ŚWIDNICA I JAWOR - ŚLĄSKIE
"KOŚCIOŁY POKOJU"
|
.... |
W 2001 roku na
liście światowego dziedzictwa UNESCO znalazły się kolejne dwa polskie zabytki
architektury: śląskie kościoły w Świdnicy i Jaworze. Dlaczego właśnie one
i dlaczego jednocześnie, choć wzniesione w miastach oddalonych od siebie
o ponad 30 km? |
.. |
|
|
Gdyby się zastanowić nad przyczynami
powstania tak niezwykłych obiektów należałoby się chyba cofnąć do roku
1517 i opublikowania przez Marcina Lutra jego 95 tez wzywających do reformy
Kościoła. Nauki Lutra padły na podatny grunt; w miastach, wsiach, wreszcie
niezależnych królestwach i księstwach niemieckich coraz liczniejsze rzesze
wiernych zrywały z kościołem katolickich przyjmując nowe doktryny. Waśnie
między katolikami i "protestantami" doprowadzały do buntów, wojen domowych,
a z czasem do konfliktów międzynarodowych o różnej skali, zawsze jednak
bardzo krwawych. Pewnym "uspokojeniem" dla Europy Środkowej miało być przyjęcie
zasady "cuius regio, eius religio", czyli "czyja władza, tego religia"
przyjętej na mocy ustaleń pokoju augsburskiego w 1555 roku. Przewidywała
ona, że poddani pozostaną przy wierze swego monarchy, a jeśli tego nie
uczynią będą musieli opuścić kraj - praktyki niezgodne z wiarą danego monarchy
były zakazane i mogły być piętnowane z największą surowością. Z tymi
dramatycznymi ustaleniami przyszło się zmierzyć na Śląsku, gdzie nauki
Lutra padły na bardzo podatny grunt i gdzie niemal od początków reformacji
mieszkańcy masowo przechodzili na protestantyzm. Czyniły tak poszczególne
rody rycerskie, mieszczanie, chłopi, a nawet poszczególni książęta piastowscy.
Już w 1519 roku pojawiły się pierwsze druki Lutra, a w 1525 roku "Katechizm
śląski" wydawane we Wrocławiu, Brzegu, Opolu i innych miastach. Protestanci
przejmowali kościoły katolickie, obsadzali probostwa nie bez wsparcia miejscowych
biskupów sprzyjających nowym ideom. O sile nowych prądów religijnych niech
świadczy fakt, że na terenie Księstwa świdnicko-jaworskiego w rękach ewangelików
znalazło się aż 1300 spośród 1500 kościołów parafialnych, a nową religię
przyjęło od 40 do 80 % mieszkańców poszczególnych księstw śląskich. Niestety,
niemal cały Śląsk należał do Królestwa Czeskiego, którego nominalnym władcą
był przedstawiciel cesarskiej rodziny Habsburgów austriackich, zagorzałych
katolików i obrońców Kościoła. Postanowienia pokoju augsburskiego dały
im silny oręż do walki z protestantami, również śląskimi. W bezwzględny
sposób prześladowano innowierców, przymusowo "nawracano", pozbawiano majątków,
przywilejów, wolności, a nawet życia o też spowodowało masowe migracje
protestantów śląskich na ziemie ościenne: na Łużyce, do Brandenburgii i
Polski (Polska zyskała wówczas wielu fachowców różnych zawodów, a także
dobrych obywateli i przyszłych obrońców granic). Ewangelicy, kalwiniści,
anabaptyści i inni "odszczepieńcy" zeszli do podziemi, kultywowali swą
wiarę w budowanych dla nich kościołach "granicznych" i "ucieczkowych" powstających
w krajach sąsiednich bezpośrednio przy granicach Śląska. W obronie śląskich
