KALWARIA ZEBRZYDOWSKA, PACŁAWSKA...,
CZYLI POLSKIE GOLGOTY (2)
|
.... |
"Jak trwoga,
to do Boga" mówi polskie powiedzonko. A druga połowa XVII wieku trwóg tych
dostarczyła co nie miara. Najpierw szwedzki potop, który mógł się zakończyć
unicestwieniem państwowości polskiej. Król zbiegł na Śląsk pozostawiając
poddanych samych sobie, po kraju grasowały hordy rozwydrzonego żołdactwa
(nie tylko najeźdźców, również swoich), grabiące wszystko, co miało jakąkolwiek
wartość, rujnujące majątki, miasta, kościoły, klasztory, mordujące opornych.
Po kilku latach totalnej anarchii i rozwydrzenia udało się wypędzić Szwedów
z Polski, lecz strach i trwoga nie minęły. W miejsce wroga "widzialnego"
przyszedł niewidoczny; na spustoszony i wygłodzony kraj spadły choroby
i zarazy. Niektóre miejscowości niemal zniknęły z powierzchni ziemi, w
innych mieszkało po kilka lub kilkanaście osób. A jeszcze jedną trwogą
stali się Turcy coraz mocniej dobijający się do bram chrześcijańskiej Europy,
zagrażający stolicy Cesarstwa Rzymskiego, rosnący w siłę i potęgę. No i
jeszcze protestanci głoszący wszem i wobec wyższość "swojego" pojmowania
chrześcijaństwa, surowego, bez spowiedzi, odpustów, rozbudowanej liturgii
i różnorodnych nabożeństw ... Tak, to był czas trwogi. |
.. |
|
|
W takiej właśnie atmosferze
strachu i zagrożenia w głowach wiernych katolickich rodziły się pomysły
najśmielsze poszukiwań oparcia w Bogu, oddania się pod jego opiekę, umocnienia
wiary. Za jeden z najbardziej oryginalnych należy uznać ten, który przemyśliwał
i w czyn wprowadził biskup poznański Stefan Wierzbowski. Była to osobistość
wybitna, powiernik króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, wielki referendarz
koronny, w końcu arcybiskup gnieźnieński. Już w 1667 roku rozpoczął przygotowania
do realizacji swego planu stworzenia miasta na chwałę Bogu. Nabył niewielką,
całkowicie zniszczoną przez Szwedów wieś Góra pod Czerskiem, na Mazowszu,
w której miała powstać polska Nowa Jerozolima. W roku 1670 miejscowości
nadano prawa miejskie, bardzo oryginalne w swej treści. Zapisano w nich
między innymi zakaz osiedlania się Żydów i protestantów, a wszelkie apelacje
od wyroków sądu grodzkiego rozstrzygać miał sąd biskupi - cóż, miasto miało
być własnością Kościoła. Wspomniane wcześniej zniszczenia pozwoliły na
realizację oryginalnego planu urbanistycznego.
Miasto wyrosło na planie
krzyża łacińskiego utworzonego z dwóch głównych ulic przecinających się
pod kątem prostym. U podstawy owego krzyża usypano sztuczne wzniesienie
"Kalwaria", w miejscu przecięcia się osi miał powstać "Ratusz Piłata",
natomiast na zamknięciach ulic zaplanowano wzniesienie klasztorów. Bardzo
szybko - dzięki finansom biskupa i wiernych oraz specjalnej fundacji powołanej
do życia decyzją Sejmu Koronnego - miasto zaczęło przybierać zaplanowaną
formę, stało się miastem klasztorów. Osadzono w nim zgromadzenia: bernardynów
i bernardynek, dominikanów, pijarów i marianów, a każdy z konwiktów zaopatrzono
- rzecz oczywista - we własny kościół. Poza nimi wzniesiono jeszcze jedną
świątynię - kościół farny, będący równocześnie miejscem gromadzenia się
wiernych miejscowych i przybyszów. Nowa Jerozolima wyrosła na najważniejsze
miejsce pielgrzymkowe w całym Mazowszu. Pątnicy - dla których niemożliwe
było wyprawienie się do Ziemi Świętej - chodzili jednak po uświęconej ziemi.
