.
NUMER 6 / LISTOPAD 2019

MAGAZYN PANORAMA
352 Bergevin, Suite 6 
Lasalle, Qc
H8R 3M3 

E-mail: [email protected]

Tel. (514) 367-1224 
Tel. (514) 963-1080



 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

DZIEWCZYNY

Elwira

Pojawiły się w jej domu, gdy odeszła Sunia. Miała 15 lat. Była chora. Umarła  na progu salonu cichutko, jakby starając się nie sprawiać kłopotu swojej pani. Przez dwa miesiące po tej stracie pani płakała codziennie. Do pracy i w pracy z czerwonymi oczami, z pracy także. Wkrótce po tej stracie przyjaciółka niespodziewanie zapukała do jej drzwi. Na rękach trzymała czarnego cudaka i ze słowami - to dla ciebie żebyś już więcej nie rozpaczała - włożyła puchatą kulkę w jej dłonie, a widząc jej załzawione oczy dyskretnie wyszła zostawiając kuwetę, piasek, kilka zabawek i pokarm dla młodego. Pani stała kilka minut przy drzwiach bezradnie tuląc maleństwo, po czym wybuchnęła głośnym szlochem.

Płakała jeszcze kilka dni, ale coraz rzadziej. Zaczęła uśmiechać się coraz częściej. Nadal miała czerwone oczy, ale już z innego powodu. Z niewyspania. Kociak łaził po niej w ciągu nocy, tarmosił jej włosy, a poduszka była dla niego najfajniejszym miejscem w ich wspólnym łóżku. Dokazywał za dwóch. Chciał się bawić, bo przesypiał całe dnie. To wtedy kupiła sweter z kangurzą kieszenią w której nosiła go krzątając się po domu. Gdy pracowała przy komputerze maluch spał na biurku zwinięty w kłębuszek. Nie odstępował jej na krok. Po trzech tygodniach nieprzespanych nocy zadzwoniła do przyjaciela (weterynarza) z prośbą o radę co robić, by gówniarz pozwalał jej odpoczywać. - Są dwa rozwiązania - usłyszała w słuchawce. - Oddaj go komuś póki jest mały albo poszukaj drugiego kota. Koty powinny wychowywać się w parze - dodał. - Dwa? Ja z jednym nie potrafię sobie poradzić! - zawołała. - Dwa - powtórzył spokojnym głosem. - W dzień będą się bawić,  a w nocy spać. 

Posłuchała. W ciągu tygodnia w jej domu pojawiła się Kicia. W pracy przestali pytać o czerwone oczy. Znów błyszczały i były uśmiechnięte. Mała nie pozwoliła się pogłaskać ani dotknąć. Wyrywała się, gdy tylko pani chciała wziąć ją na ręce, choć pani mówiła do niej ciepłym, spokojnym głosem. Po raz pierwszy dała się pogłaskać po upływie pół roku. A jak już raz poczuła ciepło dłoni swojej pani i na co dzień słyszała jej spokojny głos to zrozumiała, że nikt chce zrobić krzywdy jej ani Kocurkowi. To był moment przełomowy. Kicia już nie uciekała i nie kryła się w szafie, ale zaczęła przesiadywać w wiklinowym koszyku naprzeciwko biurka swojej pani. Pewnego dnia pani obudziła się z kotką na sobie. Mała spała na jej szyi i opatulała ją niczym szalik. To było piękne. 

Kociaki spały w nocy, ale w ciągu dnia rozrabiały. Tyle szkód ile wyrządziły w domu przez pierwsze pół roku, Sunia nie zrobiła w ciągu 15 lat. Skórzane fotele i krzesła okazały się być najlepszymi przedmiotami do ostrzenia pazurków, szuflady ulubionymi miejscami do spania, a firanki do huśtania. Kocilki powoli i systematycznie demolowały apartament. Poranne harce i wieczorne wyścigi pani przyjmowała ze spokojem. Czas spędzony z nimi był odpoczynkiem, a ich mruczenie najpiękniejszą muzyką świata. Nie złościła się z powodu  rozsypanego poza kuwetą piachu ani tym, że kilka razy dziennie musiała zbierać porozrzucane zabawki, szukać długopisów, które kociaki zrzucały z biurka albo zwijać papier toaletowy, który jakimś cudem wędrował z łazienki do domowego biura. Koty harcowały w najlepsze, wskakiwały na półki z książkami, na wysokie lampy albo właziły do szaf i trudno było je znaleźć. Gdy pani wracała do domu musiała ostrożnie otwierać drzwi, bo młody dyżurował przy nich i prawie zawsze zwiewał na klatkę schodową. Kotom nie obce były też głupawki. Zrywały się nagle z kanapy, biegały napuszone od okna do drzwi powarkując albo urządzając bitwy między sobą tarzały się po dywanie. Pani nie reagowała, bo wiedziała, że utrata manier jest czasem na miejscu, a wyrzucanie emocji - niezbędne, by zachować psychiczną równowagę. Wiedziała także, że wybuchy złości u kotów pomagają oczyścić ich organizm z toksyn, a tym samym zapobiec chorobom serca i nowotworom. Jej pupile były okazami zdrowia.

***

Mijały lata. Teraz są dojrzałymi kotami. Czekają na powroty pani usadowione w wielkim wiklinowym koszu, który stoi na progu salonu. Zna je cały internet, bo pani  regularnie robi im zdjęcia i zamieszcza na forach dyskusyjnych. Są wdzięcznymi foto-modelami, szczególnie Kocurek. Ich zdjęcia pani ma w swoim i-Padzie i w telefonie, ale nie zamęcza znajomych i przyjaciół opowieściami o tym, jak bardzo są niezwykłe i fotogeniczne, jakie mądre i sprytne, jakie kochane i wyjątkowe. Najlepszy czas z nimi to ten, gdy usadowiona w wygodnym fotelu z urwisami na kolanach albo nad jej głową (uwielbiają sadowić się na górnej poduszce) słucha muzyki albo czyta. 

Przyglądając się kociakom, pani czasem zastanawia się jak to będzie gdy ich zabraknie. Czasem wraca do czasu po stracie Suni. Nie chciałaby go przeżywać ponownie, ale jak się tego ustrzec nie wie. Pani stara się nie myśleć o tym, co będzie za kilkanaście lat, bo przecież koty żyją długo. Najważniejsze, że teraz są w jej domu i nawet jak rozrabiają, to przecież taka  ich natura. Kociarze twierdzą, że nawet najmarniejszy kot jest arcydziełem i, że jest czystą emocjonalnością. Udowodniono, że głaskanie kota i przytulanie go, stymuluje organizm człowieka do wytwarzania hormonu szczęścia. Pani jest szczęśliwa. Niedawno ktoś przysłał jej kartkę urodzinową, a zamiast życzeń była sentencja o tym, że jak w domu są koty to dzieła sztuki są już niepotrzebne. Humor tego dnia zepsuł jej wiersz noblistki na który trafiła w internecie - "Kot sam w domu". Teraz zastanawia się, jak to będzie gdy jej zabraknie. 

Sara Borska


Sara Borska - ghostwriter, blogerka - komentatorka życia nowojorskiej ulicy. Właścicielka papugi i jamnika długowłosego. (Nowy Jork). 
 

 


PANORAMA - MAGAZYN RADIA POLONIA CFMB 1280 AM, MONTREAL, KANADA
Tel: (514) 367-1224, (514) 963-1080, E-mail: [email protected]
Designed and maintained by Andrzej Leszczewicz
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
ZALOGUJ SIĘ