POLAK CZYTA KSIĄŻKI?
- ALEŻ SKĄD!
Polacy masowo cierpią na książkowstręt. Z danych statystycznych, opublikowanych
przez Bibliotekę Narodową w Warszawie wynika, że w ubiegłym roku 68% Polaków
nie przeczytało ani jednej książki. Ledwie 37% skończyło czytać przynajmniej
jedną, a tylko 10% ma na swoim koncie 7 lub więcej książek. Deprymujące,
a dla bardzo wielu wydawnictw to kwestia życia i śmierci. Nie dziwi więc
ogłoszenie w intemecie, opublikowane przez krakowskie wydawnictwo Ha!art:
"W piątek, 18 marca, o godz. 7 w krakowskiej kolegiacie (kościele akademickim)
św. Anny (ul. św. Anny 11) zostanie odprawiona Msza święta w intencji czytelnictwa".
Wiadomo, jak trwoga to do Boga.
Specjaliści od czytelnictwa stwierdzają w oparciu o testy, że nawet wyśmienici
fachowcy - "bezksiążkowcy" są na tyle ubożsi intelektualnie, że kwalifikują
się do kategorii półinteligentów, albo - potocznie półgłówków. Żeby nie
być gołosłownym - garstka cytacików z rozprawy socjolożki dr Doroty Gromady:
"Stopień rozumienia słownictwa społeczno - politycznego i ekonomicznego
w środowisku wiejskim": "Elektorat? A, to coś z elektrycznością ma wspólnego.
Tak, słyszałem coś o elektoracie. Chyba na uniwersytecie lubelskim jest
taki elektorat i on pisze listy, co to ksiądz czyta na kazaniu potem. Elektorat?
To jest ksiądz. To taki ksiądz, co się mówi na biskupa [...] Konkordat?
Coś mi się kojarzy. To jest jak kobieta jest w ciąży. To taki zakaz, żeby
tej ciąży nie mogła usunąć. Konkordat? A to jest głowa Kościoła, to taki
biskup. [...] Lustracja? Lustracja, to taka ilustracja podwójna, jedna
normalna, a druga w lustrze odbita [...] Ordynacja? Taki człowiek, co się
ordynarnie odnosi do innych". Z tego typu definicjami "od a do z" można
się zapoznać na 97 stronicach rozprawy dr Gromady... Śmieszne? - Przerażające!
Na uwierzytelnienie cytowanych "kwiatków" mam osobistą anegdotę sprzed
45 lat. Co roku na początku października wysyłałem Mamie jakąś atrakcyjną
nowość książkową jako upominek imieninowy (na 15. 10. - św. Jadwigi). W
1972 roku była to "Karafka La Fontainea" Melchiora Wańkowicza. Książkę
pochłonęła w jedną noc. Gdy skarżyła się sąsiadowi, że przez tę lekturę
jest bardzo niewyspana, Pan Zenek oświadczył: "Tylko głupi czytają, Ja
tam nie czytam. Co mam wiedzieć, to wiem bez czytania".
Nie chodzi mi - jako pięknoduchowi - o wybrzydzanie na faktycznie naganne
trzymanie się jak najdalej od książek. Z jednej strony oburącz podpisuję
się pod znanym powiedzeniem Wisławy Szymborskiej, że "czytanie książek
to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła". Z drugiej przypominam,
że obecnie coraz więcej poważnych firm w castingach wypytuje potencjalnych
pracowników nie tylko o kwalifikacje fachowe, znajomość języków, ale -
na czołowym miejscu - o liczbę i charakter przeczytanych ostatnio książek.
Chodzi o zorientowanie się w szansie poszerzania przez nich horyzontów
myślowych.
O wielorakich pożytkach systematycznego zadawania się z książkami napiszę
za miesiąc. Teraz na zakończenie zacytuję z błoga Rafała Hetmana tytuł
jego tekstu o obcowaniu z książkami: "Co daje czytanie książek? Dużo więcej,
niż się wydaje".
|