CIASNO POD NAMIOTEM
"Żeby Polska była Polską".
Tak kiedyś śpiewał niegdysiejszy gwiazdor kabaretów Warszawy, cieszący
się do dzisiaj tu i ówdzie pewną renomą, satyryk Jan Pietrzak. Nie wiem
jakie slogany wyborcze tworzą teraz fachowcy obu konkurentów drugiej tury
wyborów prezydenckich w Polsce, nieco ospałej głowy państwa Bronisława
Komorowskiego oraz jego pisowskiej Nemesis Andrzeja Dudy, dwuprocentowego
zwycięzcy pierwszej tury. Założę się jednak o wiele, że żaden ze sloganów
nie będzie ruszać hasła "Unia Europejska - za czy przeciw?". Wiadomo -
prez. Komorowski jest za Unią, ale nie chce tracić osób wzruszających ramionami
na ten temat. Z kolei - europoseł Duda stoi przed jeszcze większym dylematem.
Żeby nie narazić się swojemu twardemu elektoratowi nie wypada mu chwalić
Unii, ale jak tu odpisać na straty część nowobogackiej klasy średniej,
której Komorowski z kilku względów podpadł, a wiadomo już, że Paweł Kukiz
(miejsce nr.3) prezydentem nie zostanie.
Skądinąd, trudno zaprzeczyć,
że Unia Europejska ma kłopoty sama ze sobą. W ostatnich kilku latach hasła
prounijne typu "w jedności siła", przestały mieć dawną moc przyciągania
albowiem liczni Polacy, Włosi, Francuzi, Hiszpanie - a nawet Niemcy przekonali
się, że można cieszyć się wszelkimi możliwymi swobodami i prawami - dla
kolorowych, Żydów, muzułmanów, gejów, transseksualistów; można mieć każde
prawo - z wyjątkiem tego jednego - prawa do pracy. Można sobie nawet pozwolić
na stwierdzenie, że im szerzej liderzy Unii otwierali wrota do praw
i wolności obyczajowych, tym coraz szczelniej domykała się furtka do stabilizacji
i dobrobytu ekonomicznego. "Polacy się skarżą - to prawda" mówił mi
niedawno pewien kolega z Francji. "A co mają powiedzieć Francuzi - zwłaszcza
w niektórych sektorach gospodarki?" Mój kolega ma rację. W poprzednim roku
w Normandii i Bretanii na niejednej szosie farmerzy i rybacy ustawiali
blokady; dochodziło też do starć z żandarmerią CRS. Od początku tego roku
już wiadomo, że nie opłaca się zatrudniać kierowców TIRów z Francji gdyż
można tańszym kosztem dać zarobić Polakom, Rumunom czy Słowakom.
Takich przykładów jest wiele. Nie wiem czy nadzieja francuskiej prawicy
pani Marine Le Pen przesadza mówiąc, że w jej pięknym kraju około milion
osób czeka w kolejce na mieszkania socjalne? Wiadomo jedno - wielu jej
rodaków nie ma chęci, aby w tej kolejce ustawili się niedawni imigranci
z północnej Afryki czy Bliskiego Wschodu. Zatem na niejednym wiecu czy
zebraniu (nie tylko Front National) zdarzyć się może, że ktoś krzyknie
- Żeby Francja byłą Francją!
We Włoszech od dawna istnieje
już partia, której członkowie sądzą, że wszelkie nieszczęścia Italii zaczęły
się w roku 1861, tj. w roku zjednoczenia Włoch. Liga Północna zamierza
ten błąd naprawić i ogłosić niepodległość... Lombardii oraz kilku
regionów przyległych. Za tak odważnym posunięciem pójść może także porzucenie
waluty Euro i nawiązanie partnerskich stosunków .... choćby z niedaleką
Katalonią, czy autonomiczną Szkocją. Katalonii konstytucja hiszpańska wprawdzie
nie pozwala na secesję, ale nie wiadomo, czy za lat parę nie nastąpią zmiany
ustrojowe. Na razie nastroje centralistyczne - oraz eurosceptyczne - są
na tyle silne, że dla szerokich rzesz zarówno z lewa, jak i z prawa nie
byłoby niczym dziwnym zaśpiewanie Niech Hiszpania będzie Hiszpanią!
Prezydent Węgier Wiktor Orban
zapytany przez dziennikarzy jak się czuje w gościnnej stolicy Kazachstanu
Astanie z wizytą u prez. Nazarbajewa nie mógł sobie odmówić sarkastycznego
dowcipu: "Jak ja się czuję? JAK U SIEBIE W DOMU!" Powtarzanie przy
każdej okazji, że on, jako Węgier (potomek Hunów - stąd po łacinie Hungaria)
sam czuje się Azjatą, a stara Europa jest już bezsilna, schyłkowa (bo zdemoralizowana)
stało się ulubioną mantrą szefa państwa węgierskiego. O ile wiem, jest
na Węgrzech pieśń patriotyczno-religijna w typie naszej "Boże coś Polskę"
śpiewana niekiedy na demonstracjach prawicy "Boże błogosław Węgrów".