współwyznawców stawali książęta niemieccy, władcy Niderlandów, król szwedzki
dopraszający się ulg dla nich ze strony Cesarstwa. Wydawało się, iż udało
się ten cel osiągnąć, gdy w 1609 roku Cesarz ogłosił całkowitą swobodę
religijną w Królestwie Czeskim (również na Śląsku), rychło jednak złamaną
i właściwie niewprowadzoną w życie. Właśnie to złamanie obietnicy
stało się przyczyną wybuchu największego konfliktu religijnego ówczesnej
Europy - wojny trzydziestoletniej (1618 - 1648). Zaczęło się od tzw. praskiej
defenestracji, czyli wyrzuceniu przez okna jednej z sal Hradczanów katolickich
zwolenników cesarza, co rozpoczęło zbrojne powstanie protestanckich stanów
czeskich, które z czasem wsparły niemieckie księstwa, Szwecja, Niderlandy,
Dania i Francja wystawiające łącznie około 300.000 żołnierzy. Przeciw nim
stanęła Austria, Hiszpania i katolickie państwa niemieckie z niemal 400.tysięczną
armią. Jak szacują historycy w wieloletnich walkach mogło zginąć około
8 milionów ludzi, spośród których zbrojni stanowili niewielki odsetek;
przyjęło się bowiem, że zdobywcy wycinali w pień mieszkańców zajmowanych
miast i wsi; liczbę ofiar potęgował także potężny głód i zarazy. Należy
też nadmienić, że największe straty objęły teren Śląska, zwłaszcza obszary
na południe i zachód od Wrocławia, gdzie po zakończeniu wojny nie doliczono
się od 50 do 70% ludności, zarówno protestanckiej, jak i pozostającej przy
katolicyzmie. Czasem tak bywa, że to, co ma przynieść dobro wymyka się
spod kontroli i wiedzie do klęski. Niemal całkowitym unicestwieniem Śląska
mogła zakończyć się i ta wojna. Na szczęście przyszło opamiętanie i osłabione
Cesarstwo przystąpiło do rozmów pokojowych zakończonych pokojem westfalskim
podpisanym jesienią 1648 roku. Oprócz bardzo poważnych zmian terytorialnych
w całej Europie Środkowej, zmian ustrojowych polityki wewnętrznej na ziemiach
niemieckich, uznania niepodległości Związku Szwajcarskiego, przyjęcia kalwinizmu
jako trzeciej religii uznawanej w Cesarstwie, przyjęto także jedno - szczególnie
interesujące nas postanowienie. Była nim zgoda cesarza na budowę trzech
(!) kościołów ewangelickich na Śląsku, zapisana w paragrafie 40 wersji
podpisanej w Osnabruck. Liczba ta absolutnie nie poraża, a mimo tego wzniesienie
świątyń obwarowane było dodatkowymi utrudnieniami., które wpłynęły na ich
konstrukcję i rozmiary. Cesarz nie pozwolił na postawienie ich w
miastach - musiały stać poza murami w odległości wystrzału armatniego.
Nie wolno było konstruować ich z materiałów trwałych, a jedynie z drewna,
słomy i gliny, nie mogły być posadowione na fundamentach, a budowa nie
mogła trwać dłużej niż rok od rozpoczęcia prac - cóż, liczono chyba, że
się szybko rozpadną. W żadnym razie nie mogły z zewnątrz przypominać świątyń,
nie mogły mieć wież, ani dzwonów. Musiały być sfinansowane ze środków własnych
ewangelików, co wobec zniszczeń wojennych okazało się bardzo trudnym do
spełnienia; część środków przekazali protestanci sascy, szwedzcy i niemieccy.
