.
NUMER 6 / LISTOPAD 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

W krótkich spodenkach przez PRL - (cz. 2) 

Kopry

To byli nasi najbliżsi sąsiedzi na drewnianym domu pięterku. Wchodziło się tam dość koślawymi wysłużonymi schodami o wyrobionych od stąpania stopniach. Korytarz prowadzący do naszego mieszkania był bardzo ciemny, mimo to nieco światła wpadało przez zawsze uchylone drzwi mieszkania Koprów. Mimowolne spojrzenie do wnętrza dawało obraz spokojny, na granicy dostojności, artystycznego odzwierciedlenia z pozoru tylko martwej natury, skrywał bowiem bujne w skutkach i bardzo prawdziwe, doczesne Koprów życie: nieco zmęczoną, mało już kobiecą lecz niewątpliwie Rembrandtowsko malującą się wśród półcieni postać zapalczywie żującą bób, wypluwającą niedbale skórki na podłogę, obok łoża stojącego w centrum pomieszczenia tak, aby każdy wiedział, iż mebel ten stanowi podstawę istnienia rodziny, opokę, oparcie dla życiowych wichrów, centrum wszechświata Wiśniowej Góry. Łoże było przyczyną i równocześnie skutkiem niepohamowanej prokreacji pana tego domu.  Łoże to poza korpulentną osobą kobiety w wyraźnie nieświeżej pościeli miało zawsze dość liczną załogę dzieciątek w wieku „co rok to prorok”.   

Głowa tego domu i sprawca w nim nadzwyczajnej płodności był węglarzem, użytkownikiem czarnej od węgla fury i kontrastującego z nią gniadego konia. Każda sobota była w jego zwyczajach dniem uroczystym, bowiem wracał ze swojej harówki do domu i do swego małżeńsko-rodzinnego łoża. Koprowa przerywała wtedy na jakiś czas rzucie nasion bobu, aby wspólnie z mężem nacieszyć się urokami ich stadła. Ruchomą część dziecięcego drobiazgu przepędzano na tę okoliczność precz na podwórko, resztę pozostawiano w łożu. Niestety ten miły czas nie trwał zbyt długo. Koper musiał odreagować swoje, zapewne stresujące węglarskie zajęcia (Prozacu wtedy nie było). 

Więc pił. 

Ostro, po męsku, jak to węglarze w zwyczaju mają. I po robocie, a czasem w jej trakcie. Koń i tak wiedział gdzie ma wrócić, najczęściej trzeźwy przecież był. Koprowy wigor objawiał się w tych okolicznościach dość szybko, niezawodnie dla amatorów silniejszych wrażeń, do których my z siostrą i babcią nie należeliśmy. Dalszy bieg zdarzeń nie był trudny do przewidzenia, bowiem powtarzał się regularnie co tydzień. Dla tego nasze drzwi zostawały zamknięte na klucz, a zamek przekręcony podwójnie. Niestety był to typowy zamek pod klamką, nie tam żadna zasuwa. Ta okoliczność sprawiała, że na wszelki wypadek chowaliśmy się w głębi pokoju. W sporym strachu oczekiwaliśmy na Koprowe występy. Babcia ustawiała środkowy palec w poprzek ust jako przykazanie ciszy. Nie prowokować zdarzeń.

Z pokoju Koprów najpierw dochodziły odgłosy coraz głośniejszej wymiany słów, wnet głos mężczyzny w dialogu dominował, aż ich drzwi z głośnym stęknięciem eksplodowały na korytarz, odbijając się od ściany i pojawiała się w nich wyimaginowana w naszych umysłach postać straszna, znacznie gorsza od baśniowej Strzygi, która w podobny sposób opuszczała mroczne, kościelne katakumby starych grobowców, odgarniając z rumorem zalegające na jej drodze stosy trumien. Koper ryczał już strasznie w ciemnym korytarzu i brał się za demolkę. Walił z całej siły butelkami po piwie o podłogę, próbując je porozbijać, ale że podłoga była drewniana butelki rykoszetowały po całym korytarzu wprawiając potwora w jeszcze większą wściekłość. Z wolna jednak energia sprawcy wyczerpywała się zmierzając ku uspokojeniu w wyniku zmęczenia tym dodatkowym po pracy wysiłkiem. W nasze strwożone serca wracała nadzieja na dotrwanie do jutra, w którym nie będziemy tak daremnie oczekiwać na kogoś, kto nas obroni.

Koper wydaje się, nie był złym człowiekiem, jego natura na szczęście bardzo odbiegała od strasznej postaci baśniowej Strzygi. Był skromnego wzrostu, żylastej, szczupłej, wyniszczonej od ciężkiej harówki postaci. No, a że w sobotnie wieczory przeistaczał się w postać Quasimoda, to nie jego wina. Prawie każdy nosi w sobie jakiegoś potworka, który ujawnia się od czasu do czasu i to nie zawsze pod koniec tygodnia po fajrancie.

Roman Mossor 
 


Roman Mossor - urodzony i mieszkający od zawsze, choć z długimi przerwami w  Warszawie. Zawodowo pasjonat Telewizji - techniki, organizacji i technologii. Życiowo i rodzinnie związany z Bałkanami, społecznościami byłej Jugosławii. Od wielu lat w stanie pozornego spoczynku. (Warszawa) 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