.
NUMER 4 / WRZESIEŃ 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

MatriarCHat

Dochodzi godzina 11:45, a ja jestem w drodze do przedszkola. Mam na imię Marek i chciałbym opowiedzieć wam moją historię, ale tu nie ma wiele historii. Jest rutyna. Jest schemat, który od pokoleń trwa w niezmienionej formie.

Na bose stopy nałożyłem brudne adidasy, moją mocno zaniedbaną sylwetkę przyozdabiają dresowe spodnie już którejś z kolei świeżości i bluza z napisem po angielsku. Włosy trwają w twórczym nieładzie, od paru dni nie widziały grzebienia ani szamponu.

Po osiedlu niczym zombie suną podobni mi ojcowie. Każdy z przylepionym sztucznym uśmiechem i w porównywalnym do mojego stanie nieogarnięcia. Zapalam papierosa i zagajam do maszerującego obok Andreasa, faceta dobijającego już czterdziestki, nieco otyłego, z wiecznie sceptycznym podejściem do życia:
- Jak tam u ciebie? - pytam.
- Do dupy! - Andreas niemal na mnie krzyczy.
- Niedługo zaleją nas całkowicie i będzie po nas, a rząd nic z tym nie robi! Tłumaczą, że to dla dzieci i mężczyzn ta pomoc! Ty widziałeś tam jakieś dzieci i mężczyzn, Marek? Widziałeś?! Same młode, silne kobiety, młode pantery z innego kontynentu szukające tu szczęścia i życia na nasz koszt, a ich dzieci i mężczyźni zostawieni na pastwę losu.
- Oj, daj spokój. Mamy inne problemy na głowie. Jak tam w ogóle twoja żona?
- A, świetnie, świetnie. Wiesz, awansowała znowu. Kobietom łatwiej. Znaczy, kobietom to wszystko łatwo. My musimy napraszać się o pozwolenie na pracę... - Andreas westchnął. 
- Wiesz, te bardziej wyzwolone kantony ponoć zniosły wymóg zgody żony na pracę męża, a lada dzień mają podobno zezwolić na udział mężczyzn w lokalnych wyborach. Współudział we władzy, w ograniczonym zakresie, ale jednak - starałem się pocieszyć Andreasa.
- MYŚLISZ, ŻE U NAS TO PRZEJDZIE?! -  Andreas wybuchnął. - Ona nazwała mnie ostatnio smalcem alfa. SMALCEM ALFA! Powiedziała, że jestem gruby, bezużyteczny i nie nadawałbym się nawet na prostytuta na zuryskiej Langstrasse. Mam, kurwa, dość! Gotuję, sprzątam, prasuję, robię zakupy i nawet ten przygłupawy Michael z kasy w Coop patrzy na mnie jak na totalną życiową porażkę. I ma rację! Jemu żona przynajmniej pozwoliła pracować. Ja jestem niewolnikiem we własnym domu!
- Źle ci? - spytałem go przekornie. - Macie duży dom, willę weekendową koło Davos, kilka samochodów. Jednego z nich możesz używać na wycieczki z dziećmi. To, że ona traktuje cię jak gówno, to jednak trochę twoja wina. Znasz Petera? Oni mają gospodarza domowego! Peter może całe dnie spędzać na piciu piwa z kolegami, realizować się w swoim hobby i tak długo, jak się nie wychyla i nie miesza do kobiecych spraw, ma luz. Rozumiesz?! Więc się ogarnij! To ty jesteś winny, a nie ona! Ona was utrzymuje, dba o dom i rodzinę. Ma prawo być na ciebie wkurzona.

Trochę pożałowałem tego werbalnego ataku na Andreasa i klepnąłem go w ramię.
- Sorry, stary, trochę cię rozumiem. Ale takie jest nasze życie. Od powstania Konfederacji Szwajcarskiej w 1291 kobiety miały prawo decydować o wszystkim i tak po prostu zostało. Nie o to walczyły tyle lat, nie o to walczyła Wilhelmina Tell. Ale fakt, jesteśmy i będziemy upokarzani. Pamiętam, jeszcze przed dziećmi pracowałem jako hostess przy imprezach. Dobrze płacili, ale wymagali, żebym trzymał wagę i był zadbany. Przed dwudziestym rokiem życia można to było ogarnąć z palcem w dupie. Pamiętam też podstarzałe kobiety na stanowiskach, które niczym pumy wypatrywały co lepszych kąsków wśród obecnych hostessów. Czasem niewinnie klepały nas w tyłek. Czasem składały propozycje nie do odrzucenia. A jeśli chciałeś brać dalej udział w tych eventach i zarabiać, no to...

Zdążyliśmy dotrzeć pod wejście przedszkola. Andreas spojrzał na wychodzące z budynku dzieci, w tym jego syna.
- Kurwa, Marek, nie chcę dla niego takiej przyszłości.
- Andreas, wszystko w naszych rękach...
Zabraliśmy nasze dzieciaki, pożegnaliśmy się mocnym uściskiem dłoni i wróciliśmy do swoich domów.

Zacząłem podgrzewać garnek zupy, patrząc na siedzącą przy stole małą Matyldę. O jej przyszłość nie musiałem się na szczęście zbytnio obawiać. 

Nastawiłem na gramofonie płytę mojego ulubionego wokalisty - Arethy Franklina. Usiadłem na fotelu, w brudnych adidasach, przepoconych spodniach dresowych i wypłowiałej bluzie. 

W głośnikach zabrzmiało:
All I'm askin'
Is for a little respect when you get home
(just a little bit).

Podniosłem głowę, spojrzałem w sufit, a z kącików oczu popłynęły mi łzy.
 

Lambert Król 


Lambert Król - autor bloga Swiss Tales będącego zbiorem opowiadań i anegdot z życia w Szwajcarii. Absolwent filologii szwedzkiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W czasach studenckich związany z czasopismem  Plus Ratio. Działał w stowarzyszeniach Erasmus Student Network oraz Bratnia Pomoc Akademicka UJ. Mieszka w Szwajcarii. Na co dzień pracuje jako project manager. Dumny tata Zuzanny i Filipa. www.swisstales.pl
 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