Dlatego też do ich realizacji przystąpiono z kilkuletnim opóźnieniem, to
jest między 1652 i 1657 rokiem. Wykonanie projektów architektonicznych
trzech kościołów powierzono Albrechtowi von Sabischowi, inżynierowi wojskowemu
z Wrocławia, który podczas swych studiów we Francji dość dokładnie zapoznał
się z drewnianym budownictwem sakralnym hugenotów; obserwacje te wykorzystał
i z powodzeniem rozwinął w czasie realizacji zlecenia. Sabisch osobiście
nadzorował budowy, wprowadzał zmiany i korekty w trakcie budowy, co uniemożliwiało
ich równoczesne wznoszenie. Pierwszym z realizowanych kościołów była świątynia
pw. "Żłóbka Chrystusowego" położona na północnym skraju Śląska, w Głogowie,
której budowę prowadzono w latach 1652-1653. Nie był to chyba udany "prototyp",
skoro runął pod naporem burzy już w niecałe dwa lata od powstania (1654).
Kamień węgielny pod następny z obiektów - zbór pw. "Ducha Świętego"
zlokalizowany w Jaworze na zachód od Wrocławia - położono w 24 kwietnia
1654 roku. Wzniesiono go w formie bazyliki o długości 43,5 m, szerokości
34 m, wysokości 14 m, która mogła pomieścić około 6000 wiernych.
Natomiast prawdziwe mistrzostwo
udało się uzyskać w przypadku trzeciego i ostatniego z realizowanych obiektów
- kościoła Trójcy Świętej w Świdnicy, największego spośród nich i najdoskonalszego
(cóż, widać wyraźnie, że doświadczenie uczy). Jego budowa trwała zaledwie
10 miesięcy, od 23 sierpnia 1656 r. do 24 czerwca roku następnego,
kiedy to - na świętego Jana - odprawiono w nim pierwsze nabożeństwo. Jest
to obiekt na planie krzyża greckiego o długości 44 m, szerokości
30,5 m i powierzchni 1090 m kw., mogący pomieścić około 7500 wiernych.
Świątynia ta uznawana jest za największy barokowy kościół drewniany na
świecie.
Oba kościoły są konstrukcji
szachulcowej o szkielecie zbudowanym z drewnianych słupów i zastrzałów
tworzących charakterystyczną szachownicę, której pola wypełniono mieszanką
gliny i słomy., nakryte wysokimi, dwuspadowymi dachami. Wnętrza bardzo
proste, bez podziałów, stropy podwieszane, bez podparcia słupami. Cechą
charakterystyczną są empory (balkony) obiegające wnętrza wzdłuż ścian,
służące pomieszczeniu jak największej liczby wiernych. Wyposażenie jest
raczej ubogie - ołtarz główny, ambona, organy, chrzcielnica, które fundowano
po kilkunastu lub kilkudziesięciu latach od konsekracji świątyń. Późniejsze
są również polichromie szczelnie pokrywające ściany wewnętrzne, empory
i stropy. Umieszczano na nich widoki zamków i dworów, portrety szlacheckie
(Jawor), sceny biblijne i rodzajowe, ornamentykę roślinną, herby rodów
rycerskich i gmerki mieszczańskie oraz drobniejsze wątki zdobnicze. Część
z nich jest najwyższej klasy artystyczne, inne bardzo kiepskiej nawiązujące
do sztuki ludowej (ich poziom uzależniony był niewątpliwie od zasobności
kiesy fundatora zatrudniającego malarza). Jednak różnorodność ta nie przeszkadza,
wręcz przeciwnie - jest fantastyczną podstawą do obserwacji i wymiany wrażeń
ze współzwiedzającymi. Nie wiem, który ma większą wartość artystyczną -
tego chyba zważyć się nie da. Różnią się tylko trochę, ale mi nieco bardziej
przypadł do gustu kościół w Jaworze. Cóż, trzeba oba koniecznie zobaczyć,
w obu spędzić sporo czasu, by sobie samemu odpowiedzieć - który lepszy?
Polecam Państwu zwiedzenie obu tych zabytków stojących na ziemi śląskiej
od 360 lat.
.
... |
|
Jerzy Tomasz
Nowiński
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
............................ |
Na
ilustracji: Kościół Pokoju pw. Trójcy Świętej w Świdnicy.
..
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
.. |
|
..................................... |
|
|
.. |
|
|
|
........................................................................................... |
|