JESIENNE
REFLEKSJE
Piszę
te słowa w dość specjalny dla mnie dzień. Właśnie obchodzę moje 44 urodziny.
Jutro imprezka, pojutrze następna. Znajomi, rodzina, pozdrowienia w realu,
przez Internet i telefon
Miło być kochanym, lubianym, pamiętanym, choćby
przez tych kilkanaście osób. Cóż, jestem, jak to mówią, w kwiecie wieku,
ani stary ani już młody. Life is good, wedle hasła reklamowego firmy LG.
Warszawa
przekwita jesienią. Wspaniałe zapachy liści, kasztanów, orzechowców, trawy
i innych roślin, które wam obiecałem miesiąc temu, mile kręcą w nosie i
przypominają dawne dziecinne wrażenia. Wbrew ogółowi bardzo lubię jesień
- rześkie i wonne powietrze dodaje energii, choć coraz trudniej siedzi
się na tarasiku kawiarni przeglądając prasę, gdy wieje wiatr czy popaduje
zimny deszczyk. Na szczęście w Polsce przemiany pór roku odbywają się bardzo
stopniowo, więc łatwo się zaadaptować.
Ostatnio
poszedłem sobie na film polskiej produkcji pt.: "Jesteś Bogiem" traktujący
znakomicie o młodzieży i życiu w latach 90' ubiegłego wieku. Tematem filmu
jest krótka kariera "Paktofoniki", jednej z najlepszych polskich formacji
hip-hopowych. Kapela, której znakomite utwory odkrywaliśmy lata temu ze
znajomymi przy komputerze w Montrealu. Teksty z polotem, oraz pewna, bardzo
polska wrażliwość muzykalna sprawiają, że nadal mnie przechodzą "ciary",
gdy puszczam ich kawałki. Co ciekawe, te pionierskie, na pniu nagrywane,
błyskotliwe utwory polskich hip-hopowców końca ubiegłego wieku nie robią
dużego wrażenia na lokalnych moich znajomych. Taki warszawski snobizm,
że to łysi dresiarze i tyle. Za to na pokazie filmu praktycznie brak było
łysych dresiarzy, a sala pełna eleganckich młodych inteligentów obu płci.
I bądź tu mądry.
W każdym
razie film jest znakomity. Świetni młodzi aktorzy, zwłaszcza Marcin Kowalczyk
grający wrażliwego, zagubionego psychicznie lidera Magika. Na pewno jego
kariera będzie ciekawa. Twórcy podeszli do materiału z wyczuciem, bez płytkiego
szpanerstwa ani kulturowych skrótów, i postarali się o maksymalny realizm.
Można ten film porównać do filmu "8 Mile", luźnej historii rapera Eminem.
Podano polskim kandydatem do Oscarów w przyszłym roku ma być całkiem średni
film "80 milionów". Ta "Solidarnościowa" historia największego szwindlu
w dziejach PRL jest solidnie opowiedziana, ale nic poza tym. Nie rozumiem
dlaczego trzeba było wybrać kandydata już we Wrześniu. Tym bardziej że
"Jesteś Bogiem" jest o wiele lepszym filmem.
W kręgach
fanów Sci-Fi dużym echem odbił się najnowszy spektakl Ridley'a Scotta pt.:
"Prometheus". Wszyscy ostrzyli sobie zęby na ten oczekiwany "prequel" do
genialnego "Obcego", i jego trzech późniejszych wariacji. Mamy tu wyprawę
na inną planetę, pod koniec XXI wieku, w celu odnalezienia mitycznych inżynierów,
człekokształtnych kosmitów, którzy kiedyś mieli zapoczątkować ewolucję
życia na Ziemi. Oczywiście wyprawa kończy się tragicznie, bo nasi bohaterowie,
trafiając na szczątki obcego statku, zarażają się dziwnymi organizmami
itp. itd. Niestety, mimo wspaniałej oprawy graficznej oraz wielu świetnych,
nowatorskich elementów, scenariusz filmu pozostawia wiele do życzenia.
Wiele niespójności, dziwne wybory zachowania się postaci i ogólny chaos
rządzą tą wielomilionową produkcją.
Pozostając
w temacie, niedawno natrafiłem na ciekawostkę. Otóż w latach 70', nawiedzony
latynoski reżyser Alejandro Jodorowski planował na poważnie adaptację filmową
kultowej, i jednej z moich ulubionych, powieści Franka Herberta pt.: "Diuna".
Film powstał kilkanaście lat później w pamiętnej reżyserii Davida Lyncha.
Lecz najfajniejsze jest to, że Jodorowski miał dysponować olbrzymim budżetem
zapewnionym przez jakiegoś miliardera. Film ten, według reżysera miał być
religijnym objawieniem na ekranie, największym dokonaniem w historii kina.
Do tego celu, i stworzenia unikalnych wizji, zaangażowano między innymi
genialnego francuskiego rysownika Sci-Fi Moebiusa oraz H. R. Gigera, który
później stworzył postać Obcego w "Obcym" Scotta. Obsada jeszcze bardziej
"odleciana". Rolę cesarza galaktyki miał zagrać sam Salvador Dali za żądaną
absurdalną gażę 100 000$ za godzinę. Zaangażowano między innymi również
Micka Jaggera oraz Orsona Welles'a. A muzykę do filmu miała stworzyć pewna
grupa o nazwie Pink Floyd. Całe nieudane przedsięwzięcie pochłonęło wtedy
2 miliony dolarów, czyli około 10 dzisiejszych. Nic z tego szalonego marzenia
nie wyszło, ale jest o czym opowiadać!
|