Specjalnie dla nich sprowadzono 33 worki piasku z Jerozolimy, którą rozsypano
na ulicach miasteczka. Wzdłuż głównego szlaku pątniczego i na obrzeżach
miasteczka wzniesiono aż 35 kaplic z figurami naturalnej wielkości, a poszczególne
jego części określono nazwami przeniesionymi z topografii Palestyny; było
więc tu Betlejem i Wieczernik, Cedron i Góra Oliwna, Kalwaria i Ratusz
Piłata, wszystko nawiązujące do Biblii i Męki Pańskiej. Kwitnące przez
pewien czas miasto nie było jednak "idealne", niewiele przeżyło swego założyciela
zmarłego w 1687 roku. Choć przybywali tu raz do roku pątnicy z całego kraju
(w okresie misterium paschalnego Wielkiego Tygodnia), to jednak pozostawiane
tu przez nich pieniądze nie wystarczały na utrzymanie miasta i kompleksu
pątniczego. Na nic zdały się przywileje przyznawane Nowej Jerozolimie przez
króla Jana III Sobieskiego, czy saskich Wettynów - miasto chyliło się ku
upadkowi. Trafnie określił to Ignacy Krasicki pod koniec XVIII wieku, który
opisał miasto czterema wyrazami "Pusto, głodno, lecz pobożnie ...". Ożywienie
miasta nastąpiło dopiero na skutek decyzji Prusaków, którzy objęli je w
posiadanie w wyniku III rozbioru Polski. Otóż w 1802 roku zezwolono na
osiedlenie się w Nowej Jerozolimie (już wkrótce nazwanej "Góra Kalwaria")
wyznawców innych religii, również Żydów. Pierwsi zamieszkali tu w 1802
roku. Z czasem miasto stało się jednym z najważniejszych ośrodków wyznawców
chasydyzmu. W 1859 roku swój dwór założył tu słynny cadyk Rothenberg, bardziej
znany pod nowym nazwiskiem Alter. Dynastia cadyków Alterów trwała tu aż
do 1939 roku. Dzisiaj w miasteczku przenikają się pozostałości zarówno
jednej, jak i drugiej religii - w sąsiedztwie kilku zachowanych kościołów
i kaplic pasyjnych stoją dwór cadyków i synagoga, a nad miastem widoczne
są drzewa porastające teren kirkutu, na którym zachowało się kilkadziesiąt
macew i studnia służąca wychodzącym z cmentarza Żydom do rytualnego oczyszczenia.
Miasto było "święte" dla wyznawców obu religii. Żydzi nazywali je "Ger",
co w języku jidisz znaczy "nawrócony", a obok pielgrzymów katolickich zaczęli
do niego napływać również wyznawcy chasydyzmów. Ich liczba była tak wielka,
że w końcu XIX wieku Górę Kalwarię połączono z Warszawą linią kolejki wąskotorowej,
którą nazywano potocznie "rebes kolejke". Wielu z nich osiadło na stałe
w miasteczku - według spisu z 1940 roku było ich tu 3308, a więc niemal
połowa wszystkich mieszkańców. Wojnę przeżyło zaledwie 30, a do dzisiaj
w "Ger" pozostał zaledwie jeden dożywający stu lat. Jednak tradycje "gerowskich"
chasydów nie zginęły - do dzisiaj kultywowane są w Argentynie, Stanach
Zjednoczonych i Izraelu, a dawne decyzje cadyków z Góry Kalwarii wiernie
przestrzegane.
Może trochę przesadnie rozpisałem
się na temat tego miasta zapominając o innych miejscach pasyjnych. A jest
ich przecież jeszcze kilkanaście. Powstały z jednej przyczyny, choć w różnym
czasie, w różny sposób tez potoczyły się ich dzieje. Wiele - zwłaszcza
na Śląsku, ale i w ówczesnej Polsce - swoje początki ma w wieku XVIII,
w czasie ponownego "odrodzenia" się misteriów Męki Pańskiej. Za niewątpliwego
"herosa" upowszechniania wśród wiernych nabożeństw pasyjnych należy uznać
świętego Leonarda z Porto Maurizio, włoskiego franciszkanina żyjącego w
latach 1676-1751. Jego zasługą było erygowanie aż 571 (!) Dróg Krzyżowych
w kościołach i sanktuariach rozproszonych na terenie całej Italii oraz
- co ciekawe - w rzymskim Koloseum, które dzięki temu uchroniono od rozbiórki
i zachowano potomności. Święty Maurizio ustalił także ostateczną formę
kanonu nabożeństw pasyjnych powtarzanych od XVIII wieku do dzisiaj w niemal
niezmienionej formie we wszystkich kościołach katolickich całego świata.
.
... |
|
Jerzy Tomasz
Nowiński
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
............................ |
Na
ilustracji: Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP, Góra Kalwaria.
..
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
.. |
|
..................................... |
|
|
.. |
|
|
|
........................................................................................... |
|