KRZYŻE POKUTNE - POMNIKI
ZBRODNI I POJEDNANIA
|
.... |
Rozsiane są w różnych częściach
Europy, stojąc samotnie wśród pól, łąk i lasów, wmurowane w ściany kaplic,
kościołów i murów cmentarnych, czasem ustawione przy budynkach użyteczności
publicznej i domach mieszkalnych. Występują szerokim pasem ciągnącym się
od doliny Renu na zachodzie, po Góry Świętokrzyskie na wschodzie oraz od
Alp i Dunaju na południu, po Bałtyk i Skandynawię na północy. Pojedyncze
znajdziemy we Francji, północnych Włoszech, na Wyspach Brytyjskich, a nawet
na Kaukazie. Nie wiadomo tak naprawdę, ile ich jest; mówi się o około 7-8
tysiącach, a dorzuca się do tej liczby jeszcze około 5 tysięcy zniszczonych
lub wciąż czekających na odkrycie.
Najłatwiej na nie natrafić
przy świątyniach śląskich, co też powoduje, że myśli się o nich wyłącznie
w kategoriach zabytków sakralnych. Ale tak w istocie nie jest, choć symbolika
krzyża powoduje jednoznaczne skojarzenie z odniesieniami do Kościoła.
Nie służyły one jednak oznaczeniu miejsca z kultem związanego, nie były
bowiem ustawiane na miejscu uświęconym, sakralnym. Dlaczego więc powstawały,
dlaczego więc je ustawiano czasem w miejscach bezludnych, odległych, czemu
służyły? |
.. |
|
|
By na te pytania odpowiedzieć
cofnijmy się może w czasy dość dla nas odległe, do wczesnego średniowiecza,
gdy w prawie zwyczajowych obowiązywały bardzo surowe zasady krwawej wendetty.
Według nich każdy zbrodniarz, każdy morderca mógł i powinien wręcz być
ścigany i zgładzony przez rodzinę zamordowanego członka rodu, czy klanu.
Rozpoczynano więc niemal "polowanie" na winnego, którego - po dopadnięciu
- można było uśmiercić nie narażając się na żadną karę ze strony władzy
książęcej, czy królewskiej, wręcz przeciwnie - często liczono na pomoc
ze strony monarchy w schwytaniu oprawcy. Bywało, że doścignięty poddawany
był straszliwym torturom i ginął w męczarniach; często też tracił życie
nie zbrodniarz, a zupełnie niewinna osoba. Zwyczaj wendetty - trwający
przez wieki - piętnowany był jednak przez Kościół, który dążył do jego
pełnej likwidacji i zastąpienia prawem bezkrwawym, zgodnym z nauczaniem
Kościoła, przede wszystkim z piątym przykazaniem "Nie zabijaj". U schyłku
XII wieku nastąpił przełom w prawodawstwie, w wyniku którego zaczęły obowiązywać
tzw. traktaty pokutne, określane z łacińska skrótem "Compositio". Były
to sporządzane na piśmie umowy zawierane w obecności osoby duchownej między
rodziną ofiary, a mordercą - oczywiście po wcześniejszym, sądownym udowodnieniu
mu winy. W ich wyniku przestępca zobowiązywany był do szeregu dość dokuczliwych
i kosztownych powinności, zachowywał jednak to, co najcenniejsze - własne
życie. W zachowanych do dziś, archiwalnych dokumentach pojednawczych
czytamy, że do jego obowiązków należało między innymi: utrzymanie dzieci
ofiary, zwrot kosztów ewentualnego leczenia, pokrycie wydatków związanych
z pochówkiem, odbycie pielgrzymki do któregoś z sanktuariów (zamożne rycerstwo
kierowano do Jerozolimy, Rzymu, bądź Santiago de Compostela), opłacenie
obrad sądu (wraz z rachunkami za wypite przez ławników piwo), wypłacenie
wdowie odszkodowania w pieniądzu lub naturze, tzw. główszczyzny w wysokości
uzależnionej od stopnia zamożności zabitego, zamówienie i opłacenie określonej
liczby nabożeństw żałobnych, wreszcie dostarczenie wosku na potrzeby miejscowego
kościoła. Tu i ówdzie zdarzało się, że morderca musiał pojąć wdowę za żonę;
dobrze, jeśli była urodziwa i młoda, gorzej, gdy panną młodą stawała się
osoba leciwa i urody pozbawiona - ta swoista kara "dożywocia" stawała się
wówczas szczególnie przykra. A bywało też i tak, że zbrodniarz musiał przebiec
nagi przez miasto lub wieś, czy przez dłuższy czas leżeć krzyżem na grobie
zmarłego. Na obszarze dawnego Cesarstwa Niemieckiego i w państwach znajdujących
się pod jego wyraźnymi wpływami kulturowymi, wymogiem dodatkowym było wykonanie
własnoręcznie wykutego krzyża pokutnego i ustawienie go w miejscu dokonanej
zbrodni. Pod krzyżem dochodziło do pojednania między rodziną zabitego,
która wyrzekała się prawa krwawej zemsty, a zabójcą, co ostatecznie zamykało
sprawę.
