JAROSŁAW IWASZKIEWICZ - PORTRET
WIELOKROTNY
"Uranio, sosno, siostro -
tak ciebie nazywam
Bo palcem pnia swojego ukazujesz
niebo
Wiatr co się w twojej czarnej
grzywie zrywa
Zacicha dołem. Siostro wzywam
ciebie.
Uranio, muzo dnia ostatecznego
Bogini końca, bogini trwałości
Zniszczeń bogini i wszystkiego
złego
Stóżje na straży domu i
nicości.
Weżmij mnie w swoje grzywy,
ty szalona
Wyszarp mi ręce co już nie
wyrosną
Pogrzeb mnie, ratuj, daj
swoje korony.
Bym także był Uranią, nicością
i sosną." / Urania -1980 rok/
Niespodziewanie rozczytałam
się w Iwaszkiewiczu. Tylko na chwilę, by odmienić bieg myśli, sięgnęłam
po jego <Podróże do Włoch> i utonęłam w gęstej od tematów i refleksji,
erudycyjnej prozie pełnej fascynujących opowieści z dziedziny historii,
kultury i sztuki.
Jarosław Iwaszkiewicz to
niełatwa osobowość i szczególny twórca literatury polskiej. Od razu nasuwają
się oceny jego serwilistycznej postawy politycznej za czasów PRL-u, gdy
niezwykle gorliwie służył na salonach władzy. Wzbudza kontrowersje i krytykę
do dziś, zarówno swoimi wyborami politycznymi, jak i życiem prywatnym,
jednak czarodziejska siła czasu zaciera powoli fakty, a uwypukla twórczość.
Ten poeta, prozaik, dramatopisarz, eseista i tłumacz, tytan pracy, który
potrafił pisać w najbardziej niesprzyjających warunkach i miejscach, pozostawił
po sobie imponujący dorobek. Talent, który objawił się najpierw w poezji,
na początku lat 20. XX wieku, nigdy go nie opuścił w długim, pracowitym
życiu. Pragnąc utrzymać dwór w Stawisku z mieszkającą w nim liczną rodziną,
rezydentami i służbą oraz zaspokoić potrzebę uczestniczenia w życiu publicznym,
Iwaszkiewicz, oprócz pisania: przed wojną pracował w dyplomacji, był kierownikiem
literackim w Teatrze Polskim, zaś po wojnie prezesem Związku Literatów
Polskich, członkiem Zarządu Polskiego PEN-Clubu, delegatem na kongresy
światowe, redaktorem naczelnym miesięcznika <Twórczość>. Podróżując
do źródeł piękna i kultury Iwaszkiewicz zwiedza, romansuje i pisze, nieustannie
wyczarowuje wiersze, subtelne opowiadania, powieści, dramaty. Jest jak
wszystkożerny potwór, który toczy się przez życie zachwycając i oburzając
jednocześnie.
Kwiaty, owoce, liście, książki,
szafy, graty,
Złamane klawikordy, czarne
futerały
Rozdartych nut kaskady,
wazon popielaty,
Pulpit pod Ewangelię i dwa
pastorały,
Potargane paprocie, drewniane
buławy,
Lalka, koń z włosienicy,
stoliczek kulawy,
Okręt, bez żagli, i ja na
tym leżę
Jak wielkie, pobrudzone,
zachwycone zwierzę. / Rzeczy z tomu Muzyka wieczorem/
Uwikłany w siebie, przez
cały czas swoją pozycję wykorzystywał, by pomagać innym pisarzom, tak,
jak w czasie wojny opiekował się w Stawisku ukrywającymi tam artystami
polskimi i żydowskimi. Tym, co zachwyca dziś, to wielka wiedza Iwaszkiewicza
na temat historii, kultury i sztuki europejskiej i bardzo emocjonalne chłonięcie
przez niego zarówno sztuki jak i życia, by utrwalić w piśmie ich barwę,
czar, niepowtarzalność. Specyficzna jest wieczna melancholia i dekadencja
iwaszkiewiczowskich utworów, obok hedonizmu świadomość przemijalności rzeczy
świata tego i przynależności autora do przeszłości, która już nie istnieje:<
Myślałem sobie, że pośród tego olbrzymiego tłumu, zebranego w sali della
Conciliazione, tylko my troje, Artur, Nela i ja , wiedzieliśmy, że jesteśmy
jak trzy szczątki ze świata, który już dawno zatonął. Nie mogę już należeć
do tego świata, ale tak stąpając wybrzeżem rzeki rzymskiej, myślałem o
przemianach kultury i o tym, jak zawsze trwa to, co jest kruche i zdaje
się znikome, a silne i mocne rzeczy zacierają się>.
Pisarz ukochał Włochy. Swoją
bliskość tłumaczył podobieństwem natury włoskiej do stron rodzinnych, Ukrainy,
z której był wygnańcem: < I odczuwam te nici łączące bardzo dalekie
okolice, pola żyznej Ukrainy, czerwone pola pod Sieną, bezpłodny piasek
pod Stawiskiem i różowe równiny zachodniej Sycylii i słyszę prawie, jak
to wszystko gra jednym łagodnym akordem.> Proza podróżnicza Iwaszkiewicza
jest rodzajem kompozycji z pejzaży, ludzi, rozmów, zdarzeń, które istniały
rzeczywiście lub powstały w jego wyobrażni, Opisy natury, zabytków architektury,
dzieł sztuki, koncertów muzyki klasycznej, przedstawień teatralnych - mają
magiczną siłę autentyczności i niezwykłej mocy przeżywania, jak chociażby
ten, gdy pisarz przybywa na Sycylię. < Nigdy nie zapomnę przyjazdu do
Agrygentu. Z tarasu rozciągał się ten niesamowity, jedyny w świecie widok.
Przestrzeń, świątynie, a za świątyniami w dole płaskie pola zasiane pszenicą
i koniczyną, i białe pasmo plaży, morze bardzo niebieskie, ciągnące się
gdzieś aż do Afryki. Niezwykła szerokość i siła tego widoku, horyzont,
który obejmuje morze i nadbrzeżne świątynie, żółte, jak z wosku zbudowane
sylwetki tych starożytnych, surowych, dostojnych gmachów>.
Kończąc <Podróże do Włoch>,
ten niezwykle barwny fresk oczarowujący nas bogactwem treści i emocji,
niespodziewanie, pojawia się wyznanie autora: < Nie można Italii opisać
słowami. Świata nie można opisać słowami. I trzy zadania poety: poznać,
zrozumieć, odtworzyć, są mrzonką jak szklana góra, jak pałac lodowy. Nie
da się ująć świata, owej rozhukanej sfory, owego tabunu pełnego czarniawych
ogierów, nie da się jej zamknąć w złotą oprawę słów - klatkę brzmień rozsadzi
ptak śnieżnopióry, ziemia, która unosi się nad wodami cienia i wszechświata,
łupiny słówek drobnych opadną jak łuska zielonych migdałów i z treści jedynej,
która jest jej treścią rozlegnie się głos - Jam jest, którym jest. I minie
nas świat, jak my go miniemy.> Tylko najwięksi mogą tak napisać.
Nie warto osądzać Iwaszkiewicza
- warto go czytać. Pozostawił po sobie wielką, przejmującą prozę i poezję,
które nas uczą intensywnego przeżywania świata i zachwytu nad nim, a
jednocześnie zmuszają do refleksji nad tajemnicą zmagania się dobra i zła
w człowieku.
|