektu) niestety zgubiłam na jednym z dworców w Korei Południowej. I mimo, że wszyscy pasażerowie pociągu aktywnie włączyli się w poszukiwania, nie udało nam się go odnaleźć. A ja, po powrocie do Polski, długo szukałam jego zamiennika. Trafienie na dobry, pasujący kapelusz to też nie lada wyzwanie!

Ł.P. - Do którego miejsca było najłatwiej się dostać, a do którego najtrudniej - bądź wydostać?

A.T. - W Indonezji odwiedziłam kilka takich miejsc, do których nie ma łatwego dostępu. Np. jedna z malutkich wysp, na której mieszka tylko kilka rodzin…trzeba było się troszkę natrudzić żeby do nich trafić. Ale było warto. Takie miejsca są przeważnie najpiękniejsze. 

Ł.P. -  Czy masz swoją ulubioną potrawę, owoc, napój spoza Polski?

A.T. -  Woda kokosowa zdecydowanie wygrywa wszystkie rankingi. W Indonezji piłam ją codziennie, o każdej porze dnia i roku. To takie moje źródło energii! Uzupełnia elektrolity, posiada mnóstwo witamin i minerałów, które bardzo pozytywnie wpływają na cały organizm. Szczerze polecam.

Ł.P. -  Jeden z Twoich wyjazdów skończył się w szpitalu po ukąszeniu nieproszonego gościa w bucie, co to było i gdzie to się stało? Nie zraziło Cię to?

A.T. - W trakcie mojego pobytu w zakonie buddyjskim w Korei Południowej w moim bucie ukryła się chilopoda (stawonóg zaliczany do wijów), której po prostu nie zauważyłam i która, broniąc swojego ciepłego terytorium, dziabnęła mnie w palec. A to naprawdę bardzo bolało - okropny ból rozprzestrzeniał się aż w okolice serca. Na szczęście mój kolega z zakonu był tuż w pobliżu i w przeciągu kilkunastu minut zawiózł mnie do szpitala. Tam udzielono mi pomocy, zrobiono kilka zastrzyków, musiałam też przez kilka dni zażywać antybiotyki.

Z kolei po powrocie z Indonezji miałam problemy z żołądkiem, które pokrzyżowały mi plany na dobre kilka miesięcy. No ale tak się nieraz zdarza. Podróżowanie nie zawsze jest tak łatwe, jak się wydaje, a my tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się za chwilę wydarzy. Dlatego jak tylko mogę, staram się zachować ostrożność, a resztę powierzam Sile Wyższej. I nie zamartwiam się na zapas, bo to tylko pogarsza sytuację.

Ł.P. -  Masz doświadczenie w przygotowaniu bagażu do dalekich podróży.
Co powinno się zabrać, a czego lepiej nie brać?

A.T. - Prawdę mówiąc, mimo, że dużo podróżuję to nadal czasami popełniam błąd i pakuje więcej rzeczy niż potrzebuję. W takich sytuacjach jeszcze raz przeglądam swój plecak i wybieram te naprawdę najpotrzebniejsze rzeczy. Minimalizm to dobry nawyk, bo każdy nadprogramowy kilogram, to dodatkowy ciężar, z którym potem sami musimy się zmagać.

Ł.P. -  Posiadasz swój wzorzec z książki, filmu lub życia, który naśladujesz, czerpiesz motywacje?

A.T. - Oczywiście jest to Ryszard Kapuściński. Często powracam do ulubionych fragmentów z jego twórczości. Bardzo cenię też twórczość Tony’ego Halika i Elżbiety Dzikowskiej. Jednak odkąd pamiętam zawsze z wielkim zaciekawieniem, razem z moim tatą, oglądałam programy Wojciecha Cejrowskiego. Bardzo podobała mi się forma jego odcinków, z których zawsze można było się i dużo nauczyć i pośmiać. Podróżnicze książki Beaty Pawlikowskiej też mnie bardzo zainspirowały.

Ł.P. -  Wybiegając troszkę w świat kosmosu, który obecnie człowiek przygotowuje się kolonizować przez zakładanie baz, eksploatować. Gdybyś otrzymała propozycję lotu na orbitę Ziemi, Księżyc lub Marsa, zgodziłabyś się?

A.T. - Haha, zdecydowanie nie. Nasza Planeta Ziemia ma naprawdę dużo do zaoferowania. Wystarczy kilkanaście godzin lotu, żeby znaleźć się w zupełnie innym świecie i rzeczywistości.