Idea wznoszenia krzyży pokutnych
dotarła na ziemie polskie u schyłku XIII wieku najprawdopodobniej przez
Czechy, najstarsze bowiem zabytki tego rodzaju znamy z południowych części
Śląska, tam też jest ich najwięcej. Jak się oblicza do współczesności przetrwało
około 700 tego rodzaju pamiątek, głównie na obszarze Śląska, Ziemi Lubuskiej
i Pomorza, a w mniejszej liczbie także w Wielkopolsce oraz rejonie Gór
Świętokrzyskich. W większości przypadków wykuto je z miejscowego surowca,
tj. granitu, piaskowca, zlepieńców, a nawet rudy darniowej; zdarzało się
jednak, że do ich wykonania wykorzystywano materiał pochodzący z importu.
W początkowym okresie były to formy proste, pozbawione detali i inskrypcji,
z czasem jednak na ich powierzchniach zaczęto wykuwać narzędzia zbrodni.
Znajdujemy więc na nich często nieudolnie wyryte miecze, topory, siekiery,
noże, ale również łopaty i szpadle, widły i sierpy, sznury i powrozy, nożyczki
postrzygaczy owiec, a na młodszych zabytkach również broń palną. Czasem
występują na nich dwa przedmioty, np. dzida i nożyce, co interpretowane
jest jako narzędzie zbrodni oraz symbol zawodu wykonywanego przez ofiarę.
Zupełnie wyjątkowo zaopatrywano je w krótkie inskrypcje dotyczące okoliczności
przestępstwa, nic więc dziwnego, że stały się przedmiotem licznych legend
i opowieści. Mówiły one o nieszczęśliwych miłościach rywalizujących z sobą
młodzieńców, zdradach małżeńskich, braterskich waśniach, czy łotrach spod
ciemnej gwiazdy czyhających wśród lasów na kupców i rzemieślników. Niektóre
z krzyży stanowią prawdziwe dzieła sztuki gotyku lub renesansu. Należy
do nich niewątpliwie czternastowieczny zabytek z Kijowic w Sudetach, na
którym po mistrzowsku wyryto postać Chrystusa ukrzyżowanego, znajdującą
się poniżej niezidentyfikowaną osobę (najpewniej Marię Magdalenę) oraz
zapisany staranną minuskułą tekst modlitwy "Ojcze Nasz". Jednak absolutnie
wyjątkowy jest obiekt znajdujący się w Stargardzie Szczecińskim, powstały
w 1542 roku. Również on nie jest dziełem rąk mordercy, a miejscowego mistrza
kamieniarskiego, który nadał - sprowadzonemu z Gotlandii wapieniowi - formę
krzyża łacińskiego o charakterystycznie rozszerzonych ramionach. Umieścił
na nim wizerunek Ukrzyżowanego wraz z tekstem "Roku 1542 Hans Billeke został
zabity żelaznym prętem przez Lorentza Madera jego matki siostry syna",
a po przeciwnej stronie druga inskrypcję "Boże bądź łaskaw dla Hansa Billeke
roku 1542". Nie dość, że zabytek ten jest jednym z najpiękniejszych w Polsce,
to jeszcze jest potężny - największy w kraju i drugi pod względem wielkości
w Europie.
Zwyczaj wznoszenia krzyży
pokutnych wygasa w ciągu XVII wieku, a idea ulega całkowitemu niemal zapomnieniu
już w następnym stuleciu. Zabytki te są dziś na szczęście troskliwie chronione
i pozostaną trwałymi pomnikami prawa minionego oraz elementami dziedzictwa
kulturowego.
... |
|
Jerzy Tomasz
Nowiński
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
............................ |
Na
zdjęciu: Krzyż pokutny w Stargardzie Szczecińskim
AAA |
|
|
|
|
|
|