Stulatka
Do montrealskich stulatków - członków
Związku Weteranów Polskich, którzy dożyli 100 lat przybywa kolejna jubilatka.
Pani Róża Kisielewska, której okrągłe urodziny przypadają 8 września 2023
roku, dołącza do grona takich znakomitych kolegów jak Zbigniew Berezowski,
dr Jerzy Kiełczewski, Jan Wawrzków i wielu innych, którym było dane dożyć
pięknego wieku. Na spotkaniu w ramach cyklu "Są wśród nas", które miało
miejsce w polskim konsulacie w dniu 7 listopada 2017 r. mieliśmy
okazję poznać niezmiernie interesujące, ale i też tragiczne losy jej życia.
Spotkanie "Są Wśród Nas", Konsulat
RP w Montrealu
Róża Kisielewska (z domu Olejniczak)
urodziła się w Świecianach Wileńskich w 1923 roku. Jej szczęśliwe dzieciństwo
przerwał wybuch II wojny światowej, gdy 17 września 1939 wojska sowieckie
wkroczyły na wschodnie ziemie pod pretekstem chronienia ludności przed
Niemcami. Wojskowi, policjanci i urzędnicy państwowi masowo przekraczali
granicę litewską, by tam, po złożeniu broni, zostać internowani. W tej
grupie był jej ojciec. Sowieci zaczęli deportować Polaków na Sybir. Matka,
młodszy o dwa lata brat i Róża jako "wrogowie ludu i narodu" zostali wywiezieni
13 kwietnia 1940 roku. Po dwóch tygodniach koszmarnej podróży w bydlęcych
wagonach dotarli do Kazachstanu do pracy w kołchozach. Aby przetrwać tam
w okropnych warunkach, łapali się przeróżnych zajęć: brat zakładał sidła
by łapać w nie zające, matka natomiast wróżyła Rosjankom z kart miejscowych.
Po roku udało się matce dostać pracę w miasteczku w magazynie zbożowym,
a także mieszkanie w baraku i przydział węgla na opał w piecyku, na którym
można było też coś ugotować.
Po napaści Hitlera na Rosję, na mocy
porozumienia Sikorski - Majski, 13 sierpnia 1941 rząd sowiecki ogłosił
dla Polaków amnestię. Polski rząd na uchodźctwie zaczął organizować w Związku
Sowieckim polskie wojsko pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Ojciec
Róży, internowany do Starobielska, innych łagrów na północy, a w końcu
na wyspę, na której ładowano jeńców na barki i zatapiano, uratował się.
Uratowała go amnestia. Dostał się do 5-tej dywizji. Rodzinie, po niesamowitych
przygodach, udało się dołączyć do polskiej armii: brat dodał sobie kilka
lat i zgłosił się do wojska. 29 czerwca 1942 Róża z mamą jako rodzina wojskowa
dotarła na statku przez Morze Kaspijskie z Krasnowodzka do Pahlavi w Persji.
|
.... |
W Teheranie obie wstąpiły
do Pomocniczej Służby Kobiet, gdzie Róża została przydzielona jako telefonistka
do oddziału łączności. Potem - po krótkich kursach na świetliczanki - wysłano
je do Brygady Karpackiej. Następne kursy nie tylko prowadzenia samochodów,
ale też wszelkich napraw Róża odbyła w Palestynie.
W listopadzie 1943 odkomenderowana
została do gimnazjum w Nazarecie, gdzie zrobiła maturę. Powróciła do oddziału
w sierpniu 1944. Kilka miesięcy potem została skierowana do szpitala w
Al-Kantara koło Kanału Sueskiego w Egipcie jako świetliczanka. "Pestki"
pomagały żołnierzom pisać listy do rodzin albo do Czerwonego Krzyża w poszukiwaniu
bliskich.
Po kilku miesiącach Róża została
przeniesiona do Almarii koło Aleksandrii do 14 Brygady Pancernej, w której
poznała swego przyszłego męża. Ślub odbył się 9 września 1945 w Aleksandrii. |
W listopadzie przerzucono oddział
do Włoch, do bazy w Chieti, gdzie przez pewien czas pracowała jako świetliczanka
a następnie jako nauczycielka.
W lipcu 1946 dotarli do Wielkiej
Brytanii, gdzie przygotowywano polskich żołnierzy do życia cywilnego ofiarowując
różne kursy. Po pięciu latach służby została zdemobilizowana 23 kwietnia
1947. O powrocie do Polski nie było mowy. Roża wraz z rodziną udała się
do Argentyny, gdzie mieszkała przez dziewięć lat w Buenos Aires. W 1950
urodził się syn - Jerzy. Wszystkie pieniądze zaoszczędzone przez te dziewięć
lat Kisielewscy stracili przy kupowaniu domu, który został przez oszusta
sprzedany równocześnie aż 50-ciu osobom. W 1958 rodzina zdecydowała się
na drugą emigrację - tym razem do "pachnącej żywicą" Kanady. Do Toronto
z Anglii przeniósł się też brat Róży z rodziną i rodzice. Pani Róża z mężem
zamieszkali w Montrealu, gdzie jej mąż dostał pracę w Air Canada.
Kolejne lata Jej życia przeplatały
tragedie - śmierci najbliższych członków rodziny.
Od 2007 roku, pani Róża jest mieszkanką
Domu Seniorów Manoir Westmount, w którym doskonale się zadomowiła, i gdzie,
za bramką patio założyła ogródek kwiatowy. Tam, gdzie dawniej rosła mizerna
trawa - dziś kwitną kolorowe kwiaty. Rezydenci Manoir ogródek odwiedzają,
dziękując jej, a ona ma ogromną satysfakcję, że jej wysiłek jest doceniany.
Lekcja historii dla młodzieży
w Związku Weteranów Polskich
Naszej weterance, sybiraczce, która
z II Korpusem z Persji, przez Irak, Palestynę, Egipt i Włochy dotarła do
Anglii, a następnie przez Argentynę do Kanady, życzymy dalszych długich
lat życia w zdrowiu, spokoju i w otoczeniu kwiatów w Manoir Westmount.
Ad multos annos!
Źródło: Wspomnienia Pani Róży (www.sawsrodnas.ca),
zdjęcia: Maria Masluch.
Opracowanie: Stefan Władysiuk
- kronikarz ZWP
|