DLACZEGO JEST TAK JAK JEST
Na wstępie, odrobina łaciny.
"Sic transit gloria mundi." A w tłumaczeniu: Tak przemija chwała świata.
Jestem zdania, iż przypominanie wielkim i potężnym na naszym globie, że
także są istotami przemijającymi - takie przypominanie nigdy nie zaszkodzi.
Są tu nawet precedensy historyczne. W czasach kiedy starożytny Rzym był
jeszcze republiką, w czasie uroczystych pochodów triumfalnych na rydwanie
obok promieniejącego szczęściem wodza czy konsula stawiano jakiegoś kapłana
czy filozofa, który zgodnie ze starym obyczajem co chwila szeptał do ucha
Jego Ekcelencji, że nawet i jego sława jest ulotna i przeminie, tak jak
wszystko - włącznie z nami samymi.
Nie jest wykluczone, że b.
przewodniczący Międzynarodowego Funduszu Monetarnego Dominique Strauss-Kahn
uczył się o tym fakcie z historii Europy jeszcze w młodości w liceum klasycznym
czy na uniwersytecie. Jest jednak oczywiste, że o tym zapomniał w późniejszej
gonitwie za sławą i karierą. To fakt, że taki szalony tryb życia nie sprzyjał
zadumie. Rano w Berlinie, wieczór w Moskwie, następnego dnia Tokio, albo
Szanghaj. 14 maja też miało być nie inaczej. Stopy procentowe, pożyczki
zwrotne i bezwrotne, dotacje i spłaty. No i setki twarzy polityków, ochroniarzy,
ludzi prasy...i rzecz jasna - młodych kobiet. Najpierw przewodniczący IMF
miał lecieć do Niemiec na rozmowy z kanclerz Merkel, następnie zastanawiać
się nad ratowaniem gospodarki zadłużonej po uszy Grecji. W dniu następnym
miał poświęcić się ratowaniu finansów Portugalii. Potem, zdaje się, miał
być na jakiejś konferencji w Brukseli. Lecz już jak w tragedii greckiej
los naszego dygnitarza był przesądzony. Jakieś licho kazało mu lecieć prywatnie,
incognito, do Nowego Jorku. Cios przyszedł z najmniej spodziewanej
strony. Młoda sprzątaczka w nowojorskim hotelu odegrała rolę Nemesis -
córy przeznaczenia. Choć nie wiadomo dokładnie co się naprawdę stało w
hotelu Sofitel zaraz po południu czasu nowojorskiego - wiadomo jednak,
że wpół do drugiej na miejscu zdarzenia zjawiła się policja. Ta sama policja
weszła 3 godziny później na pokład samolotu Air France i z 1-ej klasy wyciągnęła
podejrzanego o gwałt pana Dominika. I stało się. Monsieur Strauss-Kahn,
który ratował już tyle krajów i koncernów - nie był w stanie uratować
sam siebie i swojej kariery. I choć na dzień dzisiejszy nie jest znany
dalszy ciąg tej szokującej historii - to widać już jedno. Polityka wymaga
nie tylko pewnej błyskotliwości i kompetencji, ale także umiejętności trzymania
na wodzy nerwów i najbardziej przyziemnych impulsów. Jedna chwila
zapomnienia jest w stanie zamienić ruchome schody do władzy w karkołomny
"rollercoaster", a każdy (nawet drobny) błąd może być początkiem spektakularnego
upadku.
Niedawno, na podobny temat
wypowiedział się dr Robert Gariepy przewodniczący Stowarzyszenia Seksuologów
Quebeckich. Potwierdził on tylko to co większość t.zw. "prostych
obywateli" wie od dawna. W jego opinii byłoby czymś dziwnym żeby taki zwariowany
tryb życia produkował samych supermanów. Spory procent gwiazd przemysłu
rozrywkowego, czołowych biznesmenów i polityków ewidentnie nie radzi sobie
z ciągłym napięciem oraz ciężarem popularności lub władzy. Alkohol, leki
uspokajające oraz seks są często dodatkami do kariery. Sława i potęga są
już same w sobie afrodyzjakami - ale z drugiej strony, jak temu wszystkiemu
dać ujście? W Polsce byli posłowie Samobrony Łyżwiński i Lepper mogliby
dużo o tym powiedzieć. Amerykański b. senator Spitzer ze stanu Nowy Jork
może po swoich romansach uważać siebie za szczęściarza, któremu praca dla
kanału CNN ocaliła resztki kariery. W naszej Kanadzie też już byli tacy
"mężowie (a może kochankowie) stanu". Premier Pierre Elliot Trudeau podobnie
jak prezydent Francji Mitterand umieli sobie nieźle radzić trzydzieści
lat temu z przygodami miłosnymi. Niestety, nie można tego powiedzieć o
b. federalnym ministrze Spraw Zagranicznych w 1-ym rządzie Harpera Maksymie
Bernier, któremu w roku 2007 zdarzało się zostawiać tajne akta na nocnym
stoliku swojej aktualnej (to chyba powinno byc "owczesnej" dziewczyny bo
oni zaraz po tym incydencie sie rozeszli) dziewczyny. W roku 2004 Sven
Robinson ówczesny szef partii NDP (n.b. jawny gej) został zatrzymany w
supermarkecie w Vancouver i skazany za kradzież. A coż się może dziać w
alkowach i szafach wszelkich dyktatorów i "mężów opatrznościowych"? Lepiej
nie szukać. Jeśli nie wypadnie z niej przysłowiowy "szkielet", to przynajmniej
zobaczymy jakąś część bielizny. Doprawdy - nie tylko Domique Strauss Kahn
może się czuć bardzo tym wszystkim "stroskany". Jedyną pociechą może być
inne rzymskie przysłowie: Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Kiedy w pierwszy dzień maja
światowe media przekazały informacje, że amerykańscy komandosi dokonali
rajdu na teren Pakistanu i zabili w ciagu 40 minutowej walki symbol islamskiego
terroryzmu, twórcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena oraz pięcioro otaczających
go osób - kiedy ten fakt wszedł do naszej świadomosci, wiele osób odczuło
satysfakcję, że zamknął się pewien rozdział w zmaganiach z terroryzmem.
