Czy Józef Piłsudski odwiedził
Montreal?
Maj to czas, kiedy wspominamy pamięć
Marszałka Józefa Piłsudskiego w kolejną rocznicę Jego śmierci (12 maja
1935 roku). Związek Weteranów Polskich noszący Jego imię corocznie honoruje
tę rocznicę, zamawiając uroczystą mszę świętą, czy wspominając Go w swoich
weterańskich kręgach.
W ostatnim czasie na montrealskim
polonijnym forum pojawiło się pytanie: Czy kiedykolwiek Józef Piłsudski
odwiedził Montreal? Wynikało to może z tego, że już w okresie międzywojennym
w Montrealu mieszkało wielu żołnierzy Marszałka - weteranów wojny o niepodległość
Polski, którzy w 1930 roku założyli swój Związek, któremu Marszałek udzielił
swojego patronatu.
Przeprowadzone w Internecie i w archiwach
poszukiwania dały odpowiedz twierdzącą. Tak, Józef Piłsudski odwiedził
Montreal, a mówiąc dokładniej, był tutaj przejazdem. Miało to związek z
odległą zarówno od Polski, jak i naszego miasta, wojną rosyjsko-japońską
na Dalekim Wschodzie w 1904 roku.
Z myślą o wykorzystaniu konfliktu
na wschodnich krańcach imperium rosyjskiego - Piłsudski wraz z kolegą partyjnym
Tytusem Filipowiczem udali się do Tokio, aby pozyskać przychylność rządu
japońskiego dla polskich koncepcji niepodległościowych. "Japonia znaleźć
może w Polsce wyćwiczonego w wojnie z Rosją sojusznika. Polska zaś może
znaleźć oparcie i pomoc w osiągnięciu swych planów [niepodległościowych]"
- wyjaśniał Filipowicz stanowisko Polskiej Partii Socjalistycznej w kwestii
sojuszu z Japonią. Obaj mieli za zadanie przekonać rząd japoński do wydania
pozwolenia na stworzenie tam polskich legionów, składających się z Polaków
- uciekinierów z armii rosyjskiej.
Władze japońskie odmówiły wejścia
w układy z PPS; (w dużej mierze dzięki opinii przywódcy Narodowej Demokracji,
Romana Dmowskiego, który na zaproszenie rządu Japonii przebywał w tym samym
czasie w Tokio, niemniej Japończycy opłacili Piłsudskiemu i Filipowiczowi
podróż powrotną do Londynu. A do końca wojny japońscy attaché wojskowi
w Paryżu i Londynie przekazywali działaczom PPS fundusze na zakup broni,
amunicji i materiałów wybuchowych.
Po rozmowach w Tokio Józef Piłsudski
i towarzyszący mu Filipowicz odpłynęli do Vancouver na małym statku handlowym
"Tartar" i przybyli do Victorii 13 sierpnia 1904 roku, gdzie statek miał
krótki postój. Obaj panowie zeszli na ląd, znużeni monotonią rejsu, aby
zwiedzić miasto. Piłsudski chciał zjeść lody, które sprzedawano w aptekach.
Wrócili za późno, statek niestety odpłynął w dalszy rejs bez nich. W kabinie
zostały wszystkie ich rzeczy prywatne, dokumenty i pieniądze. Następnego
dnia wsiedli na inny statek, którym po kilku godzinach udało się dopłynąć
do Vancouver. Odzyskali swoje bagaże. Z Vancouver koleją przez całą Kanadę
przedostali się do Toronto, a potem do Montrealu, gdzie przesiedli się
na pociąg do Nowego Jorku i przez Liverpool i Londyn wrócili do Polski.
W Krakowie Piłsudski był już we wrześniu.
Niestety nie udało się dotychczas znaleźć śladów jak ten pobyt Piłsudskiego
w naszym mieście wyglądał. W Montrealu Polonia liczyła wtedy kilkuset osób,
istniała już pierwsza jej organizacja Towarzystwo Synów Polski, jednak
mało jest prawdopodobne by do jakiegoś publicznego spotkania Piłsudskiego
z Polonią doszło. Zresztą Piłsudski nigdy nie lubił dalekich podroży i
za granicą czuł się źle.
