KALIBER
44
Jak
niedawno zapowiedziałem, na ekrany polskich kin weszło kolejne dzieło 'wunder-kinda'
polskiej kinematografii, reżysera Jana Komasy. Jego poprzedni film, Sala
Samobójców powalał odważnym i oryginalnym podejściem do trudów dojrzewania,
świeżą acz mroczną wizją życia we współczesnej, dynamicznej Warszawie,
oraz znakomitym zastosowaniem graficznych technik komputerowych do przedstawienia
wyobraźni dzisiejszych nastolatków. Komasa, który w październiku ukończył
zaledwie 33 lata, jest jednym z czołowych, obok Wojciecha Smarzowskiego,
młodych twórców, bezkompromisowo i z talentem podejmujących ważne dla dzisiejszej
Polski tematy.
A jednym
z nadal najważniejszych polskich tematów jest nadal spór o Powstanie Warszawskie.
Niedawny, podrasowany dokument, stworzony z archiwalnych kliszy nakręconych
podczas Powstania, wiele książek i artykułów na ten temat, dyskusji w mediach,
i innych materiałów, wciąż rozpala wyobraźnię Polaków, Polek oraz zachodnich
znawców Polski, jak na przykład Brytyjskiego historyka Normana Davies'a
(który właśnie otrzymał honorowe Polskie obywatelstwo z rąk Prezydenta
Komorowskiego). Film Komasy, pt.: Miasto 44 świetnie się wpisuje
w ten tragiczny temat, łącząc niejako wiele różnych inspiracji (Kanał
- Wajdy, Pianista - Polańskiego, jak i współczesne amerykańskie
kino akcji, bardzo subiektywnie i realistycznie pokazujące wojnę i przemoc
- Black Hawk Down, Saving Private Ryan, i tym podobne). Sam
film jest obecnie najdroższą produkcją w historii polskiego kina (budżet
25 milionów złotych) i powstawał przez prawie 8 lat. Czy te znaczne fundusze
i wieloletni wysiłek setek ludzi przyniosły efekty? Moim zdaniem - absolutnie.
Historia
filmu zaczyna się przed Powstaniem. Grupa młodych ludzi formuje oddział,
powstają nowe przyjaźnie, zalążki miłości. Wszyscy szykują się na kilka
dni walk i przygody wojennej. Następnie oglądamy głównie przeżycia trójki
z nich, którzy niespodziewanie doświadczają tego co najgorsze w tym czasie
- śmierci i cierpienia bliskich, towarzyszy walki, setek innych mieszkańców
Warszawy, jak i samego miasta. Te przeżycia zmieniają ich serca, dusze
i umysły. Z niewinnych, nieco radosnych i romansujących nastolatków stają
się sterroryzowanymi zabójcami. Trudno jest pisać o tym filmie, tak wiele
obrazów i emocji przychodzi na myśl. Jest to film często szokujący i trudny
w odbiorze, pełen bólu, krwi i rozdarcia, lecz wciąga widza totalnie. Formalnie
jest znakomity. Wizje wojny, walk i Powstania są przedstawione perfekcyjnie,
często z zastosowaniem poetyckich efektów wizualnych czy nowoczesnej muzyki.
Niektórym to się nie podoba i mają żal, że użyto współczesnych środków
ekspresji do tak mitycznego tematu. Lecz jak ktoś ładnie określił, ten
film przekazuje głównie EMOCJE tamtego czasu. My także czujemy się sterroryzowani
i rozdarci. Przeżywamy to wszystko razem z tymi ludźmi na ekranie. Po wyjściu
z kina przez kilka godzin nie mogłem się otrząsnąć z tego skoncentrowanego
i szokującego przeżycia.
Co
ciekawe, praktycznie nie ma tu znanych aktorów. Większość ról to
nowicjusze, doskonale wybrani i poprowadzeni przez reżysera, dla których,
mam nadzieję, film ten będzie początkiem udanych karier aktorskich.
Pisząc
o aktorach, to muszę się z Wami na koniec podzielić moim zbulwersowaniem
niedawnym samobójstwem genialnego komika i aktora - Robina Williamsa. Każdego
roku odchodzi kilka sławnych postaci show-biznesu, często przedwcześnie,
głównie z powodów nadużywania substancji, co jest w tym zawodzie powszechne.
Taką głupotę można zrozumieć, zabawa z dragami jest zawsze niebezpieczna.
Ale dlaczego ten piękny i mądry człowiek popełnił samobójstwo? Czy nie
miał żadnego innego wyjścia? Jeśli cierpiał to mógł się zwrócić o pomoc
lekarzy. Jeśli miał kłopoty finansowe to też mógł jakoś to rozwiązać i
żyć skromniej, przecież miał bliskich i przyjaciół, którzy by mu pomogli.
Taki Christopher Reeve (odtwórca Supermana który był sparaliżowany po
upadku z konia), czy kochany Michael J. Fox chory na Parkinsona latami
walczyli z o wiele gorszymi problemami zdrowotnymi i jakoś się nie poddali.
Po prostu nie rozumiem.
I tyle
na dziś.
Wasz
|