Z dziennika emigranta
Mój dom
w którym brak wspomnień
o pluszaku z naderwanym guzikiem
i prześcieradłowych wigwamów
pełnych nocnych marków i Dzieci
z Bullerbyn
nie ma tu zapachu ni szarlotki mojej
mamy
duchów babek z piasku
szklanych fiołków pod balkonem
a i las nie szumi spacerami z tatą
ludzie w niedzielę w odświętnych
klapkach
z włożonym uśmiechem niczym paltem
jesiennym
mijają samotne kościoły
w których
dzwony na Anioł Pański
od wieków mosiężnie milczące
Łąki tylko jesienne i Buki złociste
porywają duszę rozdartą
do wierchów cicho mruczących
i dumnych ziemi i nieba białych
spotkań
a listopad markotny
wspomina Zaduszki i Wszystkich Świętych
i jak zawsze grozi śniegami
próżno
spadnie płatkiem dopiero na wiosenny
liść paproci
13.09.2019
***
Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
gdy nikt nie patrzy
Z filiżanek w białe róże
piję herbatę...
w takim domu nie może być kubków
emaliowanych
takich, z dużymi uszami,
co to rozpalają się do czerwoności.
I okno tam jest z widokiem na świerki
zielone,
i kominek, w którym tańczy nie mój
już ogień.
Rozsiadam się kradnąc chwile wygody,
przykrywam się kocem wspomnień
przytulam się do miejsca
gdzie wytuptałam swój pierszy krok,
zimne mury pamiętają,
szeptają po imieniu
gdy nikt nie słyszy.
Na skraju drogi stoi dom,
mieszkam w nim
w zamknieciu powiek
w zapachu ciasta drożdzowego,
w odgłosie starego zegara
cisza...
pod powiekami rozkołysały się dzwony
pobliskiego kościoła,
chwila zamknięta w piąstce czasu
w westchnieniu,
w obrazie domu,
który stoi tam na końcu drogi
Na skraju drogi stoi dom,
mieszka we mnie
na zawsze...
31.05.2017
***
Samotność jest bezpieczna
nie pyta...
Stąpam zatem pośpiesznie
z głową wypchaną myślami
i wystukuję patykiem rytm
w takt uderzeń skrzydeł motyla
Pofrunę z nim przez szerokość godzin
raz
dwa
jeszcze chwila
i zasmakuję
nektaru żonkili...
próżno...
grawitacja
co nad uchem przekornie
gwiżdże
ciężarem zabija
Upadam zatem kamieniem
w dzień
w drogę
w życie
lecz bez tłumaczeń
dlaczego bose stopy tęsknią do zimy
a głowa płodna wciąż rodzi szaleństwo
samotność bowiem jest bezpieczna
nie pyta...
9.04.2018
***
Zbieram siebie
na płótnie okruchami zadumy
kolory jednak w słońcu bledną
Nakładam więc siebie ponownie
nie smutkiem już
lecz czerwienią
soczystą
rumianą
oszukując pędzle
niech eksplodują tańcem
aż do zmierzchu
który wytchnieniem
w którym
znów staję się czernią
bezpieczną
11.06.2018
MÓWISZ POETA
Mówisz poeta,
a ja jedynie Bogu słowa podkradam.
Układam w limeryki,
w miniatury.
Ozdabiam listkiem koniczyny,
lub zagubionym kłosem jesiennego
zboża.
Czasem dodam od siebie
ciętą ripostę,
chwilę zatrzymania,
wielokropek...
By opisać,
by zatrzymać
jak na fotografii
ulotny
obraz chwili.
30.03.2017
Dorota Górczyńska-Bacik
Dorota Górczyńska-Bacik - poetka,
aktorka teatralna, malarka. Występowała m.in. na deskach teatrów warszawskich
i Teatru Kleopatra w Krakowie. Od 2011 roku aktorka Teatru Syrena działającego
przy Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie. Na swoim koncie
ma również role w filmach polskiej i angielskiej produkcji. Dyrektor i
reżyser Teatru Katharsis przy polskiej Parafii w Dunstable, dla którego
pisze scenariusze, reżyseruje spektakle i występuje jako aktorka. Członek
grupy artystycznej KaMPe w Londynie oraz Berkhamsted Art Society w Wielkiej
Brytanii, gdzie od lat prezentuje swoje obrazy na licznych wystawach.
Poza teatrem pasjonuje się poezją, fotografią artystyczną, malarstwem,
reżyserią, muzyką oraz wschodnimi sztukami walki.
|