.

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Na horyzoncie - "raj utracony"

"W polityce zagranicznej nasza ojczyzna Stany Zjednoczone najpewniej dość szybko odrobią straty, które wyrządziły cztery lata kadencji Donalda Trumpa. A jednak pewne rzeczy się stały i cofnąć je trudno. Nikt już nie będzie tak na nas polegał jak kilka lat wcześniej, tak z nami współpracował i tak się nas bał." Powyższy cytat pochodzi z wypowiedzi jednego z byłych wysokich urzędników administracji George'a Busha - szefa wywiadu CIA Johna Brennana. Ów zasłużony emeryt - być może niechcący - wyraził swój żal za odchodzącym w przeszłość światem uformowanym przez 6 lat II Wojny Światowej i przeszło cztery dekady Zimnej Wojny. Tym niemniej - jak często się zdarza - nowe nieszczęścia skutecznie zastępują te dawne. Wystarczy tylko trochę się rozejrzeć.
        

Pierwszy miesiąc 2021 roku nie zajechał do wszystkich domostw z dźwiękiem dzwonków u sań. Początek stycznia dla Amerykanów oznaczał rozruchy w stolicy i coś na kształt puczu bojówkarzy Donalda Trumpa nazywających siebie "prawdziwymi patriotami". Oglądając rozjuszony tłum przewalający się przez Rotundę Kapitolu, miałem skojarzenia z tłumem francuskich "sankiulotów" z okolic roku 1789 okrążających Luwr, a jednocześnie miałem świadomość jakiegoś dziwnego surrealizmu. Oto były prezydent podejmuje próby przekonania przeróżnych władz lokalnych, stanowych oraz sądowniczych, że wystarczy jeszcze raz przeliczyć głosy, a okaże się, że to on - Donald Trump wygrał wybory prezydenckie. A tu okazało się coś zupełnie innego niż oczekiwał były prezydent. 60 sądów różnych szczebli (wraz z Sądem Najwyższym, w którym jest kilkoro mianowanych przez niego prawicowców) odrzuca pozwy Trumpa, niekiedy nawet bez ich rozpatrzenia. W Waszyngtonie zebrali się najwierniejsi stronnicy dotychczasowego szefa Białego Domu. Nie wiadomo jak w praktyce miała wyglądać realizacja planów "zdobycia" budynku Kongresu USA. Już same przecieki nie brzmiały zachęcająco. Rozchodziły się pogłoski o chęci porwania lub zgładzenia speakerki Izby Reprezentantów pani Nancy Pelosi oraz wiceprezydenta Mike'a Pence - tego ostatniego ponoć "za zdradę". Następnego dnia część mieszkańców stolicy USA zbudził dźwięk zamiatanego szkła i warkot silników pojazdów Gwardii Narodowej stanów Virginia i Maryland zajmujących pozycje w różnych częściach miasta. Ich koledzy z innych stanów dojechali później. Tamta bezsensowna amerykańska wersja "nocy kryształowej" (tak nazwał ją w swoim rodzinnym języku Schwartzenegger) pochłonęła siedmioro istnień ludzkich i kilkadziesiąt rannych.
           
Pięć tygodni później okazało się, że tylko Izba Reprezentantów jest gotowa postawić b. prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia i uznać za niezdolnego do pełnienia funkcji publicznych w przyszłości. W Senacie, jak ostrzegano, sprawy miały się inaczej. Niewystarczająca liczba senatorów uznała b. szefa państwa winnym podburzania swoich fanów do rozruchów. Po raz drugi w kadencji Trumpa "impeachment" okazał się bezzębny. Już po głosowaniu speaker Senatu USA, konserwatysta Mitch McConnel wygłosił przemówienie utrzymane w duchu "Wilk syty i owca cała". Jego zdaniem "nie ma wątpliwości, że prezydent Trump jest praktycznie i moralnie  odpowiedzialny za sprowokowanie krwawych zajść na Kapitolu [...] ludzie tam obecni mocno wierzyli, że działają na życzenie i wg. instrukcji prezydenta. To ich przekonanie miało tragiczne konsekwencje." Speaker McConnel nie przeczył nawet temu, że Donald Trump nic nie zrobił aby odwołać swoje bojówki, jak też nie zawezwał Gwardii Narodowej na pomoc policji pozostawiając ten kłopot innym.  Tym niemniej speaker Senatu głosował za ... uniewinnieniem byłego prezydenta, gdyż Senat nie może sobie uzurpować władzy konstytucyjnej której nie posiada, zwłaszcza wobec byłego prezydenta. A poza tym, są przecież sądy kryminalne.
                           
Jest jeszcze jeden aspekt wart poruszenia. W ostatnich kilku latach prawie każdy, kto upominał się o minimum szacunku dla instytucji państwa demokratycznego i rządów prawa, był dość często oskarżany co najmniej o naiwność, a często o popieranie kosmopolitycznych i antynarodowych (tj. antypolskich / antyamerykańskich itp.) elit. Widać gołym okiem, że nader burzliwy dwudziesty wiek, którego okropieństw mało kto z obecnie aktywnego pokolenia pamięta, przestał już być skutecznym straszakiem. Znowu wyrosło nam pokolenie gotowe raz jeszcze wyważać otwarte drzwi poszukując odpowiedzi na pytanie: co jest ważniejsze w sprawowaniu władzy? Przestrzeganie zasad ustrojowych i praworządności, czy może raczej tzw. "triumf woli" jakiejś (podobno) wybitnej jednostki? Jedyny kłopot w tym, że liberalna recepta na problemy naszego świata nie podnieca wystarczająco wyobraźni masowej. Co innego baśniowe opowieści o inteligentnych jaszczurach, zjazdach satanistów i masonów w podziemiach hoteli na Florydzie czy konferencjach watykańskich "postępowców". Czyżby za kilka lat Amerykę (i wiele innych krajów) miał oczekiwać raz jeszcze kosmiczny pojedynek "DOBRA" ze "ZŁEM"? Hufce anielskie przeciw komputerowym trollom pod wodzą George'a Sorosa? A może odwrotnie: zwolennicy neoglobalizacji pod egidą Billa Gatesa przeciw idei narodu jako bóstwa (pod patronatem Moskwy czy Pekinu). Toż to wypisz wymaluj "Raju Utraconego" Johna Miltona ciąg dalszy. Chyba tylko następna pandemia lub inny kataklizm wybawi młodych populistów z kłopotu.
 

Michał Stefański


Michał Stefański - dziennikarz radiowy i prasowy, felietonista, amerykanista.
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