Ameryka pokazała swoją determinację spełniając obietnicę George'a Busha
sprzed prawie 10 lat. Ostatnie miesiące były pewno niewesołe dla schorowanego
szejka Osamy, który (podobnie jak 20 lat temu marksiści) nie doczekał się
upadku Ameryki, lecz swojej koncepcji (podobno przyszłościowego) ustroju
politycznego. Przykry dla niego musiał być widok setek tysięcy młodych
Arabów od Syrii aż po Algerię, którym do szczęścia nie trzeba bynajmniej
kalifatu "od morza do morza" (t.zn. od Morza Arabskiego na wschodzie do
Atlantyku na zachodzie). Brakuje im raczej perspektyw na przyszłość i poczucia
wolności. No i jeszcze ta fatalna statystyka. Dzisiaj widać jak na dłoni,
że wiecej muzułmanów zginęło (i dalej ginie) z ręki ich braci w wierze
niż od kul żołnierzy USA czy NATO. Zatem - co to za wojna z Zachodem kiedy
głównymi ofiarami są Irakijczycy, Libijczycy, Syryjczycy i Egipcjanie?
Druga strona egzekucji pozasądowej
wykonanej na bin Ladenie należy już zdecydowanie do sfery tabloidów. Kto
z nim był? Co robił ten potwór w chwili śmierci? Czy zginął z bronią w
ręku czy n.p. przy goleniu? No i jak wyglądało w końcu jego ciało
po tej akcji? W sumie jednak chyba dobrze, że rząd USA nie pokazuje szerszej
publiczności zwłok Osamy, gdyż poza chwilowym dreszczykiem nic to nie da.
Wiadomo od dawna, że amatorzy sensacji i ciągłych spisków wymyślą sobie
i tak swoją odrębną prawdę. Nie tylko w krajach arabskich, lecz i na tradycyjnym
Zachodzie, a także w Polsce. Przecież setki stron internetowych specjalizują
się od lat w podważaniu oficjalnej wersji ataku na Nowy Jork 11 września
2001 r. Nic nie pomogą wyjaśnienia specjalistów. Na opinię jednego architekta
z USA mamy ripostę innego architekta amerykańskiego. Podobnie jest w Polsce
z tragedią smoleńską; każda ekspertyza jest unieważniana jeśli nie pochodzi
od "naszych" ludzi. I tak będzie przez lata. NIC nie jest ostateczne -
wszystko jest do negocjacji i tworzenia dalszych teorii. Tak przedstawia
się świat w dobie (podobno) rozwiniętej informatyki i doskonałych narzędzi
poznawczych. Zgoda - narzędzia może i są doskonałe - ale w międzyczasie
publika straciła zainteresowanie obiektywną analizą, a zamiast tego pragnie
SWOJEJ PRAWDY, a przynajmniej rozrywki. Z muzułmanami też nie będzie inaczej.
Im bardziej będą biednieć jedni, a bogacić się drudzy mieszkańcy Bliskiego
Wschodu, tym częściej w ich opowieściach w ciemnych zaułkach starego Marakeszu
czy Bagdadu będzie się pojawiać złowrogie wysokie widmo z brodą i kałaszem
w reku. Żadne naukowe dowody nic nie pomogą. Albowiem miliony ludzi na
naszym niedoskonałym świecie pragną rozwikłania podstawowego pytania egzystencjalnego:
DLACZEGO NA ŚWIECIE JEST TAK JAK JEST? Wszelkie luki w logice wypełniają
sobie własną wersją zdarzeń, niekoniecznie mającą związek z faktami, ale
za to na pewno fascynującą. Jak widać, więcej informacji nie zawsze daje
więcej realnej wiedzy.
|