Jej popularność nie wygasa. Wszyscy wiedzą dlaczego.
Nie tylko nad Dunajem zarzuca
się elitom unijnym odwracanie się plecami do chrześcijańskiej tradycji
Europy, przy jednoczesnym popieraniu imigracji setek tysięcy przybyszów
kulturowo obcych lub niekiedy nawet wrogich wobec ich przybranych ojczyzn.
Ostatnia fala uciekinierów (głownie ekonomicznych) z targanych konfliktami
Bliskiego Wschodu i Afryki powinna dać wielu przywódcom Europy do zrozumienia,
że ten etap w historii kontynentu ma się już ku końcowi. Na razie ostatnie
kwoty imigracyjne wyznaczone państwom członkowskim Unii mają potencjał
stania się nową kością niezgody wewnątrz tej trapionej problemami organizacji.
Wlk. Brytania ostatnio dała
wyraźnie do zrozumienia jak widzi swoją przyszłość. I wcale niekoniecznie
widzi siebie na stałe w Unii Europejskiej. Nadal szczególne więzy Brytyjczyków
z USA są dla nich ważniejsze niż biurokratyczne przetasowania, dyrektywy
oraz zalecenia płynące z Brukseli czy Strassburga. Premier Cameron pobił
swoich politycznych rywali na głowę, przekonując elektorat, że to on, a
nie nacjonalista Nigel Farage, stanowi gwarancję suwerenności Zjednoczonego
Królestwa. Przez najbliższe lata groźba referendum o wyjściu Anglików
z Unii będzie wisieć nad głową brukselskich elit.
Jak się okazuje - co kraj
to problem. Czy Europa jest skazana na to, aby co pokolenie "wymyślać siebie"
na nowo? Czyżby nadchodził zwolna czas, kiedy na jakimś placu w Monachium
czy Berlinie stanie młody, mało znany polityk, który wykrzyknie słowa zapamiętane
z hymnu Republiki Federalnej (choć znane także z wcześniejszych czasów)
- Niemcy Niemcy nade wszystko! ("Deutschland, Deutschland ueber
Alles") Czyżby historia szła w tym właśnie kierunku? Podobno, wbrew teoriom
polskich narodowców (oraz dawnym obsesjom tow. Gomułki za czasów PRL),
współczesne Niemcy stały się przez trzy ostatnie pokolenia narodem nieomal
pacyfistycznym. Doszło do tego, że po zajęciu Krymu przez putinowską Rosję,
wielu ekspertów krajów sąsiadujących z Niemcami (także z Polski) zaczęło
wzywać panią kanclerz Merkel do większej dbałości o stan uzbrojenia Bundeswehry
i lotnictwa niemieckiego, jak też o morale żołnierzy. Ponoć, wg.
prasy niemieckiej, nie jest z tym najlepiej. Jak to się wszystko ma do
na poły zapomnianych zapowiedzi stworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych
od dowództwa NATO? Może jednak mają rację ci, którzy od dawna powtarzają,
że Unia Europejska to projekt dobry tylko na słoneczne i syte dni, a kiedy
przyjdzie zawierucha - to zawsze są w odwodzie Amerykanie, którzy pomogą.
Projekt europejski tak jak
to przewidywali twórcy pierwowzoru Unii Europejskiej o zmieniających się
nazwach (Europejska Wspólnota Węgla i Stali, potem EWG, a jeszcze później
Wspólny Rynek) nie uwzględnił w swoich założeniach kilku ważnych czynników.
M.in. nie przewidziano, że szereg narodów Trzeciego Świata wybierze drogę
na skróty - zamiast same rozwijać gospodarkę U SIEBIE, będą wolały zaznać
dobrobytu szybciej przesiedlając się do dwóch stref obfitości - Europy
(zwłaszcza Zachodniej) i Ameryki Płn.) . Europejczycy także zmienili się
bardzo od lat pięćdziesiątych. Większość z nich nie ma ochoty na dalsze
zaciskanie pasa i dzielenie się z innymi. Stąd coraz silniej słychać wołanie
o przywrócenie suwerenności narodowej. Jakiś czas temu wydawało się, że
gościnny namiot cywilizacji europejskiej pomieści wszystkich, którzy tylko
zapragną się tam schronić. Obecnie tej pewności już nie ma.
|