Ł.P. -  Byłaś już w tylu miejscach na Ziemi. Żyjemy w czasach, gdy klimat się zmienia przez wpływ Człowieka. Jakie są twoje obserwacje i wnioski wobec tych krajów, kontroli nad odpadami, segregacją śmieci, zmniejszeniem spalin, dbaniem o czyste rzeki, wprowadzeniem technologii innowacyjnych lub ich brakiem. Co powinno się wobec tego zmienić?

A.T. - Za negatywny przykład podam tutaj Indonezję, która ma w tej kwestii naprawdę dużo zadań domowych do odrobienia. Niestety. Mimo, że kraj ten jest bogaty w tak piękną przyrodę, ludzie bardzo często nie potrafią o nią zadbać. Myślę, że wynika to przede wszystkim z braku edukacji, dobrej organizacji ale i po prostu z przyzwyczajenia. Wielokrotnie widziałam jak Indonezyjczycy wyrzucają swoje śmieci do dżungli. Pytając ich dlaczego to robią, odpowiadają, że przecież żadna śmieciarka do ich wioski nie przyjeżdża, to gdzie mają składać swoje odpady? Kolejny problem to produkcja plastiku, którego używa się praktycznie wszędzie i który masowo zalega potem w  rzekach i morzach. Do tego dochodzi jeszcze wycinka lasów…
Na szczęście coraz więcej młodych ludzi uświadamia sobie te problemy i zaczyna działać w kierunku poprawy sytuacji. Oby było takich ludzi jak najwięcej. Mam nadzieję, że ten ekologiczny styl życia w ciągu kilku lat rozprzestrzeni się po całej Indonezji.

Ł.P. -  Zdradzisz naszym Czytelnikom kilka planów, celów na ten lub przyszły rok?

A.T. -  W tej chwili nadal skupiam się na Indonezji. W planach na ten rok mam np. nagranie dokumentu o orangutanach w Kalimantan; powrót na moją ulubioną, malutką wyspę i wiele, wiele innych…W międzyczasie kręcę też filmiki z Indonezyjczykami mieszkającymi w Polsce i Europie. Ich rodacy są bardzo ciekawi, jak im się żyje poza granicami kraju, więc ja chcę im to pokazać.
Mamy też wiele innych pomysłów, jednak obecnie ograniczenia finansowe nie pozwalają nam ich zrealizować. Ale wszystko krok po kroku. Nie od razu Rzym zbudowano.

Ł.P. -  Największe marzenie podróżnicze, które jeszcze nie zrealizowałaś?

A.T. - Bardzo chciałabym polecieć do Nowej Zelandii i na Polinezję Francuską, ale ostatnio co raz częściej zastanawiam się też nad Afryką. Mam tam już kilka zaprzyjaźnionych osób, więc kto wie? Może niedługo warto byłoby się tam wybrać i coś ponakręcać.

Ł.P. -  Na stronie internetowej Globe in the Hat jest informacja zapraszająca do współpracy z Tobą i Henasatya, którego zdrobniale nazywasz Henio, i który pomaga ci w twoim projekcie. Kogo zapraszacie, na jakich zasadach, czego oczekujecie i co możecie zaproponować?

A.T. - Henia poznałam ponad dwa lata temu w Indonezji i to mniej więcej od tego czasu zaangażował się w mój projekt. To on zajmuje się grafiką, pomaga mi w tłumaczeniach na język indonezyjski, a kiedy razem podróżujemy, to i kręci filmy. Globe in the Hat dopiero się rozwija i jesteśmy otwarci na różnego rodzaju kooperacje. Zapraszam do kontaktu. Myślę, że jakoś się dogadamy :)

Ł.P. - Dziękuję za rozmowę życząc Wam kolejnych, udanych, udokumentowanych podróży  oraz realizacji planów zawodowych i życiowych.

A.T. - Dziękuję.
 

Rozmawiał Łukasz Przelaskowski

Linki o dokonaniach Ani: https://www.youtube.com/channel/UCZkVPUf-4-HjaTdrswApBFQ ma obecnie 27.526 subskrypcji, gdzie średnio każdy odcinek ogląda od kilku do 130 tys. osób, na Facebooku https://www.facebook.com/globuswkapeluszu ma 3.529 polubień, a Instagram https://www.instagram.com/globeinthehat to 2.223 obserwujących osób. 


Łukasz Przelaskowski - Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Prezes Fundacji Rodu Przelaskowskich herbu Szreniawa. Redaktor Naczelny kwartalnika historyczno-naukowego Młody Szreniawa. W 2016 roku zamieszkał w Holandii, gdzie w wolnych chwilach pracuje, jako wolontariusz w Polskiej Szkole w Groningen. Łączy podróże z konkursami fotograficznymi, pisze i publikuje książki oraz poezję.


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