POWIEDZ OJCU, POWIEDZ MATCE, 
POLSKA MISTRZEM ŚWIATA W SIATCE

Wśród wielu nonsensownych teorii, dotyczących sportu, na szczególną uwagę zasługuje pokutujący od dawna i odradzający się co jakiś czas jak hydra mit, według którego Polacy, jako naród indywidualistów, nie nadają się do uprawiania dyscyplin drużynowych, gdyż potęga osobowości poszczególnych zawodników rozsadza ramy zbiorowości, generując wewnętrzne konflikty i spory, co prowadzi do nieuchronnych niepowodzeń.

Mit ten obalają od lat wyniki polskich siatkarzy. Od czasu legendarnego trenera Huberta Wagnera, który jako nowicjusz na stanowisku szkoleniowca zapowiedział, że zdobędzie z drużyną narodową złoty medal Olimpiady w Montrealu i dotrzymał słowa, choć wszyscy tak zwani fachowcy pukali się w głowę. Zawodnicy w biało-czerwonych barwach niezmiennie utrzymują się w światowej czołówce, na głowę bijąc piłkarzy, hokeistów czy koszykarzy. Co więcej, wokół siatkówki wytworzyła się w Polsce specyficzna sportowa kultura. Kibice tej dyscypliny, tłumnie wypełniający hale sportowe podczas wszystkich ważniejszych imprez, nie przypominają bandy podpitych prostaków, wyjących "Polska biało-czerwoni!" na stadionach i wokół stadionów, na których odbywają się mecze naszej futbolowej reprezentacji. Ma się czasem wrażenie, że kibice tych dwóch dyscyplin należą do różnych plemion, wyznających całkowicie inną ideologię podejścia do sportu, a co więcej - do narodowych barw i - że sięgnę po wielkie słowo - do patriotyzmu.

Nie będę jednak biadolił nad schamieniem pseudokibiców piłkarskich, bo piszę ten tekst po to, żeby uczcić wielkie święto wszystkich miłośników siatkówki. Tegoroczne mistrzostwa świata przypominały dobrze skonstruowany film z happy endem. Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek Polacy byli tak nisko oceniani przez bukmacherów, że ich szanse wydawały się iluzoryczne. W pierwszej fazie rozgrywek mieli słabych przeciwników, a sami niczym nie zachwycali. Potem przyszły porażki z Argentyną oraz Francją i rozległy się jęki krytyków, zapowiadających katastrofę. A trener Heynen (który nazywa sam siebie szaleńcem i chwilami zdaje się robić co w jego mocy by zasłużyć na tę opinię), żonglował składem w sposób mogący przyprawić największych znawców o atak serca i uparcie powtarzał, że przyjechał na mistrzostwa po złoto, więc nie przejmuje się chwilowo gorszą dyspozycją drużyny. 

A drużyna spokojnie zakwalifikowała się do ostatniej fazy rozgrywek i dopiero wtedy pokazała, na co ją stać. Ostatnie trzy mecze - z Włochami, USA i Brazylią - były mistrzowskim pokazem możliwości Polaków, momentem, w którym wszystkie elementy układanki znalazły się na swoich miejscach i stworzyły perfekcyjną całość. 

Układ tegorocznych rozgrywek był tak idiotyczny, że zawodnicy niektórych drużyn musieli rozgrywać cztery mecze w ciągu czterech kolejnych dni. Polska, gdyby przegrała z USA, spotkałaby się w walce o brązowy medal z Serbią po raz trzeci w ciągu mistrzostw. A w połowie turnieju musiała przebyć dwa tysiące kilometrów, przenosząc się z Bułgarii do Włoch. Podczas losowania grup dochodziło do sytuacji, dających prawo do podejrzeń o manipulację. Poczynania światowej federacji tej dyscypliny sportu budzą od lat protesty rozsądnych obserwatorów. Wszystko to jednak nie umniejsza rangi sukcesu Polaków. Wspięli się oni w właściwym momencie na szczyty swych możliwości, budząc podziw nawet najbardziej zaciętych rywali, którzy otwarcie przyznawali, że z drużyną reprezentującą tak kosmiczny poziom byli pozbawieni szans.

W 1976 roku, podczas olimpiady w Montrealu, pół Polski oglądało w stanie euforycznego zachwytu dramatyczny, ale zwycięski mecz naszych siatkarzy z reprezentacją ZSRR. Grało się wtedy według innych przepisów, więc zmagania pod siatką trwały o wiele dłużej, a mecz skończył się o piątej nad ranem polskiego czasu. Myślę, że finał tegorocznych mistrzostw świata (3:0 z Brazylią!) dostarczył kibicom naszej drużyny podobnych wrażeń. Co więcej, biorąc pod uwagę niską stosunkowo przeciętną wieku naszych zawodników i wiedząc, że siatkarze nie tak łatwo dają się zwieść złudnemu blaskowi sławy jak przedstawiciele innych dyscyplin sportu (mógłbym tu przytoczyć przykłady, ale nie chcę psuć nastroju święta), mam nadzieję, że nasza drużyna będzie dominować pod siatką jeszcze przez ładne kilka lat. 
 
 
.. Andrzej Ronikier
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.