W zbiorach Instytutu Piłsudskiego
w Ameryce w Nowym Jorku znajduje się kartka pocztowa z tzw. archiwum belwederskiego.
Jako pamiątka japońsko-kanadyjskiej podróży przedstawia widok na kanadyjską
Victorię i zawiera podpisaną inicjałami TF (Tytus Filipowicz) wiadomość:
"Troszeczkę spóźniwszy się na statek..."
Inicjatywa Piłsudskiego była pierwszą,
od czasu powstania styczniowego, próbą przedstawienia sprawy polskiej na
płaszczyźnie międzynarodowej.
Stefan Władysiuk
Stefan Władysiuk, bibliotekarz
Biblioteki Polskiej w Montrealu
Komendancie
(Józefowi Piłsudskiemu)
Nie o takim myślałeś Komendancie
losie,
Kiedyś od nas odchodził, tamtym,
wonnym majem
Nie o takim pokoju Twe serce na
Rossie
Marzyło, przez lat dziesięć czuwając
nad Krajem,
Nie o takiej zapłacie, przy takiej
ofierze
Śnił Twój Duch zatroskany w Białym
Belwederze.
Szaleńcze, który w szarym, strzeleckim
mundurze
Rzuciłeś się na smoka, by mu Polskę
wydrzeć,
Marzycielu, coś poszedł na gromy
i burze
By z garstką stumanionych, łeb urywać
Hydrze
Ucząc nas jak się ziszcza piękny
sen o szpadzie
Co płonie, jak stos, w pieśni o
Pierwszej Brygadzie
Marszałku. Kiedyś wtenczas odchodził
na zawsze
Skazując nas na wierność, honor
i na męstwo,
Czyś wiedział, iż czas przyjdzie
od tamtego krwawszy?
Ze my, tułacze, płakać będziemy
w Dniu Zwycięstwa,
Spoglądając na radość po obcych
stolicach
Będziemy w oczach mieć smutek, a
bladość na licach...
Byłeś dla nas natchnieniem, zostaniesz
legendą.
Żadna Cię moc nie wydrze nam i nie
odbierze.
A przyszłe pokolenia opowieść snuć
będą
O Wielkości, co mundur nosiła żołnierza
I miłości, co zawsze szła pod Komendantem
Patrząc białością żaru, raniąc amarantem.
Dziś, kiedy rozproszeni w cztery
świata strony
Modlimy się w kościołach za spokój
Twej duszy,
Wiemy, że nie zaprzemy się nigdy
Wielkości,
Ze nasz honor świat wstydzi i sumienia
kruszy.
Ze jesteśmy fortecą, na której z
daleka
Powiewa opuszczony sztandar Praw
Człowieka
I choćby przyszło jeszcze czekać
w samotności
Długie lata, a serce pogrążyć w
żałobie,
Wiemy, że nie zaprzeczy się nigdy
Wielkości
I dzisiaj to Marszałku przyrzekamy
Tobie
Iż każdy z nas bojowym się stanie
żołnierzem,
I już teraz, do szturmu za Polskę
uderzy.
Zejdziemy do podziemi, wyjdziemy
na ulice,
Wedrzemy się na wieże, do prasy,
do ludzi,
Każdy z nas już powstaje z płomienną
źrenicą,
Każdy z nas setki mózgów do prawdy
obudzi.
Działać będziemy sprawnie i ciągle,
i wszędzie.
Bojownicy bez mundurów - i wierni
Legendzie.
I wrócimy. Do ziemi. Do domu. Do
Kraju.
Za którym nam tęsknota sen spędza
z powiek.
Wrócimy!
A może właśnie na wiosnę, gdzieś
w maju
I wtedy z Belwederu wyjdzie Szary
Człowiek,
I do raportu staniem, przed Cieniem
Wyrocznią.
A On
spojrzy z uśmiechem i powie
nam: Spocznij.
(Ottawa, maj 1945)
Wanda Babińska
|